Zakonnice od tygodnia protestują przed gmachem sądu w stanie Kerala. Domagają się aresztowania biskupa oskarżanego o wielokrotny gwałt na misjonarce. To pierwszy raz, gdy o przemoc seksualną w Indiach oficjalnie oskarżony zostaje wysokiej rangi duchowny. Dopiero pod naciskiem demonstrujących i opinii publicznej lokalna policja wezwała biskupa – przesłuchanie odbędzie się w czwartek 20 września.
Czytaj także: Gwałty były i są narzędziem polityki w Indiach
Kościół odrzuca oskarżenia pod adresem biskupa
Popierające protest organizacje chrześcijańskie skierowały petycję do sądu najwyższego Kerali, stanu na południu Indii. Domagają się w niej natychmiastowego aresztowania biskupa, zatrzymania jego paszportu i zablokowania kont. Tymczasem policja odpowiada, że nie zgromadziła jeszcze dość dowodów, by postawić go w stan oskarżenia.
„Mamy tu do czynienia z przypadkiem, w którym kobieta stawia zarzuty wysoko postawionemu i wpływowemu duchownemu. Kościół i sąd powinny się tej sprawie przyglądać ze szczególną ostrożnością – mówił John Dayal z Indyjskiej Unii Katolików. – Prawo kanoniczne powinno nakazywać biskupom oskarżonym o przestępstwa seksualne dymisję lub pozwalać zawiesić ich w obowiązkach do czasu ustalenia winy” – dodawał.
Na razie jednak Kościół katolicki odrzuca oskarżenia, a przesłuchiwane były tylko zakonnice. Aktywiści alarmują, duchowieństwo oraz partie polityczne w Kerali naciskają na policję, by umorzyła śledztwo lub zmieniła jego kierunek, próbują także zastraszeń i przekupstwa. Najważniejsza telewizja informacyjna nad Gangesem, NDTV, poinformowała, że bratu gwałconej zakonnicy zaoferowano łapówkę za zmuszenie jej do milczenia i wycofania zarzutów.
114 stron zeznań
O sprawie głośno zrobiło się w zeszłą sobotę – pierwszego dnia protestu. Ale naprawdę zaczęła się już 27 czerwca, gdy zakonnica należąca do zgromadzenia Misjonarek Jezusa złożyła liczące 114 stron zeznanie na posterunku policji w Kochi – porcie, w którym żyją najstarsze w Indiach społeczności chrześcijańskie i żydowskie, i gdzie pierwotnie pochowano Vasco Da Gamę, portugalskiego odkrywcę, który dotarł do Indii w 1498 r., by rozwijać handel i promować religię katolicką.
Zakonnica zarzuciła starszemu od niej o sześć lat biskupowi, że w latach 2014–16 co najmniej trzynastokrotnie dopuścił się na niej gwałtu. Do przemocy miało dochodzić w pokoju na terenie misji św. Franciszka w Kochi.
Biskup twierdzi, że to zemsta
Biskup na co dzień pracował w Dźalandhar, mieście przy granicy z Pakistanem. Prawnik reprezentujący duchownego zaprzeczył zarzutom, sam ksiądz twierdzi, że są one motywowane zemstą. Rzecznik diecezji w Dźalandhar oświadczył, iż biskup regularnie podróżował do Kerali z powodów zawodowych, a zarzuty sformułowane przez siostrę nazwał fałszywymi i zapewnił o pełnym wsparciu dla duchownego.
Inni hierarchowie katoliccy w Indiach nazwali oskarżenie manipulacją, a wręcz spiskiem ruchu antychrześcijańskiego. W ten sposób podważane są zarzuty stawiane przez zakonnicę, to także próba przekierowania uwagi i wykorzystania sporu Kościoła z konserwatywnymi organizacjami hinduistycznymi. Obie strony zarzucają sobie wrogie działania – hinduiści rozprzestrzeniają informacje o rzekomych przymusowych nawróceniach na chrześcijaństwo, sami są zaś oskarżani o zorganizowanie ataków na katolików i kościoły.
Kościół ujawnia dane ofiary
Powodem do rozpoczęcia protestów, odbywających się pod hasłem „Ocalmy nasze siostry”, był brak działania policji i sądów, a bezpośrednią iskrą stało się wystąpienie lokalnego parlamentarzysty, który nazwał zakonnicę prostytutką, bo nie zgłosiła gwałtu za pierwszym razem.
W ostatnich dniach członkowie indyjskiego duchowieństwa ujawnili jej nazwisko i zdjęcie mediom, czym złamali prawo chroniące anonimowość ofiar przemocy seksualnej. Ujawnienie tożsamości dobrze ilustruje, dlaczego ofiary tak rzadko decydują się informować o przestępstwach. W 94,6 proc. przypadków sprawcami gwałtów w Indiach są osoby znane i bliskie ofierze. Kobiety obawiają się zgłaszać na policję, gdzie też często spotykają się z lekceważeniem, szyderstwem, odmową przyjęcia zgłoszenia.
Czytaj także: Sytuacja kobiet w Indiach wciąż się pogarsza
Milion chrześcijan w Kerali
W Indiach żyje około 27 mln chrześcijan i stanowią oni zaledwie 2,3 proc. obywateli, jednak w Kerali proporcje te są wyższe – żyje tu milion wyznawców religii chrześcijańskiej, co piąty mieszkaniec stanu.
Znajdująca się teraz w centrum uwagi 46-letnia zakonnica wysłała do Giambatisty Diquattro, wysłannika Watykanu w Indiach, list, w którym wskazała, że oskarżony biskup i jego współpracownicy, wykorzystując zamożność diecezji, próbują wpłynąć na tok dochodzenia. Pisała także: „Ten rodzaj milczenia władz duchowych i ochrona sprawców mogą stworzyć sytuację, w której Kościół straci zaufanie społeczeństwa”. Ambasada Watykanu w New Delhi odmawia komentarzy, zaś przełożeni zakonu Misjonarzy Jezusa w oficjalnym piśmie potępili siostry z kongregacji za protest i nazwali go „próbą ukrzyżowania niewinnego człowieka”.
O przemocy „szeptem”
Media okrzyknęły tę sprawę indyjskim „momentem Spotlight”, nawiązując do przypadków przemocy seksualnej wśród amerykańskich duchownych, nagłośnionej w 2003 r. dzięki przełomowemu śledztwu dziennikarzy „The Boston Globe” (reportaże nagrodzono Pulitzerem, a ekranizację tej historii w 2015 r. dwoma Oscarami). Dotychczas o przemocy seksualnej w Kościele katolickim mówiono i pisano „szeptem”. Oskarżenia duchownych pojawiały się niezmiernie rzadko i dotyczyły osób na średnich lub niższych szczeblach w hierarchii. Zakonnice opuszczały zgromadzenia i dopiero wtedy, np. w książkach autobiograficznych (jak „Swasthi” siostry Mary Chandy, która wystąpiła z zakonu i samodzielnie prowadziła sierociniec), opisywały przemoc, przypadki pozbywania się ciąży przez zakonnice lub zabójstwa noworodków w zakonach.
W czerwcu tego roku 34-letnia kobieta w Kerali oskarżyła trzech księży, którzy mieli dopuścić się na niej gwałtu po tym, gdy w czasie spowiedzi wyznała, że jako nastolatka padła ofiarą napaści seksualnej. Aktualnie w Indiach toczą się śledztwa dotyczące gwałtów lub napaści popełnionych przez kilkunastu księży. Jednak prawdziwa skala tego typu przestępstw nad Gangesem pozostaje niezbadana i nieznana.
Narodowa Komisja do spraw Kobiet w Indiach wezwała policję do przeprowadzenia szybkiego dochodzenia, tymczasem śledczy tłumaczą swą powolność niedawnymi powodziami w regionie (ulewy monsunowe spowodowały największą od dekad katastrofę naturalną w Kerali).
Czytaj także: Przemoc seksualna w Indiach. Gwałt co 20 minut
Czy Indie we właściwy sposób walczą z przemocą seksualną?
Od 2012 r. w Indiach trwa burzliwa dyskusja dotycząca przemocy seksualnej. Po brutalnym zgwałceniu i zamordowaniu studentki Jyoti Singh w delhijskim autobusie rozpoczęły się masowe protesty, wzrosła liczba zgłaszanych przez kobiety przypadków przemocy. Jednak zdaniem Human Rights Watch oraz indyjskich organizacji pozarządowych zmiany, jakie władze i sądy zaczęły wprowadzać na skutek tych wydarzeń, idą w złym kierunku. Zaostrzone zostały kary dla gwałcicieli, ale zamiast odstraszać, wydają się rozjuszać sprawców. W czerwcu Indiami wstrząsnęła historia ośmiolatki wielokrotnie zgwałconej, a także torturowanej i zamordowanej w Kaszmirze.
Sąd najwyższy w Kerali uznał, że na razie dochodzenie w sprawie biskupa Mulakkal prowadzone jest prawidłowo, a żądanie natychmiastowego aresztowania nie jest zasadnie w przypadku czynów popełnionych dwa lata temu. Przełom w sprawie przynieść może czwartkowe przesłuchanie biskupa przez indyjską policję.
Czytaj także: Jak dobrze zarobić, będąc guru w Indiach