AGNIESZKA ZAGNER: – Po wizycie Andrzeja Dudy w Białym Domu dziś mówi się przede wszystkim o zdjęciu: prezydent Donald Trump siedzi przy biurku i podpisuje dokument, a prezydent Polski stoi pochylony nad dokumentem z długopisem w dłoni. Czy takie zdjęcie w ogóle powinno powstać?
JAN WOJCIECH PIEKARSKI: – Nie należy obwiniać osoby, która wykonała zdjęcie, tylko kogoś, kto do takiej sytuacji dopuścił. To niedopuszczalna wpadka polskiego protokołu dyplomatycznego, który przygotowując wizytę prezydenta Polski za granicą, powinien starannie omówić wszystkie z tym związane szczegóły. Przed każdą wizytą zagraniczną do kraju przyjmującego wysyłana jest grupa tzw. advance team, która spotyka się z protokołem dyplomatycznym, służbami bezpieczeństwa i pracownikami zajmującymi się politycznymi aspektami wizyty i omawia ją w każdym aspekcie: bezpieczeństwa, treści umów, protokołu i zakresu tzw. gościnności, czyli zakwaterowanie itp. Na tej podstawie opracowuje się potem książeczkę z programem wizyty prezydenta w Waszyngtonie, gdzie jest opisane również to, gdzie kto stoi przy robieniu zdjęcia, żeby nie było takiego tańca jak polska para prezydencka, która nie wiedziała, po której stronie państwa Trumpów mają stanąć. Podpisywanie dokumentu na stojąco to wielka niezręczność.
Może po prostu prezydent został zaskoczony?
Takie zaskoczenia nie powinny mieć miejsca. Nawet jeśli nie było pewne, że deklaracja będzie podpisana, należało ją wpisać do tej książeczki wariantowo i zadbać, by były ku temu odpowiednie warunki. Dokumentów nie podpisuje się na kolanie. Podpisywanie umowy międzypaństwowej czy dokumentu międzypaństwowego to jeden z najważniejszych aktów podczas wizyty i powinno odbywać się to zgodnie z regułami, czyli są flagi obu państw, jest stół, dwa krzesła, na których siedzą przedstawiciele obu państw jako równorzędni partnerzy, zaś stoją techniczni pracownicy protokołu dyplomatycznego czy departamentu prawnotraktatowego, którzy podają, a następnie przekładają do podpisu dokumenty – najpierw podpisuje się „własny” komplet, a następnie ten podpisany przez przedstawiciela innego państwa. Jak to powinno wyglądać można sprawdzić, oglądając w internecie wideo z podpisanej umowy między Stanami Zjednoczonymi a Chinami – gdzie przy dużym stole siedzą obaj przywódcy i nie ma żadnego uchybienia protokołu. W tym przypadku niedopuszczalne było to, że prawdopodobnie protokół dyplomatyczny nie uzgodnił tego z protokołem Departamentu Stanu, który obsługuje również Biały Dom. Niedopuszczalne było również to, że prezydent, kiedy został skonfrontowany z sytuacją, w ogóle się zgodził na formułę, że on będzie stał obok rozwalonego w swoim fotelu prezydenta Trumpa. Nie powinien dopuścić do zajęcia pozycji polskiego giermka, który stoi przy władcy.
A jeśli protokół to wszystko uzgodnił, a to Donald Trump zmienił w ostatniej chwili reguły gry? Jak powinien zachować się prezydent Duda?
Prezydent Polski powinien być bardziej asertywny. Należało np. stwierdzić: „Dobrze, w takim razem usiądźmy obaj do podpisania tej umowy”. Ewentualnie po podpisaniu przez siedzącego przy biurku Donalda Trumpa powinien wymóc na nim, że „teraz jego kolej”, i usiąść do podpisu. Wtedy amerykański prezydent zrozumiałby, że ma do czynienia ze świadomym i dumnym przedstawicielem innego państwa.
Usiąść przy biurku amerykańskiego prezydenta w Gabinecie Owalnym? To dopuszczalne?
Tak, jeśli nie było innej możliwości, by prezydent mógł usiąść i podpisać dokument. Przy tym biurku i w tym fotelu różni ludzie siadali, bywało też, że dzieci.
Nawet jeśli polski protokół nie dopilnował, prezydent nie wykazał się refleksem, to czy nie powinniśmy liczyć, że sprawy dopilnuje amerykański protokół?
Oczywiście, ale nie powinniśmy oglądać się na Amerykanów. Od tego jest szef polskiego protokołu dyplomatycznego, który powinien towarzyszyć prezydentowi i interweniować, by nie dopuścić do sytuacji, w której nasz prezydent byłby postawiony w niekomfortowej pozycji. W tym przypadku wyszło tak, że uśmiechnięty prezydent Duda robi dobrą minę do złej – z punktu widzenia PR – gry.
Takie wpadki w polityce sporo kosztują?
Nawet jeśli była to wpadka protokołu, to prezydent również swoim zachowaniem naruszył majestat Rzeczypospolitej, której jest reprezentantem. Nie wyglądało to dobrze, przebiło się to nawet do światowych mediów, jest komentowane w bardzo nieprzychylny sposób, a jednocześnie przykrywający sens i meritum tej wizyty oraz podpisanego dokumentu.
Czytaj także: W świecie dyplomacji coraz gorzej z kindersztubą
Jan Wojciech Piekarski był ambasadorem Polski w Belgii i Luksemburgu oraz w Izraelu, w latach 90. stał też na czele Protokołu Dyplomatycznego RP. Obecnie prowadzi szkolenia z zakresu protokołu dyplomatycznego w Europejskiej Akademii Dyplomacji.