Świat

Jair Bolsonaro, pierwszy drwal Ameryki Łacińskiej

Amazońska dżungla to największe tego typu skupisko przyrody na świecie. Amazońska dżungla to największe tego typu skupisko przyrody na świecie. lubasi, Catedral Verde - Floresta Amazonica / Wikipedia
Nowy prezydent Brazylii na samym początku kadencji oddał przemysłowi drzewnemu i wydobywczemu klucze do najcenniejszych lasów tropikalnych świata. Na jego polityce straci cała planeta.
Prezydent Brazylii Jair BolsonaroPilar Olivares/Forum Prezydent Brazylii Jair Bolsonaro

Na początek garść liczb i statystyk. Amazońska dżungla to największe tego typu skupisko przyrody na świecie, większe niż zajmujące kolejne miejsca w tej klasyfikacji tropikalne lasy w kotlinie Kongo i na wyspach Indonezji razem wzięte. Samo dorzecze Amazonki pokrywa obszar o powierzchni niemal 7 mln km kw. i zajmuje blisko 40 proc. całego kontynentu południowoamerykańskiego. Dodając do tego lasy tropikalne na terenie Gujany, technicznie znajdujące się już poza Amazonią, ale zaliczane biogeograficznie do tego samego ekosystemu, otrzymamy łącznie obszar ponad 8 mln km kw.

Lasy te produkują ponad 20 proc. tlenu na Ziemi, a sama Amazonka zawiera jedną piątą wody pitnej na planecie. Choć dżungla nie została jeszcze przebadana w całości przez naukowców, już wiadomo, że jest domem dla 16 tys. gatunków drzew i ponad 2,5 mln rodzajów insektów. Ta ogromna, niespotykana nigdzie indziej różnorodność biologiczna ma bezpośrednie przełożenie na gospodarkę regionu i codzienne życie setek milionów ludzi. Dość powiedzieć, że 70 proc. PKB całej Ameryki Południowej wytwarzane jest na terenach, na których opady deszczu pochodzą znad amazońskich lasów tropikalnych, a co czwarty lek produkowany na świecie zawiera w sobie przynajmniej jeden składnik w naturze występujący jedynie w tym miejscu.

Czytaj także: Ludzkość wycięła już 50 proc. lasów naturalnych Ziemi

Bolsonaro chce wycinać Amazonię po swojemu

Dla Jaira Bolsonaro i jego rządu fakty te wydają się nie mieć najmniejszego znaczenia. W latach 2004–16 pustynnienie terenów Amazonii zostało ograniczone o niemal 75 proc., jednak w ubiegłym roku proces ten znowu przyspieszył. Pod rządami nowego prezydenta deforestacja może stać się na powrót największym ekologicznym zagrożeniem nie tylko dla Brazylii i kontynentu południowoamerykańskiego, ale i dla całej planety.

Tym bardziej że Bolsonaro wycinkę prowadzić chce po swojemu. Do tej pory według organizacji WWF za 70 proc. deforestacji Amazonii odpowiadali hodowcy bydła. Jedynie 30 proc. było dziełem administracji rządowej, rozwijającej w tym regionie infrastrukturę, oraz wielkiego przemysłu, głównie drzewnego i wydobywczego, który – również dzięki międzynarodowej presji – był skutecznie wstrzymywany. Pierwsze decyzje nowej władzy zapowiadają odwrócenie tych proporcji. Bolsonaro chce oddać przemysłowi klucze do amazońskich lasów tropikalnych bez względu na konsekwencje dla środowiska naturalnego.

Czytaj także: Bolsonaro przejdzie do historii jako najgorszy prezydent Brazylii?

