Teoretycznie znaczenie powinny mieć tylko: znajomość co najmniej trzech języków roboczych instytucji unijnych, doświadczenie w zarządzaniu, wiarygodność i skuteczność kandydata. A w praktyce liczy się też to, czy frakcja polityczna, która wystawia kandydata na następcę Jeana-Claude′a Junckera, uzyska większość w najbliższych wyborach do Parlamentu Europejskiego, oraz to, czy Radzie Europejskiej kandydat podpasuje, a przywódcy uznają go za jednego ze swoich.
Decydujące wybory do Parlamentu Europejskiego
Kluczowy wpływ na wyznaczenie następcy Junckera będą miały wybory do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się kilka miesięcy wcześniej (maj 2019 r.). Wybierając skład PE, Europejczycy pomogą wskazać nowego szefa Komisji Europejskiej, bo zgodnie z Traktatem Lizbońskim to przywódcy państwowi na forum Rady Europejskiej ustalają kandydata na przewodniczącego KE i proponują go parlamentowi, biorąc pod uwagę wyniki wyborów i to, kto ma w PE większość.
Manfred Weber, przedstawiciel młodego pokolenia
Na razie swoją kandydaturę z ramienia Europejskiej Partii Ludowej (EPL to największa frakcja w PE) zgłosił szef tej frakcji Niemiec Manfred Weber. Inżynier od środowiska, który z polityki w lokalnej Bawarii szybko przeskoczył do instytucji unijnych. Po dekadzie od wejścia do PE z szeregowego posła awansował na szefa frakcji. Jest pryncypialny w słowach, ale pragmatyczny w działaniu. Lubi publicznie akcentować swoje przywiązanie do wolności, demokracji i wartości chrześcijańskich, a jednocześnie ważniejsze niż wykluczenie węgierskiego Fideszu z jego rodzimej frakcji okazało się dla niego zachowanie przewagi liczebnej partii w PE. Obrońca praworządności, głośny krytyk rządów PiS i przeciwnik Nord Stream 2.
Choć w porównaniu z dotychczasowymi szefami KE 46-letni Weber jest politycznie niedoświadczony i brak mu charyzmy, to jako przewodniczący Komisji byłby przedstawicielem nowego pokolenia i miałby szansę pogodzić różne nurty partii chadeckiej – jego twarde stanowisko w sprawie migracji zadowoliłoby Wiktora Orbána i kanclerza Austrii Sebastiana Kurza, a pryncypialna retoryka spodobałaby się liberałom.
Alexander Stubb, celebryta z Finlandii
Bezpośrednim konkurentem Webera jest były fiński premier Alexander Stubb. Reprezentuje mniej konserwatywne skrzydło Europejskiej Partii Ludowej i jest mniej niż Weber wyrozumiały dla Orbána. Pytany niedawno o podejście EPL do zasiadających w ich szeregach posłów z Fideszu, odpowiedział, że powinno się ich zawiesić. Stubb jest wiceprzewodniczącym Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Otwarty, elegancki i towarzyski. Aktywny w mediach społecznościowych, triatlonista, raczej celebryta niż skromny i cichy Fin. Mówi w pięciu językach i pracował dla czterech unijnych instytucji, w tym jako eurodeputowany.
Chadecy jeszcze bez głównego kandydata
Przez jakiś czas liderem chadeków był Francuz Michel Barnier, obecny unijny negocjator ds. brexitu. Ale we wrześniu wycofał się z wyścigu, oświadczając, że jego obowiązkiem i odpowiedzialnością są negocjacje i to im chce się całkowicie poświęcić. Chadecy wyłonią głównego kandydata 8 listopada.
Wiceprzewodniczący Frans Timmermans
Z kolei Partia Europejskich Socjalistów wybierze kandydata na początku grudnia. Na razie pewne jest, że nie będzie startował lider frakcji Niemiec Udo Bullmann, a w puli nazwisk, które naprawdę się liczą, są teraz Holender Frans Timmermans, wiceprzewodniczący KE, który zajmuje się m.in. procedurą praworządności uruchomioną wobec Polski, oraz Słowak Maroš Šefcovic, wiceszef komisji ds. unii energetycznej.
