Jest piątkowy wieczór 7 grudnia. W halach targowych w Hamburgu, gdzie odbywa się zjazd Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU), trwa część nieoficjalna. Przyciemniono światła, podano alkohol, miejsce obrad zmieniło się w salę balową. Wiadomo już, że nową szefową partii będzie Annegret Kramp-Karrenbauer, prawa ręka kanclerz Angeli Merkel. Niemal połowa delegatów głosowała jednak na konserwatystę Friedricha Merza. Kramp-Karrenbauer wie, że trzeba ich udobruchać, bo w przeciwnym razie chadekom grozi rozłam.
Proponuje więc, by sekretarzem generalnym CDU został 33-letni Paul Ziemiak, zaliczany – tak jak Merz – do prawego skrzydła partii. Szef chadeckiej młodzieżówki miał wcześniej odrzucić ofertę. Ale tego wieczoru, „w pobliżu parkietu”, Kramp-Karrenbauer raz jeszcze próbuje go przekonać, tym razem z powodzeniem. Gdy część delegatów bawi się do białego rana, Ziemiak szlifuje przemówienie, które ma wygłosić przed południem. Z Hamburga wróci już w nowej, dużo bardziej odpowiedzialnej roli.
Ziemiak to najmłodszy sekretarz generalny w historii CDU. W jego wieku Angela Merkel była jeszcze obywatelką NRD i nawet nie myślała o wielkiej polityce. Ale to jej pokolenie wciąż dominuje w Bundestagu i regionalnych Landtagach. Prezydent Francji Emmanuel Macron właśnie skończył 41 lat. Kanclerz Austrii Sebastian Kurz ma zaledwie 32 lata. W Berlinie najważniejsze stanowiska zajmują zaś polityczni weterani, tacy jak 64-letnia Merkel i młodszy o półtora roku prezydent Frank-Walter Steinmeier. Średnią wieku obniża Andrea Nahles, szefowa współrządzącej Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD), ale tylko trochę, bo zbliża się już do pięćdziesiątki.
– Niemiecka polityka jest opanowana przez pokolenie wyżu demograficznego, czyli 50-, 65-latków – potwierdza prof.