Świat

Szwecja w ruinie?

Jimmie Åkesson, lider skrajnie prawicowej i antyimigracyjnej partii Szwedzcy Demokraci, w sondażach już drugiej siły politycznej kraju. Jimmie Åkesson, lider skrajnie prawicowej i antyimigracyjnej partii Szwedzcy Demokraci, w sondażach już drugiej siły politycznej kraju. Mats Andersson/Reuters / Forum
Europejska skrajna prawica marzy, aby w przyjmującej imigrantów Szwecji w końcu coś się popsuło. Dobry wynik populistów w niedzielnych wyborach w tym psuciu może pomóc.
Ambicją populistów, oficjalnie deklarowaną przez przywódcę tej partii Jimmiego Åkessona, jest osłabienie socjaldemokratów i konserwatystów.Sverigedemokraterna/Wikipedia Ambicją populistów, oficjalnie deklarowaną przez przywódcę tej partii Jimmiego Åkessona, jest osłabienie socjaldemokratów i konserwatystów.

Szwedzkie wybory (9 września) w zasadzie już się rozpoczęły. To właśnie m.in. dzięki możliwościom wcześniejszego oddania głosu w specjalnie wyznaczonych punktach (i oczywiście wysokiej świadomości politycznej obywateli) Szwecja ma najwyższą na świecie, niewymuszaną prawem, a dochodzącą nawet do 90 proc., frekwencję w wyborach.

Według Matsa Knutsona, głównego komentatora politycznego telewizji publicznej, tegoroczne głosowanie ma być najbardziej dramatyczne w powojennej historii Szwecji. Dramaturgia polega jednak głównie na tym, że może dojść do swego rodzaju politycznego pata. Nie będzie jasnego rozstrzygnięcia, kto ma rządzić krajem przez kolejne cztery lata. Już teraz pojawiają się głosy, że wiosną trzeba będzie rozpisać nowe wybory.

Szwedzka polityka była dotychczas prowadzona w ramach swego rodzaju liberalno-demokratycznego konsensu. Jak w wielu innych krajach europejskich działają tu od lat dwa główne bloki partii, zwane umownie lewicą i prawicą, czyli – przekładając na szwedzki przypadek – bloki czerwonych i niebieskich. Różnice między nimi nie są znaczące. Złośliwi twierdzą nawet, że wszystkie szwedzkie partie (w parlamencie jest ich obecnie osiem) zmieściłyby się z powodzeniem ze swymi programami w brytyjskiej Partii Pracy.

Skok Demokratów

W Szwecji z reguły powstają rządy mniejszościowe. Nie muszą mieć większości, żeby utrzymać się u władzy. Nie mogą natomiast mieć większości przeciwko sobie. Obecny gabinet socjaldemokraty Stefana Löfvena, w którym są także ministrowie z Partii Zielonych, ma poparcie ok. 45 proc. posłów w Riksdagu. Blok niebieski, centroprawicowa koalicja, która rządziła przed Löfvenem, jest tylko nieznacznie słabszy. Sytuacja zmieniła się jednak zasadniczo w trakcie obecnej kadencji, ponieważ na fali nastrojów antyimigracyjnych w sondażach wystrzeliła populistyczna i nacjonalistyczna partia Szwedzcy Demokraci.

Blisko 20-proc. poparcie daje im już drugi wynik w kraju, przy znacznym osłabieniu zarówno socjaldemokratów, jak i konserwatystów. Żaden z wielkich bloków nie chce jednak współpracować z Demokratami, zarzucając im brak poprawności politycznej i związki z ugrupowaniami faszystowskimi w przeszłości. Ambicją populistów, oficjalnie deklarowaną przez przywódcę tej partii Jimmiego Åkessona, jest osłabienie obydwu bloków tak, żeby nie były one zdolne do rządzenia bez ich wsparcia. Dotychczas nie było to możliwe, ponieważ bloki przestrzegały zasad koegzystencji, a reprezentacja populistów była zbyt mała.

Przywódcy starych partii nadal odżegnują się od ewentualnej współpracy z Demokratami. „Niezależnie od tego, czy ideologia tej partii nazywana jest socjalnym konserwatyzmem, autorytarnym nacjonalizmem czy prawicowym populizmem, to odrzuca ona te wartości, na których liberalna demokracja opiera polityczną poprawność” – pisze były konserwatywny minister i poseł do Riksdagu Sten Tolgfors. Ale po wyborach wiele może się zmienić.

Sama kampania przebiega pod znakiem łagodnego optymizmu z powodu dobrej sytuacji ekonomicznej. Utrzymuje się przyzwoity wzrost gospodarczy (2–3 proc.), przy znacznym wzroście zatrudnienia i spadku zadłużenia. Z tego powodu bezkonkurencyjnym tematem numer jeden kampanii jest imigracja.

Rekordowa liczba uchodźców, których Szwecja, per capita, przyjęła najwięcej w Europie, doprowadziła do przywrócenia kontroli granicznej. Z uwagi na brak siły roboczej niektóre partie, w tym także współrządząca Partia Zielonych, domagały się w kampanii złagodzenia tych restrykcji. Przyjęto nawet nadzwyczajną ustawę zezwalającą na pozostanie w kraju 9 tys. młodych uchodźców (głównie z Afganistanu), którzy nie mieli podstaw do otrzymania azylu. Postawiono im jednak warunek: muszą się uczyć.

Z kampanii, mimo dobrej koniunktury gospodarczej, nie zniknęły też tematy finansowe. Powszechne narzekania wzbudza sytuacja w służbie zdrowia, w której brakuje lekarzy i pielęgniarek. Na wizytę w przychodniach i w szpitalach czeka się równie długo jak w Polsce, chyba że chodzi o nagłe wypadki. I to mimo że Szwecja ma najwyższy wśród krajów OECD odsetek lekarzy w społeczeństwie. Podobnie jest w szkołach; rok szkolny rozpoczął się bez kompletu nauczycieli, bo ich po prostu w Szwecji brakuje.

Także policja skarży się, że nie ma środków na walkę z rosnącą przestępczością, chociaż statystycznie jest ona wciąż mniejszym problemem niż w pozostałych krajach Unii. Mimo dużej liczby uchodźców Szwecja jak dotąd uniknęła terroryzmu. A zeszłoroczny przypadek porwania ciężarówki, wtargnięcia nią do śródmieścia Sztokholmu i zabicia pięciu przechodniów, był raczej aktem rozpaczy Uzbeka, któremu odmówiono azylu, niż zorganizowaną akcją jakiejś większej siatki terrorystycznej.

Dobrzy Szwedzi

Każdy przypadek strzelaniny na ulicach, czy też – wzorem metropolii europejskich – podpalania przez nudzącą się młodzież samochodów na parkingach, wzmaga jednak wśród Szwedów poczucie braku bezpieczeństwa. Nie pomagają tłumaczenia kryminologów, na czele z prof. Jerzym Sarneckim, emigrantem z Polski, że przestępczość w Szwecji jest wyraźnie niższa niż w pozostałych krajach Europy.

Szeroko omawiane w prasie przypadki przypisywanych imigrantom porachunków gangów na ulicach Göteborga i Malmö są oczywiście zastrzykiem energii dla populistów i podnoszą im słupki poparcia w przedwyborczych sondażach. Ich przywódca nie krytykuje jednak imigracji z powodów kulturowych, nie podoba mu się bałagan organizacyjny. „Szwecja nie jest w stanie przyjąć w ciągu roku 150 tys. ludzi (rekordowa liczba z 2015 r.) i zapewnić im szybkiej integracji” – mówi Åkesson.

Jako wyznawca rzadko eksponowanej w dyskusjach politycznych „szwedzkości” Åkesson podkreślał jednak w kampanii wyborczej, że islamski imigrant też może się po latach stać „dobrym Szwedem”. Pod warunkiem że nie będzie stawiał religii przed polityką. Dotyczy to, jego zdaniem, wszystkich religii. Jest to zresztą stanowisko powszechnie akceptowane. Jedyna szwedzka partia odwołująca się do swojej religijnej tożsamości, Chrześcijańska Demokracja, walczy o przekroczenie 4-proc. progu wyborczego. Bez jej udziału obecna centroprawicowa koalicja, nazywająca się Aliansem, nie będzie mogła powrócić do władzy.

Zieloni (Partia Środowiska) też mieli kłopoty z progiem wyborczym. Uratowało ich jednak „lato tysiąclecia” z najwyższymi od 260 lat temperaturami, przekraczającymi nieraz – nawet na dalekiej północy – 35 st. C. Zwiększyło ono zainteresowanie wyborców polityką klimatyczną i uświadomiło, co może nas czekać w przyszłości, jeśli nie podejmiemy walki z zanieczyszczeniami środowiska. To natychmiast „zazieleniło” przedwyborcze sondaże. W dodatku długie gorące lato i związana z nim susza spowodowały duże straty w rolnictwie i wywołały setki pożarów lasów. A zieloni niemal zawsze zwiększają stan posiadania w sondażach, kiedy dochodzi do kataklizmów w naturze.

Warto podkreślić furorę, jaką zrobił przejazd polskich strażaków kilkudziesięcioma wozami przez długą Szwecję, z południa na północ i z powrotem, oraz ich udział w gaszeniu wspomnianych pożarów. Tłumy Szwedów witały ich wzdłuż dróg, obsypywały kwiatami i słodyczami. Przy bierności polskiej dyplomacji i braku pieniędzy na finansowanie Instytutu Polskiego w Sztokholmie była to najlepsza, choć niezaplanowana, akcja piarowska, jaką można było sobie wyobrazić.

W związku z upałami w kampanii dominowały także akcenty, które mogą w przyszłości zaważyć na polityce energetycznej kraju. Osłabł opór przeciwko spisywanej już na straty energetyce jądrowej. Wielu dyskutantów uważa, że jest to najbardziej korzystna dla środowiska i – mimo kilku głośnych katastrof – najbezpieczniejsza forma pozyskiwania energii. Szwedzki bilans energetyczny opiera się na niej już prawie w połowie.

Krytycy obecnej polityki klimatycznej, na czele ze wspomnianym już Åkessonem, podkreślali w przedwyborczej debacie, że Szwecja ma niewielki wpływ, trudny do zmierzenia nawet promilami, na zmiany klimatu w skali globalnej. Pieniądze przeznaczone na ratowanie klimatu lepiej inwestować – mówiono – w krajach, w których zanieczyszczenia są najbardziej dotkliwe. To drugi kontekst, po strażakach, w którym ostatnio pojawia się tu Polska.

Polski Riksdag

Obecne wybory mają jeszcze jeden historyczny wymiar. Po raz pierwszy do ich nadzorowania zaproszono obserwatorów OBWE. Szwecja odpowiada w ten sposób na zarzuty Władimira Putina, że Zachód nasyła mu kontrolerów przestrzegania wyborczych procedur w Rosji, ale sam nie chce się poddać podobnej ocenie. Oczywiście nikt nie stawiał Szwecji zarzutów co do demokratycznego wyboru reprezentantów narodu. W dyskusji wewnętrznej krytykowano jednak m.in. sposoby finansowania partyjnych komitetów wyborczych.

Po czterech latach rządów socjaldemokratów i zielonych Szwecja wzmocniła swój obraz jako kraj dobrobytu i równości, otwarty i przyjazny dla biznesu, wolny od takich zjawisk jak korupcja. Przyjęcie rekordowej liczby uchodźców również nie osłabiło gospodarki. W przyszłości, z uwagi na brak siły roboczej, może ją nawet wzmocnić. „Szwecja nie jest w ruinie” – stwierdza Marta Obmińska w wywiadzie dla emigracyjnej „Nowej Gazety Polskiej”. To czołowa przedstawicielka opozycyjnej partii konserwatywnej, walczącej o odebranie władzy socjaldemokratom. Koszty związane z przyjęciem i integracją uchodźców nie stanowią zresztą nawet jednego procentu szwedzkiego PKB.

Reputation Institute, firma konsultingowa o globalnym zasięgu z siedzibą w USA, umieściła zresztą Szwecję na czele dorocznego rankingu krajów, które cieszą się najwyższą reputacją, jeśli chodzi o wizerunek rządów i polityki (Polska jest na 30. miejscu wśród 58 sklasyfikowanych państw). Problemy z uchodźcami i ich integracją uruchomiły jednak negatywną narrację o Szwecji, zauważalną szczególnie w państwach rządzonych przez twardą prawicę, np. w Polsce.

Debata przedwyborcza w Szwecji była jednak spokojna i rzeczowa, można nawet powiedzieć nudna. Nikt nikomu nie skakał do gardła, nie wytykał przeszłości czy agenturalnych postaw. Słowem, nie był to Polski Riksdag (Polsk Riksdag). Tym terminem określa się w Skandynawii od wieków burzliwe, chaotyczne i bezproduktywne dyskusje; w szerszym znaczeniu używany jest jako bezład i zamęt.

TOMASZ WALAT ZE SZTOKHOLMU

Polityka 36.2018 (3176) z dnia 04.09.2018; Świat; s. 52
Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Rozmowa z filozofem, teologiem i byłym nauczycielem religii Cezarym Gawrysiem o tym, że jakość szkolnej katechezy właściwie nigdy nie obchodziła biskupów.

Jakub Halcewicz
03.09.2024
Reklama