Świat

Ukraina wciąż chce do Unii i do NATO

Petro Poroszenko Petro Poroszenko Mykola Lazarenko/President of Ukraine / mat. pr.
Rada Najwyższa przegłosowała większością głosów prezydencki projekt zmian w konstytucji. To głosowanie mogło się okazać dla prezydenta Poroszenki bardzo ryzykowne.

Petro Poroszenko może odnotować zwycięstwo: w czwartek Rada Najwyższa przegłosowała większością głosów prezydencki projekt zmian w konstytucji. Mają one zapewnić niezmienność proeuropejskiej i pronatowskiej drogi Ukrainy. Dla poparcia projektu udało się zgromadzić głosy 334 deputowanych. Argumenty przeciwników okazały się nieprzekonujące, prawdę mówiąc, przeciwnicy nie znaleźli żadnego poważnego powodu, żeby projekt odrzucić. Jeśli chcieli zaszkodzić Poroszence, to najwyraźniej nie osiągnęli celu.

Czytaj także: Ukraina zbliży się do UE czy zbrata z Rosją?

Prezydent Poroszenko zaryzykował

Prezydencki projekt złożony był już z końcem listopada, ale głosowanie nad nim odbyło się dopiero teraz. Bez wątpienia miał on cel polityczny i celowany był na okres przed wyborami prezydenckimi (mają się odbyć 31 marca). Poroszenko musiał zebrać 330 głosów i to było pewnym ryzykiem. Mogło się bowiem okazać, że to trudne czy wręcz niewykonalne zadanie. A wtedy autorytet prezydenta niezwykle by ucierpiał, co przed wyborami mogło oznaczać nie tylko utratę punktów w sondażach, ale i realnego poparcia. Mogło pokazać słabość Poroszenki. Zaryzykował.

Co może ważniejsze, mogło to też zaszkodzić Ukrainie i utrudnić w perspektywie starania o akcesję do NATO i UE. Argument brzmiałby tak: skoro sami Ukraińcy nie chcą, skoro parlament odrzucił poprawkę, to nie ma sensu ciągnąć ich za uszy. Byłby on wygodny dla wielu polityków w Kijowie, a także w Brukseli. Kreml z pewnością również postarałby się nadać temu odpowiedni rozgłos.

Przeciwnicy Poroszenki nie mieli łatwej sytuacji. Głosowanie przeciwko prezydenckiemu projektowi oznaczało czarno na białym, że popiera się raczej linię zbliżenia z Rosją niż z Europą. Pokazało, kto chce zmiany, a kto jest im przeciwny. Wyborcy pamiętają takie deklaracje, tym bardziej w obliczu rosyjskiej agresji i zabiegania o pomoc międzynarodową dla Ukrainy. Bo głosowanie na nie jest trochę głosowaniem przeciwko lepszej przyszłości. Ale ukraiński Wschód patrzy w stronę Brukseli mniej entuzjastycznie niż Zachód. Może więc chodziło o zdobycie poparcia tamtego elektoratu?

Poprawka do konstytucji to za mało, by wejść do UE

Czy poprawki do konstytucji zmieniają coś na trwałe w ukraińskiej polityce? Choćby na wypadek zmiany kursu politycznego w kraju, zwycięstwa wyborczego sił przeciwnych obecnej drodze. Specjaliści od prawa konstytucyjnego są sceptyczni, bo faktycznie wprowadzone dziś deklaracje nie mówią, że zapis jest nie do cofnięcia. Nie przewidują sankcji, choćby w formie impeachmentu wobec prezydenta, który nie zamierzałby realizować go i zmienił wektory. Ale to jedynie teoretyzowanie, powrót Janukowycza do Kijowa jest mało prawdopodobny.

Czy w ten sposób uda się zmobilizować społeczeństwo i władzę do dalszych zmian w kraju? Prezydent wyraził taką nadzieję. Sama poprawka do konstytucji to mimo wszystko za mało, żeby stać się członkiem UE, i to politycy w Kijowie muszą mieć na uwadze nieustająco. Warto tutaj przypomnieć, że Ukraina współpracowała z NATO już za prezydentury Leonida Kuczmy, kiedy zapisu w konstytucji nie było. Ważniejsze wydają się dziś konsekwencja w prowadzeniu reform, walka z korupcją, poprawa sytuacji gospodarczej i odzyskanie przez Ukrainę pełnej wiarygodności czy wreszcie rozwiązanie konfliktu w Donbasie. A jednak Poroszenko mówi o historycznym dniu dla kraju. I rzeczywiście może się on takim okazać, jeśli umocni pozycję obecnego prezydenta i jeśli wygra on wybory.

Obiektywnie trzeba powiedzieć, że Poroszenko zanotował ostatnio drugi sukces: po przyznaniu autokefalii dla Ukraińskiej Prawosławnej Cerkwi, do czego walnie się przyczynił, poparcie dla prezydenckiej inicjatywy w Radzie Najwyższej jest faktem. I z pewnością zostanie wykorzystane w kampanii wyborczej.

Czytaj także: Dlaczego na Ukrainie właśnie wprowadzono stan wojenny

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama