Świat

Tragedia małego Julena w Hiszpanii. Zawiniła ludzka nieodpowiedzialność

Hiszpania w szoku po tragedii małego Julena Hiszpania w szoku po tragedii małego Julena Jon Nazca/Reuters / Forum
Czy potrzebna była śmierć małego chłopca i tragedia jego rodziców, by Hiszpanie uświadomili sobie niebezpieczne konsekwencje nielegalnych odwiertów?

Przez blisko dwa tygodnie cała Hiszpania w niebywałym napięciu i skupieniu śledziła losy małego Julena, dwuipółletniego chłopca, który wpadł do stumetrowego otworu. Z pułapki próbowało go wydostać blisko trzystu strażaków i ratowników, inżynierów, ludzi kierujących ciężkim sprzętem. Cała Hiszpania próbowała pomagać. Wszystkie wiadomości, telewizyjne i radiowe, rozpoczynały się od relacji spod Malagi, gdzie tragiczny wypadek się wydarzył.

Chłopiec, bawiąc się ze swym kuzynem, wpadł do odwiertu blisko domu krewnych i niemal w obecności swoich rodziców. Odwiert był o bardzo małej średnicy, ledwie 25–30 cm, ale to wystarczyło. Wystarczyło też, by nie można było go stamtąd wydostać, bo żaden dorosły by się tam nie zmieścił. W dodatku ściany osypywały się i dostanie się tą drogą do chłopca było wykluczone. Cała sprawa przypominała nieco historię tajskich uczniów uwięzionych w jaskini, którym próbowano nieść pomoc. Tylko sytuacja Julena była trudniejsza: był sam, w ciemności, a kontakt z nim prawie niemożliwy.

Robiono wszystko, co w ludzkiej mocy i inżynierskiej wiedzy. Zniwelowano wzniesienie, żeby skrócić drogę do uwięzionego, wiercono pionowe tunele. Najtęższe głowy próbowały wymyślić skuteczną metodę. Wszyscy dokonywali rzeczy bohaterskich, pracowano dzień i noc, ani na chwilę nie zaprzestając działań. Ale miejscowa przyroda, ukształtowanie gruntu nie były łaskawe. Z każdym dniem malała nadzieja na uratowanie chłopca, choć do końca nikt jej nie tracił.

Nawet milion nielegalnych odwiertów wody

Dziennikarze szybko ustalili, że śmiertelna, jak się okazało, pułapka to był odwiert, wykonany w celu poszukiwania wody.

Reklama