To nie pierwszy raz, kiedy pani Trump odważnie prezentuje swój unikatowy styl i łamie bezpieczne konwenanse. Szpilki podczas wizyty u powodzian, kolonialny kapelusz w Afryce – debata nad potencjalną estetyczną głuchotą Melanii trwa od początku prezydentury jej męża. Jakkolwiek się nie ubierze, zawsze kogoś obrazi.
Jakiś czas temu wprawiła Amerykanów w osłupienie, zakładając sportową kurtkę z wielkim napisem na plecach: „Nie obchodzi mnie to”. Media poświęciły kilka dni debatom nad ukrytym znaczeniem tejże kurtki. Melania najpierw zaprzeczała, oskarżając dziennikarzy o paranoję i szerzenie nieprawdopodobnych spekulacji. W końcu w jednym z wywiadów przyznała, że była to jej odpowiedź na ciągły atak krytyków.
Amerykańscy dziennikarze piszą do Białego Domu
Nic więc dziwnego, że teraz wszyscy staramy się zrozumieć, co do licha znaczą te wielkie, strojne, ociekające krwią choiny? Gdy „Washington Post” zwrócił się z tym pytaniem do biura pierwszej damy, otrzymał mało satysfakcjonującą odpowiedź: czerwień jest inspirowana karminowymi paskami na pieczęci prezydenckiej zaprojektowanej przez ojców założycieli. Symbolizuje odwagę i męstwo. No tak. Tego nie da się kupić. Wobec tego media społecznościowe uznały, że należy rozpocząć śledztwo na własną rękę i natychmiast ochoczo zabrały się do dzieła. Pomysłów nie brakuje.
Porównanie choinek do ubranych na czerwono niewolnic do rodzenia dzieci z serialu „Opowieść podręcznej” jest póki co najoryginalniejsze i najbardziej intrygujące. Oparty na książce Margaret Atwood serial stał się symbolem opresji kobiet w czasach Trumpa. Faktycznie. Choinkom brakuje tylko białych czepków.
Inni skojarzyli intensywną czerwień świątecznego Białego Domu z zalanymi krwią korytarzami z kultowej książki/filmu „Lśnienie” (Stephen King, Stanley Kubrick). Na Twitterze natychmiast pojawiły się słynne przerażające bliźniaczki w białych sukienkach – na tle choinek Melanii oczywiście. Pasuje jak ulał.
Choinki bardziej Halloween niż Boże Narodzenie
„Washington Post” przypomniał, że po katastrofie w Czarnobylu okoliczne lasy przybrały identyczny kolor na skutek promieniowania. Ktoś inny przerobił choinki na upiorne wersje potworów ciasteczkowych z „Ulicy Sezamkowej”, a jeszcze innym kojarzą się one z wielkimi szczotkami w myjni samochodowej.
Wszystkie te interpretacje zgadzają się co do jednego: choinki są przerażające i bardziej nadają się na Halloween niż Boże Narodzenie. Warto przypomnieć, że to już drugie święta Trumpów w Waszyngtonie, rok temu też była dekoracja i Amerykanie też nie byli zadowoleni. Zeszłoroczny „las” Melanii również był nietradycyjny, bo drzewka składały się z samym gałęzi i były srebrne. Kupa suchych badyli – szemrały media.
Melania, która podobno spędziła miesiące, przygotowując świąteczne dekoracje w Białym Domu, nie zraża się opiniami krytyków. Podczas dyskusji nad kryzysem opioidowym na Liberty University w Wirginii, gdy zapytano ją o czerwone choinki, odparła: „Żyjemy w XXI w. Każdy ma inny gust. Ja myślę, że choinki wyglądają fantastycznie. Na żywo są jeszcze piękniejsze”, zapewniła, zachęcając do odwiedzin w Białym Domu.
Zbyt homogeniczna czerwień
Brzmi niewinnie, prawda? Więc może zamiast doszukiwać się Bóg wie czego, powinniśmy zastanowić się nad sobą? Brytyjski magazyn „The Guardian” postanowił skonsultować się w tej sprawie z psychologami. Dlaczego czerwone choinki tak bardzo kłują nas w oczy? Wiadomo, zielony uspokaja, a czerwony kojarzy się z krwią, wściekłością i agresją. Zdaniem dr. Toby’ego Israela choinki Melanii są wyzywające, bo kwestionują naturę rozumianą jako zieleń, ale też i naturalny stan rzeczy (czyli tradycję).
Według amerykańskiego magazynu „The Cut” problemem jest nie tylko kolor, ale przede wszystkim monochromatyzm krwistego choinkowego lasu Melanii. Zbyt homogeniczna ta czerwień. Choinki zazwyczaj zachwycają różnorodnością kolorów i cieszą oczy kontrastem. Na choinkach zwykle dużo „się dzieje”, tu bombka, tam kokarda, tu cukierek – na strasznych drzewkach Melanii nie dzieje się nic. Pustka.
Melania nie chce z nami rozmawiać. Nie lubi nas. Bronią, którą z nami walczy, jest milczenie. Milcząco popiera politykę dzieci w klatkach. Stoi na straży królestwa Trumpa. Melania jest żoną swojego męża. Reprezentuje trumpowską rzeczywistość na opak, gdzie prawda jest kwestią do negocjacji. Niezależność Melanii – prowokacyjne gesty, za pomocą których komunikuje się z mediami, to parodia feminizmu. A gdyby zapytać jej męża o te choinki, nie miałby żadnego problemu, żeby odparować: „O co wam chodzi? Przecież są zielone”, nazywając całą sprawę polowaniem na czarownice. Polowaniem na czerwoną choinkę.
Schodząc z poziomu meta na ziemię – Amerykanie są w sumie niesamowicie konserwatywnym narodem. Bardzo dużo tu nostalgii i przywiązania do tradycji. Te tradycje są z europejskiego punktu widzenia śmiesznie młode, ale może właśnie o to chodzi, Ameryka jeszcze się nimi nie przejadła, jeszcze się na nich nie przejechała. Amerykanie chcą indyka na Święto Dziękczynienia, przed nim corocznej parady przed Macy’s w Nowym Jorku, a potem chcą leżeć na kanapie i oglądać sport. A na Boże Narodzenie lubią choinki. Zielone.