To pierwszy tak poważny atak – potwierdzony przez oba kraje – od 1971 r., gdy Indie i Pakistan toczyły ostatnią z trzech wojen o sporne terytorium Jammu i Kaszmiru. Dziś nad ranem indyjskie samoloty bojowe przekroczyły Line of Control, de facto granicę rozdzielającą Kaszmir na dwie części. Obaj kraje roszczą sobie prawo do całego obszaru prowincji, oba zarządzają tylko fragmentem. Górzysty Kaszmir to jeden z najsilniej zmilitaryzowanych rejonów świata, trwający w nieustannym i okresowo nasilającym się napięciu. Wymiany ostrzałów artyleryjskich są tam normą, jednak naloty wojskowe świadczą o wyraźnej eskalacji napięcia między sąsiadami.
Czytaj także: 70. rocznica niepodległych Indii i Pakistanu. Jak do tego doszło?
Reakcja na zamach
Akcja wojskowa Hindusów to odpowiedź na atak samobójczy z 14 lutego, w którym zamachowiec organizacji Jaish-e-Mohammad szkolącej bojowników na terenach pakistańskich zamordował 46 indyjskich wojskowych. Do zamachu doszło na himalajskiej drodze między Jammu a Kaszmirem. Samobójca wysadził w powietrze samochód wypełniony ładunkami wybuchowymi, gdy obok przejeżdżał konwój wiozący łącznie 2,5 tys. pracowników indyjskich sił bezpieczeństwa. Do ataku przyznało się dowództwo Jaish-e-Mohammed, odpowiedzialnej m.in. za atak na budynek indyjskiego parlamentu w New Delhi w 2001 r., a także na indyjskie bazy wojskowe w Pendżabie i w kaszmirskim Uri blisko Line od Control w 2016 r. Wtedy Indie odpowiedziały „nalotami chirurgicznymi” – celowanymi w obozy szkoleniowe bojowników. Strona pakistańska nigdy nie potwierdziła, że te naloty miały miejsce, ani też na nie nie odpowiedziała. Wtedy udało się uniknąć zaostrzenia konfliktu.
Zamach na konwój 14 lutego był najkrwawszym atakiem terrorystycznym w spornym regionie – i całych Indiach – od lat. Premier Narendra Modi powiedział, że „krew indyjskiego narodu zawrzała”, i zadeklarował, że Pakistan boleśnie odczuje konsekwencje zamachu. Zapewnił, że dał wojskowym „kompletną wolność” w przygotowaniu indyjskiej odpowiedzi na zamach.
Strona pakistańska odcięła się od sprawców z Jaish-e-Mohammed, ale minister finansów Indii powiedział, że wywiad dysponuje dowodami na „bezpośrednie zaangażowanie Pakistanu w ten odrażający incydent terrorystyczny”. MSZ Pakistanu uznał to za insynuacje i wezwał szefa indyjskiej misji dyplomatycznej. Tymczasem w Indiach nałożono 200-proc. taryfy celne na towary sprowadzane z Pakistanu (to gest symboliczny, wymiana handlowa między skłóconymi krajami jest warta zaledwie 2 mld dol. rocznie).
Czytaj także: Jak z taliba zrobić polityka
Tłem wojna o wodę
Hindusi zapowiedzieli też budowę tam na Indusie i przekierowanie wód tej potężnej, płynącej z Himalajów rzeki do swoich prowincji, co negatywnie wpłynęłoby na los rolników z południa Pakistanu (uprawy w 80 proc. zależą od wód z tej rzeki). Na mocy międzynarodowych porozumień z 1960 r. Indie muszą udostępniać sąsiadowi zasoby wodne Indusu. Ostatnio jednak w trybie pilnym parlament zatwierdził inwestycje warte 15 mld dol. i mające na celu większą kontrolę przepływu wód w Indiach.
Zanim doszło do nalotu, przez 10 dni napięcie w Kaszmirze rosło. Hindusi gromadzili oddziały wojskowe, wezwali z urlopów lekarzy i nakazali przygotowanie zwiększonego zaopatrzenia w leki. Po dzisiejszym nalocie strona indyjska podała, że w wyniku ataku zginęła „duża liczba” bojowników, w tym dowódców, uniknięto jednak ofiar cywilnych. Strona pakistańska natomiast zawiadamia, że ich obrona lotnicza zmusiła indyjskie samoloty do pospiesznego zrzucenia ładunków i zawrócenia już 4 km po przekroczeniu Line of Control. Pakistańczycy twierdzą, że ładunki spadły w odosobnionym terenie (pokazali zdjęcia zniszczonych terenów leśnych) i nikogo nie zabiły, nie uszkodziły też żadnej istotnej infrastruktury.
W tej chwili nie jest nawet pewne, gdzie dokładnie nastąpił nalot. Obie strony podają miejscowość Balakot, ale tak nazywa się zarówno wioska w kontrolowanym przez Pakistan terytorium Kaszmiru, jak i większe miasto na terenie samego Pakistanu. Gdyby nalot nastąpił na tę drugą lokalizację, stanowiłby naruszenie poważniejsze. Tak czy inaczej pakistański premier Imran Khan powiedział, że jako kraj zaatakowany Pakistan ma prawo podjąć aktywną obronę.
Czytaj także: Ganges – rzeka pielgrzymów
Czy konflikt się zaostrzy?
Czy pakistańskie samoloty bojowe wzniosą się w niebo, a konflikt dalej się zaostrzy? Zdaniem części lokalnych analityków Pakistan nie dysponuje bojową zdolnością, by odpowiedzieć na indyjskie naloty i zaryzykować czwartą wojnę, jest skazany na kolejne upokorzenie – naruszenie integralności terytorialnej bez możliwości wyciągnięcia konsekwencji. Może więc powtórzyć się sytuacja z 2016 r., gdy po punktowych atakach strony indyjskiej nastąpiła deeskalacja.
Teraz sytuacja jest o tyle inna, że w Indiach trwa kampania wyborcza. W kwietniu i maju Hindusi pójdą do wyborów parlamentarnych, w których ugrupowanie premiera Narendry Modiego, Indyjska Partia Ludowa, będzie się mierzyć z Indyjskim Kongresem Narodowym i jego koalicjantami. Kilka tygodni temu w kampanię i walkę po stronie opozycji włączyła się Prijanka Gandhi, wnuczka Indiry Gandhi, nazywana jej polityczną reinkarnacją. Duża popularność i charyzma Prijanki w połączeniu z rosnącym niezadowoleniem z rządów Modiego i niespełnionych obietnic ekonomicznych stanowią poważne zagrożenie dla jego ponownego zwycięstwa i drugiej kadencji rządów.
W tej sytuacji umiejętnie kalkulowana eskalacja konfliktu z Pakistanem może sprzyjać Modiemu. Jego partia podsyca nastroje antymuzułmańskie i odwołuje się do populizmu, wzmacniając podziały między wyznawcami różnych religii. Im skuteczniej Modi przekona Hindusów, że grozi im niebezpieczeństwo z zewnątrz, tym większe ma szanse na konsolidację swojego elektoratu, a także powodowaną strachem przychylność wyborców wątpiących w jego przywództwo.
Możliwy jest więc i taki scenariusz, w którym strona indyjska będzie celowo utrzymywać zwiększone napięcie w stosunkach z Pakistanem, choć bez celu rozpętania otwartego konfliktu. To strategia obliczona na cele wewnętrzne.
O co chodzi w sporze o Kaszmir
Spór o Kaszmir trwa, odkąd w 1947 r. Brytyjczycy podzielili półwysep na Indie i dwuczęściowy wówczas Pakistan (później Pakistan Wschodni wyodrębnił się jako osobne państwo – Bangladesz). Jammu i Kaszmir, zamieszkane przez znaczny odsetek muzułmanów, było jedynym z indyjskich księstw, które nie zdecydowało się na włączenie do świeckiej i socjalistycznej Republiki Indii. Linia Kontroli, ustanowiona przez obie strony w 1972 r., dzieląca je na dwie części zarządzane przez Pakistan i Indie, jest symboliczną, niezagojoną raną po krwawym podziale, zamieszkach oraz walkach, które wymusiły migrację ponad 14 mln ludzi i pochłonęły miliony ofiar. Podział ten stanowi najpoważniejszą, wciąż omawianą i obecną w kulturze traumę obu postkolonialnych narodów.
Czytaj także: W Indiach toczy się spór o najwyższy posąg świata