Świat

Myślenie o niewyobrażalnym: NATO bez USA

Rosja i Putin kładą się ostatnio coraz głębszym cieniem na wizerunku Donalda Trumpa. Rosja i Putin kładą się ostatnio coraz głębszym cieniem na wizerunku Donalda Trumpa. NATO / Flickr CC by 2.0
70. rocznica NATO będzie obchodzona w najgorszym nastroju od dekad. Do całej tony kłopotów właśnie dodany został najważniejszy: potwierdzony w źródłach zamiar wycofania USA z sojuszu.

„W zeszłym roku prezydent Donald Trump zasugerował krok równoznaczny ze zniszczeniem NATO: wycofanie z sojuszu Stanów Zjednoczonych” – zdanie z artykułu Juliana Barnesa i Helene Cooper w „New York Timesie” u każdego uczestnika i obserwatora relacji transatlantyckich musi jeżyć włosy na głowie, o ile po dwóch latach obecnej prezydentury jeszcze jakaś resztka nie została wyrwana.

Rosnąca niepewność przyszłości NATO

Publikacja w jednym z najbardziej szanowanych (choć nie przez Trumpa) amerykańskich dzienników, napisana przez autorów zajmujących się od lat NATO i Białym Domem, obszerna i dobrze udokumentowana, musi robić wrażenie – i zrobiła. Od 14 stycznia jest jednym z najszerzej dyskutowanych tekstów o sytuacji na szczytach władzy USA i relacjach tej władzy z Europą i NATO. Jednym, bo artykułów omawiających – a czasem kwestionujących – obecną politykę bezpieczeństwa USA jest ostatnio prawdziwy wysyp. Przed zbliżającymi się wydarzeniami – spotkaniem ministrów obrony NATO, najważniejszą w Europie monachijską konferencją bezpieczeństwa i przed obchodami 70-lecia NATO – tworzą one szalenie niekorzystny klimat, wzmagający niepewność, obniżający zaufanie i pogarszający perspektywy dla sojuszu. W wielu głowach zapewne rodzi się pytanie, czy będzie to ostatnia okrągła rocznica NATO.

Artykuł „New York Timesa” nie przynosi nic nowego w sensie nastawienia prezydenta. Wszak sam wielokrotnie wyrażał swoją niechęć do NATO, przynajmniej takiego, jakie dotychczas funkcjonowało. Wiadomo, że Donald Trump chciałby inaczej rozłożyć sojusznicze zobowiązania, ba, wymusza na europejskich sojusznikach, by „płacili więcej”. W jego retoryce głęboko zakorzenione jest przekonanie o niesprawiedliwym traktowaniu Ameryki przez Europę, wręcz o wykorzystywaniu, a nawet okradaniu amerykańskiego podatnika. Kiedyś zdarzyło mu się nazywać NATO przestarzałą instytucją, innym razem kwestionował sens wysyłania amerykańskich żołnierzy na wyimaginowaną wojnę, jaką miała rozpętać „wyjątkowo wojownicza” Czarnogóra. Do tej pory jednak nie stawiał publicznie kwestii wycofania USA z NATO.

„Wysocy rangą przedstawiciele administracji powiedzieli nam, że kilkakrotnie w 2018 r. Trump mówił w prywatnych rozmowach, że chce wycofać Stany Zjednoczone z NATO” – piszą autorzy artykułu. Oznacza to, że choć sprawa nie wyszła poza Biały Dom, była w nim nie raz omawiana. Jedna z takich dyskusji toczyła się przed wyjątkowo trudnym zeszłorocznym szczytem NATO w Brukseli. Trump miał powiedzieć najbliższym współpracownikiem, że nie widzi sensu uczestniczenia w sojuszu, który w jego opinii wyłącznie drenował amerykańskie zasoby.

Groźby Trumpa nie działają

Wtedy udało się powstrzymać prezydenta przed powiedzeniem tego na głos. Szczyt, choć pełen napięcia, przeszedł bez słowa o wycofaniu Amerykanów. Przeciwnie, Trump w końcu uznał, że wygrał, bo dostał dane o zwiększaniu wydatków obronnych NATO i mógł sobie przypisać autorstwo tych zmian. Zresztą nie było to całkiem pozbawione racji, bo choć kraje europejskie same dochodzą do wniosku, że wydatki na obronność trzeba zwiększać, to pohukiwania i groźby USA niektóre rządy skłaniają do przyspieszania. Największe wrażenie robiąc na krajach mniejszych i słabszych albo takich, które – jak Polska czy Rumunia – widzą w postawie obecnej administracji więcej szans niż zagrożeń. W lipcu 2018 r. sekretarz obrony James Mattis i doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego John Bolton przekonali Trumpa, że poruszanie tematu wycofania USA z NATO będzie takim szokiem dla europejskich sojuszników, że koniec końców zaszkodzi to Ameryce. Najprawdopodobniej jednak nie oznaczało to końca dyskusji w korytarzach Białego Domu.

Pojawiły się bowiem nowe sygnały, że nastawienie Trumpa do NATO nie uległo zmianie, przeciwnie, że rocznicowe obchody mogą zostać wykorzystane do ponowienia ataku na sojusz. Według „New York Timesa” ranga planowanych na początek kwietnia obchodów związanych z 70. rocznicą podpisania Traktatu Waszyngtońskiego została obniżona. Nie będzie to wielka feta z udziałem przywódców, a jedynie spotkanie ministrów spraw zagranicznych. Podobno większa uroczystość jest teraz planowana na koniec roku, ale kto wie, co się do tego czasu wydarzy.

