Choć wybrany 28 października 2018 r. na prezydenta kraju Jair Bolsonaro oficjalnie rozpoczyna urzędowanie w pierwszy dzień 2019 r., niektóre z jego inicjatyw legislacyjnych przygotowywane są i znane opinii publicznej już od kilkunastu tygodni. 68-letni lider brazylijskiej prawicy, znany z rasistowskich i ksenofobicznych wypowiedzi, niechęci do imigrantów i wyrażający niebezpieczną nostalgię za rządzącą krajem w latach 1964–85 brutalną dyktaturą wojskową, zapowiedział już m.in. ułatwienie dostępu do broni palnej, sformowanie i uzbrojenie nowych oddziałów milicji obywatelskiej, rozwiązanie ministerstwa środowiska czy wycofanie Brazylii z funkcjonujących pod parasolem Narodów Zjednoczonych paktów: migracyjnego i klimatycznego.
W ubiegłorocznej kampanii wyborczej regularnie atakował też mniejszości seksualne, deklarując, że „sam nie zaakceptowałby swojego syna, gdyby ten okazał się homoseksualistą”. Z kolei udzielając wywiadu Ellen Page, amerykańskiej aktorce i działaczce na rzecz ruchów LGBT, z uśmiechem na ustach stwierdził, że „lesbijki mu nie przeszkadzają tak długo, jak są atrakcyjne”. Nic więc dziwnego, że na moment przejęcia przez Bolsonaro władzy tamtejsze mniejszości seksualne patrzą z ogromnym lękiem.
Czytaj także: Bolsonaro przejdzie do historii jako najgorszy prezydent Brazylii?
Latynoamerykanie skręcają w prawo
Małżeństwa jednopłciowe zostały zalegalizowane w 2013 r. na fali tzw. Różowego Prądu. Określenie to odnosiło się do dominujących jeszcze wtedy w większości krajów kontynentu latynoamerykańskiego progresywnych rządów lewicowych. W Brazylii zapoczątkował je Ignacio Lula da Silva, który z czasem wybił się na lidera nie tylko całego regionu, ale i globalnego Południa. W połączeniu z bardzo skuteczną walką z radykalnym ubóstwem i niedożywieniem dzieci poszerzenie praw mniejszości seksualnych było jednym z największych sukcesów Luli i jego następczyni Dilmy Rousseff.
Dziś jednak na całym kontynencie Różowy Prąd przykrywa radykalny zwrot na prawo. Nie inaczej jest w Brazylii – Lula odsiaduje wyrok za korupcję, przez co nie mógł ponownie ubiegać się o prezydenturę. Dilma została usunięta z urzędu w atmosferze skandalu, ciągnąc za sobą większość lewicowego rządu. Nowym prezydentem został Jair Bolsonaro, przez międzynarodową prasę błyskawicznie ochrzczony mieszanką Donalda Trumpa i gardzącego prawami człowieka filipińskiego przywódcy Rodrigo Duterte.
Zdążyć zalegalizować związek przed zaprzysiężeniem Bolsonaro
Ofensywną, dyskryminacyjną retorykę swojego idola błyskawicznie podłapali jego wyborcy. W ciągu trzech tygodni między pierwszą i drugą turą wyścigu prezydenckiego w Brazylii doszło do kilkunastu ataków na przedstawicieli ruchów LGBT. Akty przemocy miały miejsce na koncertach, w miejscach publicznych, w czasie wieców politycznych. Najczęściej towarzyszyły im okrzyki afirmujące politykę Bolsonaro i zapowiedzi, że nowy prezydent „zrobi porządek z pedałami”. Napięta atmosfera polityczna, w połączeniu z ponaddwumiesięcznym oknem między wyborem i zaprzysiężeniem Bolsonaro, skłoniła wielu tamtejszych gejów i lesbijki do zmiany swoich planów życiowych. W obawie przed możliwą delegalizacją małżeństw jednopłciowych masowo wręcz rzucili się do notariuszy, by zdążyć prawnie usankcjonować swój związek przed objęciem władzy przez radykalną prawicę.