Timmermans jest już rozpoznawalny. Przebił się do pierwszego szeregu jako obrońca europejskich wartości przed autorytarnymi zapędami populistów. Ma poparcie własnego rządu. Poza tym Holandia nie jest krajem z wielkiej unijnej szóstki, co działa na jego korzyść, bo na czele Komisji staje zazwyczaj polityk z mniejszego kraju (Barroso był z Portugalii, a Juncker z Luksemburga).
57-letni Timmermans zamierza też stanąć na czele listy socjaldemokratycznej Partii Pracy w najbliższych wyborach do europarlamentu. W praktyce oznacza to, że najpóźniej w kwietniu będzie musiał wziąć urlop od swoich obowiązków w Komisji, a jego zadania zostaną przydzielone innym komisarzom.
Maroš Šefcovic od euro
Oficjalny konkurent Timmermansa Maroš Šefcovic jest byłym słowackim dyplomatą, ambasadorem w Izraelu i przy Wspólnotach Europejskich. Od 2010 r. pracował w Komisji Europejskiej, najpierw jako komisarz ds. edukacji, kultury i młodzieży, ds. stosunków międzyinstytucjonalnych i administracji, a obecnie ds. unii energetycznej. Chęć kandydowania na stanowisko przewodniczącego KE ogłosił zaledwie miesiąc temu. Uzyskał poparcie dziesięciu ugrupowań socjalistycznych. Zamierza skupić się na kwestiach dotyczących wzmocnienia międzynarodowej roli euro.
Czytaj także: Co dziś gryzie Unię Europejską?
Kandydaci bez większych szans
Poza tym po lewej stronie sceny politycznej brano też pod uwagę m.in. szefową unijnej dyplomacji Federikę Mogherini i obecnego komisarza ds. gospodarczych i finansowych Pierre′a Moscoviciego. Mogherini już sprawuje jedno z czterech najważniejszych stanowisk w Unii, więc ma potrzebne doświadczenie. Poza tym jest młoda (44 lata) i jest kobietą. Socjaliści jednak raczej nie wygrają europejskich wyborów, a poza tym kandydata proponuje Rada Europejska, a więc szefowie państw i rządów. Trudno więc sobie wyobrazić, aby stworzony przez prawicowych i lewicowych populistów rząd zgłosił wywodzącą się z socjaldemokratów Mogherini.
Podobną sytuację ma Moscovici. Jego francuska Partia Socjalistyczna poniosła porażkę w ostatnich wyborach. Prezydent Francji Emmanuel Macron ma ambicję powołania własnego ogólnoeuropejskiego ruchu, nadal nie przyłączył swego ugrupowania En Marche! do żadnej istniejącej europejskiej partii politycznej. Może się okazać, że jeśli EPL (centroprawica) i Socjaliści (centrolewica) nie zdobędą w sumie 50 proc. miejsc w PE, to ruch Macrona będzie rozdawał karty. Moscovici nie ma więc szans na poparcie rządu. Dlatego coraz częściej słychać o tym, że się wycofa.
Czytaj także: Czy Unia Europejska przetrwa
W nowym Parlamencie Europejskim wszystko będzie możliwe
Choć proces wyboru na przewodniczącego KE jest określony, pozostaje sporo niewiadomych. Trudno dziś przewidzieć, jak się wszystko ułoży. Nowy Parlament Europejski będzie miał nową równowagę sił, więc wszystko jest jeszcze możliwe. Poza tym zawsze niespodziewanie może się pojawić nowy kandydat, tak jak np. jeden z populistycznych szefów włoskiego rządu Matteo Salvini, który zaczął przebąkiwać o ewentualnym kandydowaniu na szefa KE. I tak cała układanka może się rozsypać.