Władimir Putin jest przeciwny powstaniu niezależnej od Moskwy Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej. Zapowiada obronę praw wiernych kościoła prawosławnego na Ukrainie. Nie w Rosji, na Ukrainie. Podległy mu patriarcha Moskwy zrywa stosunki z patriarchą Konstantynopola, który wspiera Ukrainę. Czy Rosja wywoła nową wojnę, tym razem religijną?
To jeszcze nie schizma, na razie moskiewski patriarchat jedynie obraził się na patriarchę Konstantynopola Bartłomieja, który przywrócił do łask uznawane dotychczas za nielegalne dwie ukraińskie cerkwie oraz uznał za nieważny dekret z XVII w. podporządkowujący prawosławny Kijów Moskwie. Tymi decyzjami otworzył prawną, legalną drogę do stworzenia samodzielnej ukraińskiej cerkwi prawosławnej. Utrata „kanonicznego terytorium” to dla patriarchy moskiewskiego mniej więcej to samo co rozpad Związku Radzieckiego dla Putina. Myślenie Cyryla i Putina o porządku świata i Bogu jest z tego samego źródła – KGB.
Czytaj także: Ukraińska cerkiew zrywa z Moskwą
Mińskie restrykcje
W odpowiedzi na otwartą i wspieraną przez znaczą część prawosławnego świata propozycję Bartłomieja Cyryl zorganizował Synod Rosyjskiej Prawosławnej Cerkwi w Mińsku. Chciał podkreślić, że nie jest sam, a także osobiście przeciwstawić się zwolennikom autokefalii cerkwi białoruskiej. Liczył też na poparcie prezydenta Łukaszenki, niestety prezydent jak zwykle w kontaktach z Kremlem zachowywał białoruską podejrzliwą neutralność.
W perspektywie przyznania autokefalii Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Synod Miński zabronił swoim wiernym i duchownym kontaktów liturgicznych z Konstantynopolem. Z modlitwy w jego cerkwiach od teraz trzeba będzie się spowiadać, duchowni zaś poniosą karę, łącznie z wykluczeniem z moskiewskiej cerkwi. Restrykcje przyjęte w Mińsku dotyczą głównie prawosławnych Rosjan żyjących za granicą, w Grecji, Paryżu, tam, gdzie są cerkwie podporządkowane patriarsze Bartłomiejowi. Dekret Synodu nie zabrania spotkań duchownych poza cerkwiami, na neutralnym terenie mogą spiskować. Od kilku miesięcy duchowni moskiewskiego patriarchatu nie otrzymują greckich wiz i nie mogą odwiedzać Góry Athos i Aten – to sankcje Greckiego Kościoła Prawosławnego za lekceważący stosunek do patriarchy Bartłomieja.
Zatem Synod Miński jedynie rozszerzył sankcje na swoich duchownych i wiernych. Kuriozalny krok. Obiecał z nich zrezygnować, jeśli Konstantynopol wróci na swoje „kanoniczne terytorium” i wycofa „niekanoniczne decyzje” w sprawie Ukrainy. Jeśli nie, to będzie schizma, kolejne rozdzielenie na śmierć i życie – lub „zimna wojna”, jak przy przyznaniu autokefalii Estońskiej Cerkwi Prawosławnej, jeśli sięgnąć do ostatnich przykładów. Moskwie brakuje argumentów w sporze z udziałem prawosławnego świata, stąd eksplozje negatywnych emocji i straszenie wszystkich dokoła.
Gest Poroszenki
Zarówno Konstantynopol, jak i Kijów przyjęły to histeryczne przedstawienie z trzaskaniem drzwiami cerkwi ze zrozumieniem. Prezydent Poroszenko postanowił nawet przy tej okazji przekazać Cerkiew pod wezwaniem Św. Andrzeja w Kijowie w historycznej dzielnicy miasta patriarsze Bartłomiejowi. Symboliczny, polityczny gest we właściwym momencie.
Znacznie gorszym dla szybkiego zakończenia procesu usamodzielnienia się ukraińskiej cerkwi prawosławnej byłoby, gdyby Moskwa zmieniła dotychczasowe stanowisko, wsparła ten proces, zachowując tym samym wpływ na jego przebieg. Zwolennicy kompromisu z Ukrainą są jednak w zdecydowanej mniejszości.
Niestety cerkiew moskiewska od początku podporządkowała swoje działania Kremlowi i wspólnej z nim wizji Rosyjskiego Świata, wsparła aneksję Krymu i wojskową interwencję Rosji w Donbasie. Jest cerkwią państwową.
Czytaj także: Prawosławni staliniści na zapleczu Kremla
Putin potrzebuje nowej wojny?
Synod Miński poprzedziło posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Rosji pod przewodnictwem prezydenta Władimira Putina. Oświadczono tam, że Rosja będzie broniła praw wiernych prawosławnej cerkwi, ale metodami dyplomatycznymi i politycznymi. Patriarcha Cyryl realizował w Mińsku jego wytyczne.
Nie brak głosów w samej Rosji, że nowa wojenka przy wewnętrznych kłopotach Władimira Putina i jego systemu jest potrzebna i możliwa. W tym scenariuszu potrzebne są zdjęcia z przejmowania siłą cerkwi na Ukrainie, a najbardziej krew w cerkwi. Takie wizje przedstawia w rosyjskich mediach patriarcha Cyryl. Moskiewskie media przypominają zaś, że banderowcy dostali już broń od Stanów Zjednoczonych, a za patriarchą Bartłomiejem stoi Departament Stanu, który od lat przygotowywał tę wrogą dla Rosji intrygę.
W Moskwie zdają sobie sprawę, że powstanie i uznanie przez świat niezależnej ukraińskiej cerkwi prawosławnej to kolejna porażka Putina i jego koncepcji rosyjskiej strefy wpływów. Na dzisiaj wydaje się ona nieunikniona. Trudno jednak być prorokiem na Wschodzie.
Czytaj także: Metropolita Filaret o stosunkach polsko-ukraińsko-rosyjskich