Według stowarzyszenia Arpen, organizacji zrzeszającej brazylijskich notariuszy, w samym listopadzie liczba zawartych małżeństw homoseksualnych wzrosła rok do roku o 66 proc. w skali kraju. Wiele osób, aby przyspieszyć cały proces, decyduje się na udział w ceremoniach grupowych. W czasie jednej z nich, przeprowadzonej w grudniu w siedzibie Casa1, działającego w Sao Paolo ruchu na rzecz praw obywatelskich mniejszości seksualnych, w związek małżeński weszło na raz 40 par homoseksualnych. Zbiorowe śluby są też zawierane z oszczędności. Mimo wprowadzonej pięć lat temu legalizacji w Brazylii (podobnie zresztą jak w innych krajach tej części świata) dość powszechne pozostaje zjawisko podnoszenia opłat administracyjnych przez konserwatywnych notariuszy i urzędników. W ten sposób, choć prawo teoretycznie stoi po stronie mniejszości, nie mogą one w pełni z niego korzystać.
Czytaj także: Małżeństwa homoseksualne na świecie. Lista krajów, w których są legalne
Czy wojsko storpeduje zapędy Bolsonaro? A może podzieli los Orbána i Kaczyńskiego?
José Fernando Simão, profesor prawa na uniwersytecie w Sao Paolo, jest zdania, że choć Bolsonaro niemal na pewno będzie próbował zdelegalizować małżeństwa jednopłciowe, Sąd Najwyższy stawi skuteczny opór. „Brazylijska konstytucja będzie górą” – powiedział reporterom „New York Timesa”. Podobne opinie, nie tylko w kwestii praw mniejszości seksualnych, słychać w kontekście polityki Bolsonaro bardzo często. Eksperci tamtejszej polityki i systemu prawnego uważają, że architektura instytucjonalna brazylijskiego państwa jest nie tylko najsilniejsza na kontynencie, ale też na tyle stabilna, by storpedować autorytarne zapędy prezydenta.
Dodatkowym gwarantem praw obywatelskich ma być wojsko, które od czasów demokratyzacji w pierwszej połowie lat 80. trzyma się zdecydowanie z dala od bieżących wydarzeń politycznych. Potwierdzeniem tych słów mają być doniesienia reporterów „Folha de São Paulo”, największego liberalnego medium w kraju – w listopadzie pisali oni o niezadowoleniu dowódców wojska z planów Bolsonaro względem ułatwienia dostępu do broni palnej i militaryzacji przestrzeni publicznej. W tej chwili wśród wiodących latynoamerykanistów panuje jeszcze konsensus, że brazylijskie instytucje wytrzymają napór radykalizmu.
Podobne głosy słychać było jednak już wielokrotnie w ostatnich latach. Amerykański instytucjonalizm miał zablokować szalone pomysły Trumpa, a architektura prawna Unii Europejskiej – utemperować zapędy Viktora Orbána i Jarosława Kaczyńskiego. Bolsonaro może okazać się kolejnym populistycznym przywódcą, dla którego sens istnienia instytucji państwowych opiera się przede wszystkim na możliwości zupełnego ich ignorowania.
Nie trzeba zmiany konstytucji, by uprzykrzyć życie społeczności LGBT
Stwierdzenie to może okazać się tym prawdziwsze, że nowy brazylijski prezydent nie musi delegalizować małżeństw jednopłciowych, by zamienić życie gejów i lesbijek w piekło. Ograniczenie innych praw, jak dostęp do niektórych aspektów opieki medycznej, możliwość pełnienia funkcji publicznych, służby wojskowej czy pracy w oświacie, nie wymaga zmiany konstytucji.
W połączeniu z napędzaną przez Bolsonaro falą werbalnej nienawiści i przymykaniem oka służb mundurowych na akty przemocy rok 2019 dla mniejszości seksualnych w Brazylii może okazać się bardzo długim okresem niepewności, strachu i codziennych obaw o przyszłość – kraju, społeczeństwa i swoją własną.
Czytaj także: Brazylia szuka ratunku w objęciach populizmu