Od początku lutego Parlament Europejski gromadził badania wykonywane przez różne krajowe ośrodki sondażowe, a następnie w całość połączyła je firma Kantar Public. Z przedstawionej symulacji wynika, że w przyszłej kadencji nie czeka nas rewolucja, a wiodące dotychczas siły, takie jak Europejska Partia Ludowa (EPL) czy Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów (S&D), zachowają swój status, choć nie będą tak silne jak wcześniej. Poparcie dla EPL zmaleje z 29 proc. do 25, a dla S&D – z 25 proc. do 19.
Czytaj także: Konkurs szpagatów, czyli jak partie łowią wyborców
Pokłosie brexitu
Celowo przytaczam dane wyrażone w poparciu procentowym – bo po wyborach utrata części mandatów przez duże frakcje, takie jak S&D czy Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy, nie będzie bezpośrednio związana z utratą poparcia. Jest to oczywiście pokłosie brexitu. 29 marca Wielka Brytania opuści Unię Europejską. Niezależnie od przebiegu rozwodu brytyjskich deputowanych więcej w Brukseli nie zobaczymy. Do tej pory najwięcej spośród nich pochodziło ze skrajnie eurosceptycznej Brytyjskiej Partii Niepodległości UKIP (24 posłów), niewiele mniej liczyła reprezentacja Wysp w S&D (20) i w grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (19). Co ciekawe, żaden Brytyjczyk nie zasiadał w strukturach największej Europejskiej Partii Ludowej, do której należą choćby Polacy z Platformy Obywatelskiej i PSL. Ta sytuacja doskonale obrazuje ogólnobrytyjski konsensus wokół potrzeby zorganizowania przeciwwagi dla dominujących w EPL Niemców. Skurczenie się reprezentacji EPL z 217 mandatów do prognozowanych 183 nie jest więc bezpośrednio związane z brexitem, a raczej ze zmianą nastrojów na kontynencie.
W związku z brexitem PE skurczy się z 751 miejsc do 701. Siłą rzeczy wzrośnie wartość mandatu i zmieni się sam sposób obradowania. Brak brytyjskiej reprezentacji oznacza też, że uwaga europejskich mediów będzie się teraz częściej ogniskować na parlamentarzystach z innych państw Unii. Choćby na wcale niemałej grupie z Polski.
Zyskują mniejsze ugrupowania i inni
Frakcje, które zyskują w sondażach i mimo brexitu mogą liczyć na więcej mandatów niż 4 lata temu, to liberalna ALDE, radykałowie z Europy Narodów i Wolności i Europy Wolności i Demokracji Bezpośredniej. Wyniki te oddają polaryzację widoczną na całym kontynencie. Partie zgromadzone w liberalnej ALDE, której przewodzi wyrazisty Guy Verhofstadt, a do której być może przyłączy się Wiosna Roberta Biedronia, są dla wyborców bardziej autentyczne w stawianiu na pogłębioną integrację europejską niż „stare” ugrupowania, które znajdują się choćby w Europejskiej Partii Ludowej (warto nadmienić, że do tej frakcji należą partie proeuorpejskie, jak Platforma Obywatelska, ale i węgierski Fidesz Viktora Orbána).
Z kolei wzrost poparcia dla frakcji eurosceptycznych to efekt wszystkich kryzysów, z którymi w ostatnich latach boryka się Unia. W tym sektorze najbardziej niepokojący wydaje się wzrost znaczenia Europy Wolności i Demokracji Bezpośredniej. Według sondaży frakcja może zwiększyć stan posiadania o zaledwie dwa mandaty, ale należy wziąć pod uwagę, że opuści ją ponad 20 deputowanych z Wielkiej Brytanii. De facto jest to więc ugrupowanie, które zaliczy największy wzrost poparcia po „naszej stronie” kanału La Manche.
Z danych opublikowanych przez Parlament Europejski wynika także, że na ok. 8-proc. poparcie mogą liczyć frakcje, które dziś określane są mianem „innych”. To miejsce dla partii, które nie istniały w 2014 r., a które według krajowych sondaży mogą dziś liczyć na miejsca biorące. W Polsce do tej grupy należy zaliczyć Wiosnę Biedronia (który wciąż nie zadeklarował, czy zdecyduje się na sojusz ze wspomnianym ALDE, czy z europejskimi socjalistami) i Kukiz ′15, który rozmawia o koalicji z włoskim Ruchem Pięciu Gwiazd.
Czytaj także: Węgierska nauka, następna ofiara na liście Orbána
Umiarkowany optymizm euroentuzjastów?
Symulacja podziału mandatów może dawać euroentuzjastom powody do umiarkowanego optymizmu. Mimo wielu kryzysów i brexitu Unia wydaje się silniejszym organizmem politycznym, niż wielu prorokowało. Sondaże wzmacniają także wiarę w samych Europejczyków, którzy choć odwracają się od partii głównego nurtu, to nie zamierzają się bezrefleksyjnie rzucić w objęcia antyeuropejskiego populizmu i często szukają dla siebie innych rozwiązań. Potwierdza się też tendencja o wzroście znaczenia wyrazistych liderów partii środka. Te mimo strat wciąż zachowują przewagę i to one będą decydować o kształcie Europy przez najbliższe cztery lata.
Czytaj także: Na eurowybory koalicja wokół Platformy