Zwłaszcza że w lipcu powinien się odbyć w Brukseli rutynowy szczyt, na którym nie będzie brakować tematów trudnych i dzielących sojuszników, głównie związanych z wcielaniem w życie izolacjonistycznej doktryny Trumpa, niosącej za sobą wycofanie z Syrii, pogłoski o zmniejszeniu zaangażowania w Afganistanie, zerwanie traktatu INF i Bóg wie, co jeszcze... Przedsmakiem tego było jesienne wystąpienie nowego szefa dyplomacji USA Mike′a Pompeo na miniszczycie szefów dyplomacji NATO. W lutym na podobnej regularnej sesji spotykają się ministrowie obrony i z USA będzie już nowa osoba – tymczasowy szef Pentagonu Patrick Shanahan, który zastąpił gwałtownie odwołanego Jamesa Mattisa.

Dymisja sekretarza obrony była wstrząsem nie tylko w USA, ale i w NATO. Mattis był przywiązany do tradycyjnego pojmowania amerykańskich zobowiązań i sojuszy, a w swoim pożegnalnym liście dał wyraźnie do zrozumienia, że prezydent rozumie je inaczej. Wynikać z tego może, iż w tym roku sojusznicy zobaczą prawdziwą twarz Trumpa i nie będzie to widok miły.

Zaczyna się spełniać czarny scenariusz

Nic dziwnego, że artykuł „NYT” bardziej zmartwił, niż zadziwił środowisko „atlantystów”, i to po obu stronach oceanu. Część ekspertów przypomina, że ostrzegała, część z pesymizmem zauważa, że zaczyna się spełniać czarny scenariusz. Większość konkluduje, że jedynym światowym liderem mogącym się w tym momencie uśmiechać jest Władimir Putin. Były szwedzki minister spraw zagranicznych Carl Bidt komentuje, że skoro Trump rozważa wycofanie z NATO, gorzej być już nie może. Niemiecki ekspert Urlich Speck poświęca artykułowi serię wpisów, ale najważniejszy jest chyba ten, że to Niemcy powinny robić więcej, by utrzymać USA w Europie, bo tylko tak mogą (!) skutecznie odstraszać Rosję. Przeczy to trochę pompowanej u nas narracji, jakoby Niemcy z Francją były głównymi przeciwnikami amerykańskiej obecności na kontynencie. Speck stwierdza bowiem, że nie ma szans, by Paryż zastąpił Waszyngton, i nie należy się tym łudzić.

W wielu amerykańskich komentarzach pobrzmiewa wrażenie, że choć prezydent zapewnia, iż jest twardy jak nikt wobec Rosji, to mówi i robi rzeczy, których Kreml życzyłby sobie najbardziej. A Rosja i Putin kładą się ostatnio coraz głębszym cieniem na wizerunku Donalda Trumpa. Media odkryły, że FBI prowadziło śledztwo w sprawie, która brzmi szokująco, mianowicie: czy prezydent USA działał w interesie Rosji. Trump został nawet zmuszony do odpowiadania na tak postawione pytanie – bo amerykańscy dziennikarze, nawet z redakcji wspierających politykę prezydenta, nie mogą przejść do porządku dziennego nad takim zarzutem. Mało tego, okazało się, że rozmowy Trumpa z Putinem pozostały tajemnicą nawet dla jego najbliższego otoczenia – miał zabrać notatki tłumaczce. Atmosfera gęstnieje, zwłaszcza że prokurator specjalny badający ingerencję Rosji w wybory prezydenckie ma podobno wydać swój raport w ciągu kilku miesięcy – a prasa spekuluje, czy będzie w nim dość obciążającego materiału, by przynajmniej wszcząć procedurę impeachmentu, odwołania prezydenta z urzędu. W tym kontekście doniesienia, że Trump rozważa wycofanie USA z NATO, brzmią jeszcze bardziej drastycznie.

Czy to będą ostatnie urodziny NATO?

Ale to na razie jedynie doniesienia. Od nich do pomyślenia tego, co brzmi tak niewiarygodnie, bardzo daleko. A jeszcze dalej do wykonania takiej groźby. Trump ma nastroje i nie wiadomo, czy dyskusje w Białym Domu nie były ich wyrazem. Z drugiej strony zarzuty wobec sojuszu były jego przekazem w kampanii, a wygląda na to, że właśnie teraz prezydent przystąpił do wypełniania obietnic. Kwestia muru na granicy z Meksykiem pokazuje, że robi to za wszelką cenę, nawet rekordowo długiego zamknięcia rządu federalnego. Kto wie, może zdecyduje się na niewyobrażalny krok wobec NATO. Ryzykuje bardzo wiele. Wycofanie z NATO zostałoby odebrane jako zakwestionowanie podstawowych interesów bezpieczeństwa USA i mogłoby się skończyć masowymi dymisjami w Pentagonie, departamencie stanu i wojsku.

Nawet Donald Trump musi się liczyć z generałami, choć – owszem – testuje ich wytrzymałość. Nawet jednak myślenie o wycofaniu USA z NATO, jeśli myśli o tym prezydent USA, osłabia sojusz i pogarsza klimat między sojusznikami. To najgorszy z możliwych prezentów na 70. urodziny.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama