Pytanie, czy władze Polski są gotowe respektować przyszłe orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE co do Sądu Najwyższego i innych pisowskich ustaw sądowych, było najważniejszym punktem wtorkowego wysłuchania Polski w Radzie UE w ramach artykułu 7. Jednak klarownej odpowiedzi nie usłyszał ani Frans Timmermans, ani ministrowie z kilku krajów Unii, którzy powtarzali je Konradowi Szymańskiemu.
Czytaj także: Nadzwyczajna kasta sędziów PiS
Czy Unia zatrzyma burzenie Sądu Najwyższego w Polsce?
Szymański za zamkniętymi drzwiami przypominał, że „Polska ma historię wypełniania nawet trudnych orzeczeń TSUE”, ale jednocześnie odmówił „kreślenia przyszłych scenariuszy” w sprawie unijnego Trybunału. Potem Timmermans podczas konferencji prasowej ponownie – tym razem publicznie – wzywał polski rząd do jednoznacznego określenia się, czy będzie wypełniać wszystkie wyroki TSUE, także w kwestii praworządności. Sprecyzował, że do tej pory nie otrzymał takich jednoznacznych zapewnień ze strony Warszawy. Ta kwestia staje się teraz coraz bardziej paląca, bo Komisja Europejska już w tę środę najprawdopodobniej zdecyduje o skierowaniu skargi do TSUE na Polskę w związku z czystką emerytalną w SN.
Ta nowa skarga do TSUE – przynajmniej na gruncie unijnego prawa – byłaby szansą, by w ostatnim momencie zatrzymać burzenie SN. Timmermans zaproponuje bowiem reszcie komisarzy UE połączenie tej skargi z prośbą z Komisji Europejskiej, by TSUE nałożył „środek tymczasowy”, czyli zamroził przepisy o czystce emerytalnej w SN. Bywa, że wiceprezes TSUE, do którego należą postanowienia o tak doraźnych działaniach, podejmuje decyzje nawet w niecały tydzień od wpłynięcia wniosku od Komisji Europejskiej. Ale czy to zadziała? Przecież o zawieszeniu tych przepisów zdecydował już Sąd Najwyższy w związku ze swymi zapytaniami prejudycjalnymi, a PiS podważa prawomocność tej decyzji. Wprawdzie prawo TSUE do nakładania środka tymczasowego jest zapisane bezpośrednio w Traktacie o Funkcjonowaniu UE, ale czy – mimo tak silnego umocowania – posłuchają tego polskie władze?
Konstytucja nad traktatami unijnymi?
W historii sporu Polski z Unią o praworządność słowa o „przekraczania Rubikonu” już się właściwie zużyły. Nawet trudno znaleźć porównanie dla tego, co może dziać się po jawnym odrzuceniu werdyktów TSUE. W Brukseli słychać obawy, że polski Trybunał Konstytucyjny pod kierownictwem Julii Przyłębskiej może zacząć – na polityczne zamówienie – generować orzeczenia podważające decyzje TSUE (czy też przepisy, na których będą oparte) jako sprzeczne z polską konstytucją.
Jasno określoną wyższość konstytucji nad traktatami unijnymi ma sporo krajów Unii. A niemiecki Trybunał z Karlsruhe kilka lat temu nawet przypomniał prymat niemieckiej „tożsamości konstytucyjnej” nad prawem Unii w swym pytaniu prejudycjalnym dotyczącym polityki monetarnej EBC (podczas kryzysu UE). Ale nie doszło do otwartej konfrontacji systemów prawnych, jaką groziłby polsko-unijny konflikt o to, czy TSUE ma prawo do zajmowania się oceną zmian w polskim wymiarze sprawiedliwości. Jedyna osiągalna sankcja dla Polski w ramach art. 7, czyli przyjęcie deklaracji Rady UE o „wyraźnym ryzyku poważnego naruszenia” wartości podstawowych, byłaby niczym w porównaniu z koszmarną i nieprzewidywalną burzą, której Szymański nie chciał z góry zdusić (a zapewne nie był do tego uprawniony) krótkim zdaniem, że orzeczenia TSUE pozostaną dla Polski ostateczne.
Czytaj więcej: Sędziowie od Ziobry