Świat

Papież Franciszek zapowiada walkę z pedofilią w Kościele

Papież Franciszek Papież Franciszek Tony Gentile / Forum
Jeśli pontyfikat Franciszka będzie miał choćby ten jeden sukces, a mianowicie zatrzymanie procederu pedofilskiego w Kościele, będzie można i tak uznać go za przełomowy.

Nie ma takiego zła, którego nie można w jakiejś części naprawić, ani tak złego człowieka, który nie mógłby się poprawić, przynajmniej trochę. Dlatego każdy przejaw poruszonego sumienia złoczyńcy trzeba przyjąć z nadzieją i uszanować.

Dlatego też z nadzieją i szacunkiem odnoszę się do bezprecedensowej wypowiedzi papieża Franciszka z ostatniego listu do wiernych, gdzie napisał: „nigdy nie będzie dość proszenia o przebaczenie i prób naprawienia wyrządzonych szkód”. Cały list utrzymany jest w tym jednoznacznie ekspiacyjnym tonie.

Kościół wciąż ukrywa pedofilię

Wprawdzie przywódca organizacji winnej prowadzenia systematycznej działalności przestępczej – a taki właśnie charakter miały działające na całym świecie pod osłoną struktur kościelnych mafie pedofilskie – jest niejako automatycznie współwinnym, i to nawet jeśli „nie wiedział”. Niemniej znaczną część tej winy może z siebie zdjąć, podejmując szczere i zdecydowane i działania. Miejmy nadzieję, że takie działania będą miały miejsce. Potwierdzeniem tych zamiarów byłoby na przykład utworzenie komisji badającej pedofilię i jej systematyczne ukrywanie w Kościele w Polsce.

Wciąż bowiem w naszym kraju sprawy te są tuszowane, a dygnitarze kościelni posługują się haniebnym „kłamstwem pedofilskim”, twierdząc, że pedofilia wśród księży nie zdarza się częściej niż w innych grupach, a także znieważają ofiary, oświadczając im z bezprzykładną obłudą, że zbrodnie księży popełniane są przez nich jako „osoby prywatne”, zaś co do odszkodowań ze strony Kościoła to polski system prawny takowych nie przewiduje. Najwyższy czas, aby śladem kilkunastu innych krajów katolickich również w Polsce przeprowadzono „audyt pedofilski”.

Jak dotąd każde śledztwo rządowe prowadzone np. w USA, Australii, Irlandii, Chile dawało rezultaty zastraszające. Niestety, nie ma powodu przypuszczać, że w Polsce będzie inaczej. Bo niby dlaczego polski Kościół miałby być mniej przeżarty przez dewiacje niż na przykład Kościół w Belgii? Rzecz jasna klerykalny reżim PiS nie kiwnie palcem w tej sprawie – powstanie komisji byłoby możliwe jedynie pod naciskiem Watykanu. Dziś tego rodzaju nacisk – kilka lat temu absolutnie niewyobrażalny – jest do pomyślenia.

Przeprosiny Watykanu zapowiadają realne działania

Pod wpływem potężnej presji na całym świecie Kościół w ciągu kilkunastu lat przeszedł długą drogę od haniebnej polityki ukrywania pedofilów bądź wypierania się masowego i systemowego charakteru pedofilii kościelnej aż do wymuszonej, niemniej efektywnej współpracy z organami ścigania. Można przypuszczać, że znaleźliśmy się w momencie, gdy przeprosiny Watykanu nie są już tylko mową-trawą, lecz zapowiadają realne działania. Świadczą o tym słowa „nigdy nie będzie dość…”. Ich przełomowy charakter wyraża się w uchwyceniu samej istoty przeprosin, jeśli te miałyby mieć jakąkolwiek etyczną wartość. Polega ona na tym, że przeprosiny są tylko wstępem do dalszego działania – ekspiacji, rozpamiętywania win oraz zadośćuczynienia. Jeśli tych następstw brakuje, przeprosiny są jedynie cynicznym i wulgarnym znieważaniem ofiar, o czym mogliśmy się już wielokrotnie przekonać, słuchając wypowiedzi duchownych oświadczających, że „przecież Kościół przeprosił”. Dochodziło nawet do tego – i to nie tylko w przypadku pedofilii – że biskupi czynili z odnośnych wypowiedzi papieży jakiś specjalny tytuł do chwały i dowód ich świętości. Przewrotność bowiem, podobnie jak głupota, nie ma granic ani hamulców.

Czytaj także: Pensylwania: Przez 70 lat księża pedofile skrzywdzili ponad tysiąc dzieci

Historia Kościoła to pasmo niebotycznych zbrodni. Rzezie „pogan”, „niewiernych” i „heretyków”, terror w stosunku do „wiernych”, których przez kilkanaście stuleci zmuszano do niewolniczej pracy i drenowano z dochodów, piętnowanie specjalnymi znakami i trzymanie Żydów w gettach – te i inne zbrodnie składają się na wielomilionowy „Kościół pomordowanych, okaleczonych i zniewolonych”, wciąż wegetujący głęboko pod powierzchnią zbiorowej świadomości. Nie ma już żadnej możliwości, aby tym ludziom dano choćby symboliczne zadośćuczynienie. Pewnie nawet by już go sobie nie życzyli.

Franciszek wciąż ma szansę

Święto upamiętniające ofiary Kościoła pomogłoby już tylko leczyć sumienia co wrażliwszych członków tej organizacji, lecz nic ponadto. Może więc lepiej, że go nie ma. Ofiary księży pedofilii nie stanową ani największej, ani najbardziej pokrzywdzonej grupy pośród ofiar Kościoła katolickiego. Jednak są to ofiary, które wciąż żyją wśród nas i dlatego jest szansa, że przynajmniej one doczekają się sprawiedliwości. I choć Kościół nigdy już nie naprawi ani ułamka swoich historycznych zbrodni, którym (o ile takie bilanse nie są szyderstwem z ofiar) przeciwstawić może – jako swój wkład do dobra społecznego – marne kilkaset średniowiecznych przytułków i kilkanaście uniwersytetów, to ważne jest, by choć w przyszłości ta złowroga organizacja, przypisująca sobie jakąś przewagę nad innymi Kościołami i wyznaniami, a nawet jakąś specjalną zażyłość z Bogiem czy wybraństwo, przestała być tym, czym była, czyli siedliskiem zepsucia i zbrodni, maskowanym działalnością tysięcy pobożnych i świętych księży i zakonników.

Franciszek, jak zgodnie twierdzą znawcy, ma niewielką wiedzę i niewielką władzę. O tym, jak bardzo jest manipulowany, świadczą choćby nawet jego nominacje biskupie w diecezjach polskich. Niemniej jednak sprawą pedofilii jest autentycznie przejęty. Jeśli pontyfikat Franciszka będzie miał choćby ten jeden sukces, a mianowicie zatrzymanie procederu pedofilskiego w Kościele, będzie można i tak uznać go za przełomowy. Za to jednak świętym go zapewne nie ogłoszą.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama