Świat

Wenezuelska opozycja wchodzi w zwarcie z rządem

W Wenezueli trwają protesty przeciw rządom Nicolasa Maduro, który 10 stycznia rozpoczął drugą kadencję. W Wenezueli trwają protesty przeciw rządom Nicolasa Maduro, który 10 stycznia rozpoczął drugą kadencję. Carlos Garcia Rawlins / Forum
Wielotysięczne demonstracje przeciwników reżimu i pierwsze dezercje w siłach zbrojnych zaczynają chwiać rządem Nicolasa Maduro.

Choć wenezuelski przywódca rozpoczął 10 stycznia drugą kadencję na stanowisku prezydenta, zdominowane przez opozycję zgromadzenie narodowe odmówiło uznania jego rządów za prawomocne. Powołując się na konstytucyjny przepis o powszechności wyborów głowy państwa, zakwestionowało ono wyniki głosowania z 20 maja ubiegłego roku. Według oficjalnych danych Maduro zdobył 67,8 proc. głosów, jednak do lokali wyborczych nie dopuszczono obserwatorów międzynarodowych, a szereg zabiegów prawnych i technicznych w praktyce uniemożliwił oddanie głosu na opozycję.

Dość go mają również liderzy innych krajów, którzy wraz z początkiem roku rozpoczęli bojkot Wenezueli na arenie międzynarodowej. Prym w kolacji przeciwko Nicolasowi Maduro wiodą prezydent Argentyny Mauricio Macri, jego odpowiednik z Chile Sebastian Piñera i amerykański wiceprezydent Mike Pence, który raz po raz umieszcza w mediach społecznościowych przesłania wsparcia dla wenezuelskiej opozycji przemieszane z groźbami kolejnych sankcji dla osób związanych z rządem w Caracas.

Maduro srogo karze za protesty

Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że ogłoszony przez przewodniczącego parlamentu Juana Guaido bojkot administracji Maduro pozostanie zabiegiem czysto deklaratywnym. Jego wybór na drugą kadencję błyskawicznie zatwierdził Sąd Najwyższy. Ważniejsze było jednak poparcie w wojsku i służbach mundurowych. Wprawdzie parlament natychmiast uchwalił rezolucję zapewniającą pełną ochronę i amnestię dla wszystkich żołnierzy i policjantów, którzy zdecydują się wypowiedzieć posłuszeństwo rządowi, ale szereg przywilejów zapewnionych w ostatnich latach wojskowym i umieszczenie ich na wysokich stanowiskach w administracji sprawiły, że nie byli oni zbyt chętni do przejścia na stronę opozycji.

Pierwsze sygnały o możliwej zmianie nastrojów w szeregach służb mundurowych nadeszły dwa dni temu. Maduro w typowej dla siebie formie komunikacji z elektoratem, czyli transmisji na żywo w mediach społecznościowych, poinformował o aresztowaniu 27 członków Gwardii Narodowej i oskarżeniu ich o dezercję i zdradę stanu. Według doniesień opozycyjnych dziennikarzy liderzy buntu mieli odmówić pacyfikacji protestów antyrządowych, wskutek czego zostali potraktowani jak wrogowie narodu. Szef rządzącej Partii Socjalistycznej Diosdado Cabello zapowiedział natychmiastowe wszczęcie śledztwa i identyfikację źródeł „spisku przeciwko boliwariańskiej rewolucji”, w efekcie czego aresztowanych w najbliższych dniach może zostać kolejnych kilkadziesiąt osób.

Czytaj także: Dyktatura według Maduro

Jak obalić reżim w Wenezueli – powtórka zdarzeń sprzed 61 lat?

Liderzy opozycji nie tylko wzięli gwardzistów w obronę – chcąc wykorzystać rosnące nastroje sprzeciwu wobec reżimu i społeczną mobilizację, zarządzili na dziś masowe demonstracje przeciwko Maduro i jego administracji. Data jest nieprzypadkowa – 61 lat temu, 23 stycznia 1958 r., prodemokratyczny bunt w szeregach wenezuelskich sił zbrojnych doprowadził do obalenia dyktatora Marcosa Pereza Jimeneza. Tamte wydarzenia przeszły do historii jako początek wenezuelskiej demokracji. W następstwie obalenia dyktatora dawne partie opozycyjne zawiązały ideologicznie szeroki pakt koalicyjny, który zapewnił krajowi polityczną stabilność na kolejne cztery dekady.

Dzisiejsi liderzy protestów przeciwko Maduro mają nadzieję na podobny scenariusz. Swoich zwolenników mobilizują przede wszystkim w sieci – na Twitterze pod hasztagiem #23ene (od 23 enero – dzisiejszej daty po hiszpańsku) znaleźć można amatorskie filmy i zdjęcia wielomilionowych już teraz demonstracji w największych miastach kraju. Jednoczy się również wenezuelska diaspora, do tej pory krytykowana za bierność wobec przypadków łamania praw człowieka w kraju i dobrowolne odejście na bezpieczne pozycje za granicą. Protesty przeciw Maduro odbyły się dzisiaj przed budynkami wenezuelskich ambasad m.in. w Londynie i Madrycie.

„Oddziały śmierci” pacyfikują demonstrantów w Wenezueli

Rząd nie zamierza poddać się bez walki. Zwolennicy Maduro mieli zorganizować dzisiaj w Caracas milionową kontrmanifestację, jednak z doniesień m.in. agencji AFP i Reutera wynika, że jej rozmiar był wielokrotnie mniejszy od zapowiadanego. Znacznie bardziej niepokojące są sygnały o starciach opozycji z wojskiem. Już potwierdzono śmierć czterech protestujących we wczorajszych demonstracjach. Na razie nie ma oficjalnych danych na temat ewentualnego bilansu dzisiejszych starć, choć wenezuelscy opozycjoniści informują na Twitterze o obecności na ulicach tzw. Colectivos, czyli specjalnych oddziałów armii, znanych z brutalności i brania na cel politycznie niewygodnych aktywistów.

Colectivos uznawani są za „oddziały śmierci” Nicolasa Maduro, a włączenie ich do szeregów sił porządkowych może sugerować, że rząd chce z opozycją rozprawić się siłą. Od rana dochodzi do starć protestujących ze służbami mundurowymi. W miejscowości San Felix w stanie Bolivar na południu kraju podpalono pomnik byłego dyktatora kraju Hugo Chaveza. Z kolei w stolicy kraju, Caracas, spłonęło kilkanaście domów w biedniejszych dzielnicach miasta, gdzie protesty trwają nieprzerwanie od trzech dni.

Jaka alternatywa dla rządów Maduro?

W tej chwili ciężko jeszcze ocenić szanse na przewrót i obalenie Nicolasa Maduro. Mało prawdopodobne jest użycie siły na pełną skalę – antyrządowe demonstracje osiągnęły już zbyt wielką skalę, by do ich zlikwidowania władza wysłała regularne oddziały. Nie można jednak wykluczyć kolejnych śmierci, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach w głębi kraju, gdzie działania służb mundurowych nie będą tak dokładnie obserwowane przez aktywistów i zagraniczną prasę, jak ma to miejsce w stolicy.

Otwarta pozostaje też wciąż kwestia politycznej alternatywy dla reżimu. Do tej pory wenezuelska opozycja była podzielona do tego stopnia, że nie mogła zdecydować się na jednego wspólnego kandydata w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich. Poza tym brak jej niekwestionowanego lidera. Najbardziej znany wenezuelski opozycjonista Leopoldo Lopez od lat przebywa w areszcie domowym, przez co jego znaczenie na politycznej scenie znacznie zmalało. W tej sytuacji na potencjalnego przywódcę sił antyrządowych wysuwa się szef parlamentu Juan Guaido. Już teraz popiera go większość prominentnych postaci opozycji, a dzięki niedawnemu sprzeciwowi wobec drugiej kadencji Maduro zyskał on powszechną niemal rozpoznawalność.

Czytaj także: Na ratunek upadającej Wenezueli

Wenezuela prędzej czy później skończy romans z socjalizmem

Protesty w największych miastach Wenezueli trwać będą zapewne jeszcze w najbliższych dniach. Zmiana reżimu jest wciąż odległym scenariuszem. Maduro cały czas popiera pokaźny odsetek społeczeństwa, nie słychać też o możliwości buntu wśród kadry oficerskiej wojska. W obliczu masowego niezadowolenia rząd będzie musiał jednak pójść na pewne ustępstwa – być może zezwoli na powrót znanym aktywistom, możliwe również, że ogłosi amnestię dla więźniów politycznych, w tym Leopoldo Lopeza.

Opozycji już to jednak nie zadowoli. Choć za nami dopiero jego pierwszy miesiąc, już widać, że rok 2019 może okazać się ostatnim w historii boliwariańskiej rewolucji i wenezuelskiego romansu z socjalizmem.

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama