„Smutna metafora Rosji” – tak opozycyjna „Novaja Gazeta” zatytułowała swoją relację z protestów przeciwko reformie emerytalnej Władimira Putina, do których doszło 9 września. Policja biła pałkami ludzi demonstrujących w Moskwie i przeszkadzających w obchodach święta miasta. Prawie tysiąc osób w 33 miastach zostało zatrzymanych z zarzutem udziału w nielegalnej demonstracji. Władze nie zgodziły się na pikiety opozycji, wydały jednak zgodę na wiec Komunistycznej Partii, też ostro krytykującej emerytalny plan prezydenta.
Kreml wymusił za to na Google wycofanie z sieci wezwania Aleksieja Nawalnego do udziału w proteście, powołując się na prawo do ciszy wyborczej (9 września odbywały się w Rosji wybory lokalne). Według opozycji Google dołączył do rosyjskiej cenzury. Władze uczyniły wiele, by zdusić protest w zarodku, a sam Aleksiej Nawalny został aresztowany 25 dni wcześniej, tak jak jego współpracownicy.
Putinowi spada poparcie
Biorąc pod uwagę, że 80 proc. Rosjan sprzeciwia się podwyższeniu wieku emerytalnego i ponad połowa z nich deklaruje – z tego powodu – chęć udziału w społecznych protestach, to niedzielne manifestacje nie były liczne i nie dały sukcesu opozycji. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi to za mało, by wymusić zmiany. Polityczny krajobraz Rosji po 9 września nie uległ zmianie.
A jednak moskiewscy socjologowie zauważają gwałtowny spadek notowań Putina – ponoć do ok. 47 proc. Tyle miał przed aneksją Krymu, a potem urosło do 80 proc. Za główną przyczynę spadku uważa się właśnie reformę emerytalną.
Czytaj także: Najlepsza broń Rosji – agentki
Wybór między lodówką a telewizorem
Ekonomiści twierdzą, że jest to reforma o kilka lat spóźniona i bezwzględnie konieczna. Powołują się na demograficzne analizy i przykłady krajów europejskich. Rosyjski wyborca kieruje się logiką ukształtowaną pod silnym wpływem kremlowskiej propagandy i biurokracji, w tym jej zbrojnego skrzydła OMON. Telewizja tworzy półrealny świat, w którym nie ma związku między prowadzonymi przez Rosję wojnami i wojenkami a poziomem życia jej obywateli. Rosjanie oczekują od Putina kolejnych zwycięstw, chcą kolejnych uniesień na wieść, że Sewastopol i Krym wróciły do ojczyzny – i nie zamierzają za to płacić, zwłaszcza własnymi pieniędzmi.
A zarazem zdają sobie sprawę z tego, że bunt stawia ich oko w oko z biurokracją, OMON i FSB. Niektórzy rosyjscy publicyści twierdzą, że przeciętny Rosjanin wybiera między lodówką a telewizorem i często kończy się to rozdwojeniem jaźni. Zjawiskiem charakterystycznym dla schizofrenicznych systemów politycznych.
Godzina z Putinem
Jak gdyby na potwierdzenie tej tezy państwowa telewizja uruchomiła nowy program – projekt medialny „Moskwa. Kreml. Putin”. To godzina z Putinem w niedzielę wieczorem. Prowadzącym jest Władimir Sołowiow, wyjątkowo szowinistyczny funkcjonariusz medialnego frontu. Kluczowe zdanie, jakie pada w projekcie, wypowiada Dmitrij Pieskow, rzecznik prasowy prezydenta: „On kocha ludzi, nie tylko dzieci. To bardzo ludzki człowiek”.
Dziennikarze z kremlowskiego pulu prasowego w pełni potwierdzają tę opinię. W sprawie reformy emerytalnej mówią, że prezydent mógł jej nie proponować, mógł nic nie robić, jest jednak politykiem odpowiedzialnym i wie, że nie ma innej drogi. Teza nie została poparta analizą. Dziennikarze operują tylko na poziomie emocji, które powinny, ich zdaniem, łączyć dobrego prezydenta z jego wiernymi wyborcami.
Gdy opinia publiczna Europy – ale i rosyjska – chce poznać zdanie Putina i rolę, jaką odegrał w wielu historiach, np. Skripalów, zamachu na lidera donieckich separatystów, w amerykańskich wyborach, rosyjscy dziennikarze propagują wizję Putina spacerującego po górach i kochającego ludzi. Niemającego nic wspólnego z policjantem pałującym emerytów na placu Puszkina w Moskwie. Gdyby Putin o tym wiedział, na pewno byłby przeciw.
Czytaj także: Co się mówi w Moskwie o otruciu Skripalów