Ministerstwo środowiska niepotrzebne

Już pierwszego dnia po zaprzysiężeniu przekazał pod jurysdykcję ministerstwa rolnictwa, znanego z nadmiernej wręcz gościnności okazywanej reprezentującym przemysł lobbystom, sprawy związane z prawami do własności ziemskiej rdzennych mieszkańców Brazylii. Niemal wszystkie te konflikty dotyczą obszaru Amazonii. Dotychczas za ich rozstrzyganie odpowiedzialne było ministerstwo środowiska, które Bolsonaro rozwiązać chce zupełnie. Na razie rozbiórka resortu następuje krok po kroku. Oprócz dysput terytorialnych nie zarządza już ono zasobami wodnymi, rozwiązana została także komórka do spraw walki ze zmianami klimatycznymi. Nowy minister środowiska Ricardo Salles, który równie dobrze może okazać się ostatnim szefem tego resortu, globalne ocieplenie nazwał w jednym z wywiadów „drugorzędnym problemem”. Biorąc pod uwagę, że nie dalej jak trzy tygodnie temu sąd pierwszej instancji w São Paolo pozbawił go praw publicznych z powodu malwersacji finansowych i nielegalnych umów z firmami z sektora naftowego, należy się z jego strony spodziewać w najbliższych tygodniach kolejnych decyzji sprzyjających gwałtownemu uprzemysłowieniu amazońskiej dżungli.

Sam Bolsonaro zapowiedział zresztą jeszcze w kampanii, że jednym z jego priorytetów będzie postawienie na nogi znajdującej się w recesji brazylijskiej gospodarki również poprzez przyznanie szerokich koncesji firmom wydobywczym i przemysłowi drzewnemu. Jego zdaniem nie tylko rozrusza to krajowy eksport, ale pozwoli też stworzyć tysiące miejsc pracy. Lasy tropikalne z kolei uważa za bogactwo naturalne należące do wszystkich Brazylijczyków, dlatego mają oni wszelkie prawa, by z zasobów tych korzystać. W języku tamtejszej prawicy korzystanie oznacza oczywiście bogacenie się, a wszelkiego rodzaju próby zewnętrznej, międzynarodowej kontroli uznane będą za naruszenie brazylijskiej suwerenności. Nowy prezydent nie zamierza się też przejmować ewentualnymi przeciwnikami w walce o przyszłość Amazonii. W przygotowaniu znajduje się już ustawa, która ma zakazać na terenie Brazylii działalności ekologicznych organizacji pozarządowych, w tym WWF i Greenpeace.

Czytaj także: Brazylijski mistrz kuchni o smakach Amazonii

Autostrada w środku dżungli

Oprócz wycinki na rzecz przemysłu Bolsonaro chce zwiększyć deforestację poprzez inwestycje infrastrukturalne na ogromną skalę. Jednym z jego sztandarowych projektów ma być autostrada biegnąca przez sam środek dżungli, która ma połączyć Brazylię z pacyficznym wybrzeżem kontynentu. Brazylijski rząd szacuje, że to właśnie w eksporcie na zachód – do krajów Azji Południowo-Wschodniej, a przede wszystkim do Chin – leżą największe rezerwy tamtejszej gospodarki. Amazońska autostrada ma ułatwić transport towarów do portów w Peru i Chile, tym samym zwiększając brazylijskie PKB. Zmienić ma się również gospodarka rzeczna. W tej chwili rząd posiada aż 334 plany budowy różnego rodzaju zapór i tam na Amazonce, część z nich znajduje się już w fazie realizacji.

Co gorsza, nie widać na horyzoncie aktorów, którzy mogliby ten proces powstrzymać. Wielki przemysł naciski wywierał już na poprzednią, dużo bardziej proekologiczną ekipę rządzącą. Ostrzejsza polityka wobec indywidualnej wycinki lasów tropikalnych, wprowadzona przez Dilmę Rousseff, spotkała się z ogromnym oporem społecznym, co było jedną z przyczyn odsunięcia jej od władzy. Bolsonaro już zapowiedział, że kary za wycinanie dżungli na własną rękę będą dużo mniej uciążliwe, bo Brazylijczycy mają przecież prawo korzystać z ziemi własnego kraju w sposób niemal nieograniczony.

Niewiele zdziała też presja ze strony organizacji międzynarodowych. Podążając śladami jednego ze swoich idoli, Donalda Trumpa, Bolsonaro odrzucił już założenia przyjętego pod auspicjami ONZ paktu migracyjnego, grozi też wystąpieniem z paryskiego porozumienia klimatycznego. Konsekwencje jego polityki mogą być nie tylko drastyczne dla całej planety. W momencie gdy świat w bólach walczy o redukcję emisji dwutlenku węgla, polityk administrujący największymi zasobami lasów tropikalnych na świecie może lada moment zadać cios niemal śmiertelny. Bez lasów Amazonii walka z ociepleniem klimatu nie ma najmniejszego sensu.

Czytaj także: Bolsonaro zaprzysiężony, polska prawica w ekstazie

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama