Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Słabe kadry w złej sprawie. Jak PiS obsadza placówki dyplomatyczne

Ambasador Głębocki podczas składania listów uwierzytelniających u prezydenta Włoch Sergia Mattarelli Ambasador Głębocki podczas składania listów uwierzytelniających u prezydenta Włoch Sergia Mattarelli MSZ
Ledwo nasze państwo za niemałe pieniądze wysłało na placówkę do Rzymu nowego ambasadora (to nie tylko klasa biznes, ale przeprowadzka całej rodziny), ten po trzech tygodniach złożył rezygnację. Coś dziwnego.

Jak z kabaretu. Ledwo nasze państwo za niemałe pieniądze wysłało na placówkę do Rzymu nowego ambasadora (to nie tylko klasa biznes, ale przeprowadzka całej rodziny), ten ledwie po trzech tygodniach złożył rezygnację. Coś dziwnego. Ale ledwie złożył rezygnację, zaraz dosłownie po dwu dniach ją odwołał.

Czytaj także: W świecie dyplomacji coraz gorzej z kindersztubą

Jak PiS obsadza placówki dyplomatyczne

Chodzi – jak podali koledzy z Wirtualnej Polski – o byłego posła PiS Konrada Głębockiego, który najwyraźniej sobie na stanowisku nie radził, choć był protegowanym samego prezesa. Ale ponieważ protegowanym nie wypada się wycofać, więc ktoś wycofał jego wycofanie. Z przecieków dyplomatycznych wynika, że Głębocki nie do końca trzyma formę górnych partii organizmu, ale przypadek z kategorii „stanowisko go przerasta” nie jest jednostkowy.

Czasem władza mianuje ambasadorem nie zawodowego dyplomatę, lecz zasłużonego amatora, niekoniecznie nawet głupiego, ba, bywało, że wybitnego specjalistę. By nikogo nie wyróżniać, podam przykład abstrakcyjny: Jedzie na placówkę profesor od wojskowych turbin parowych i swój autorytet zawodowy – przez brak doświadczenia i wyczucia przenosi na otoczenie w obcej stolicy, żądając dla siebie ukłonów i uznania. Konfliktuje się z pracownikami i otoczeniem, to zdaje się przypadek Głębockiego.

Dyplomacja to rzemiosło

Są i inne. W kręgu dyplomatycznym krążą opowieści o ambasadorze, który wywołał skandal na dużym lotnisku, bo nie chciał zdjąć butów do kontroli bezpieczeństwa i żądał dla siebie specjalnych przywilejów. Inny dyplomata zasnął pijany w samochodzie na skraju autostrady nazajutrz po przyjeździe na placówkę. Kadry bez doświadczenia? No, ale przecież nie jest to wielkie nieszczęście, mogło być gorzej – mógł zostać ministrem i bezkarnie przetrzebić Puszczę Białowieską. Tak czy inaczej, rezygnacja po trzech tygodniach i bezzwłoczne odwołanie rezygnacji – źle wróży misji byłego posła. Ten nerwowy pośpiech za bardzo kontrastuje z Rzymem, który jest przecież Miastem Wiecznym.

Oczywiście lepiej, gdy ambasador jest człowiekiem rozsądnym i szczególnie uprzejmym. Jeśli ma komuś powiedzieć, by sobie poszedł won – ma to uczynić w taki sposób, by ten pogoniony myślał, że wysyłają go na atrakcyjną wycieczkę. Ale dyplomacja to rzemiosło, to nie polityka. Bo przecież ambasador jest zaledwie wykonawcą polityki rządu. Nawet najlepszy ambasador nie pomoże krajowi, którego rząd prowadzi szkodliwą politykę.

Na przykład na pytanie w zagranicznym towarzystwie, czy w Polsce są problemy z praworządnością albo sugestię, że łamie się konstytucję – nasz ambasador co odpowiada? Albo jak pytają go, czy to prawda, że przywódca kraju zaleca sędziom rozstrzyganie procesów nie według prawa i poczucia sprawiedliwości, lecz według narodowości podsądnych? Oczywiście ambasador, dobry czy zły, mówi, że to nieprawda, że kraj ma najmądrzejszych przywódców i prowadzi wspaniałą politykę. Wedle starego powiedzenia: ambasador to porządny człowiek, który kłamie w interesie kraju.

Ambasador, który nie mógł być twarzą polityki Trumpa

Zaraz, zaraz – w interesie kraju? Czyż obrona praworządności nie leży w interesie kraju? Doprawdy, nie ma co zazdrościć dzisiejszym polskim ambasadorom. Co najwyżej przypomnieć przypadek ambasadora USA w Estonii Jima Melville’a, który dwa miesiące temu złożył rezygnację po 33 latach służby publicznej. Uznał, że nie może być za granicą twarzą polityki Donalda Trumpa. No, ale to doprawdy postawa nieledwie bohaterska i nie każdy może sobie na nią pozwolić.

Czytaj także: MSZ – resort dziwnych kroków

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną