Francuz w Barcelonie
Były premier Francji startuje w wyborach na mera Barcelony
Co można zrobić, jeśli nie poszło ci w krajowej polityce? Można zmienić kraj. Manuel Valls, były premier Francji, w maju chce startować na mera Barcelony. Oryginalnie socjalista, który kierował rządem w latach 2014–16 za prezydenta François Hollande’a, bez powodzenia próbował załapać się do drużyny Emmanuela Macrona. Teraz przeszedł na pozycje centroprawicowe i najpewniej w maju stoczy bój o stolicę Katalonii z obecną mer Adą Colau z lewicy.
To pierwszy taki przypadek w Unii Europejskiej, że były szef rządu walczy o merostwo w innym kraju. Tę samą drogę przeszedł Gruzin Micheil Saakaszwili, ale burmistrzem ukraińskiej Odessy został z mianowania i wcześniej nie miał związków z tym miastem. Tu się różnią, bo akurat Valls ma papiery na Barcelonę. Jego ojciec był znanym katalońskim malarzem, który musiał uciekać z kraju za czasów reżimu Franco. Valls urodził się Barcelonie podczas jednego z urlopów spędzanych tam przez rodziców. W domu mówiło się po katalońsku, Valls zna też świetnie hiszpański.
Podczas pierwszego wiecu w Barcelonie zapowiedział, że będzie walczył z biedą, bezrobociem i wykluczeniem społecznym. Nie interesuje go suwerenność Katalonii, bo ta – jak twierdzi – już dziś najlepiej realizuje się w ramach Unii. Dostał poparcie Ciudadanos, drugiej największej partii w Hiszpanii, ale pokonać obecną mer będzie mu bardzo trudno. Złośliwcy wyciągają Vallsowi, że gdyby mu nie poszło w Barcelonie, jego matka ma jeszcze włoskie korzenie.