W odróżnieniu od spadających notowań wybranego rok temu na prezydenta Francji Emmanuela Macrona popularność Brigitte rośnie. Sondaże poparcia Emmanuela Macrona w lipcu pokazują spadek z 41 do 37 proc. Przyczyniła się do tego afera z udziałem Alexandra Benalli, pracownika administracji prezydenta, który podczas manifestacji 1 maja zaatakował dwie osoby, po czym uciekł.
Tymczasem dobrą opinię na temat pierwszej damy ma 67 proc. Francuzów – to wynik ostatniego badania „Paris Match”. W Paryżu mówi się, że każdego dnia do Pałacu Elizejskiego spływa 100 listów do pani Macron. Żadna francuska pierwsza dama nie była tak popularna – oczywiście poza Bernadette Chirac. Ona była żoną „tradycyjną”. W 1956 r. poślubiła Jacques′a Chiraca, który w latach 1974–76 i 1986–88 był premierem, a od 1995 do 2007 r. prezydentem Francji. Podziwiano ją przede wszystkim za to, w jaki sposób radziła sobie z jego romansami. Wielokrotnie ostrzegała męża, że „Napoleon zaczął tracić wszystko w dniu, w którym porzucił Josephine”.
Brigitte Macron jest wspierająca, choć dyskretnie, niezależna, ale bez ambicji politycznych. Cieszy się wyjątkową estymą wśród Francuzów.
Dlaczego Macron jest tak popularna?
Po pierwsze, chodzi o jej wizerunek. Choć media nieustannie analizują jej twarz, doszukując się nowych zmarszczek, oznak zmęczenia oraz faux pas, trudno znaleźć zdjęcie, na którym byłaby zła czy rozgniewana. No i skromność. Brigitte Macron bardzo nie lubi tytułu „pierwszej damy”, bo uważa go za amerykańską kalkę – i nalega, by nazywać ją nawet w oficjalnych sytuacjach imieniem i nazwiskiem.
Czytaj także: Czego nas uczy żona prezydenta Francji?
Po drugie, na pewno pomogły pewne proste kroki podjęte przez Pałac Elizejski, by po raz pierwszy od 1958 r., czyli początku V Republiki, wprowadzić przejrzystość w działaniach pierwszej damy. Grafik spotkań i obowiązków jest publiczny, co miesiąc publikuje go Élysée. Stąd wiadomo, że w czerwcu Brigitte Marcon wybrała się m.in. do Centrum Pompidou, uczestniczyła w kilku pogrzebach, odbyła spotkania z deputowanymi i zjadła lunch z francuską drużyną piłkarską, towarzyszyła swemu mężowi na szczycie G7 w Montrealu, a także w czasie wizyty w Watykanie. Odwiedziła też szkoły zaangażowane w kampanie przeciwdziałania nękaniu i ośrodki nauczania dla autystycznych dzieci – to dwie bliskie jej sercu inicjatywy.
Po trzecie, popularność Brigitte Macron nie opiera się tylko na jej pracowitości. Liczą się też detale. Macron nie zamyka się w pałacu. „Wychodzę każdego dnia. Spaceruję beztrosko i uwielbiam rozmawiać z napotkanymi ludźmi” – opowiadała w wywiadzie dla „Elle”. Chce wiedzieć, co zwykli obywatele Francji sądzą na temat takich kwestii jak edukacja, opieka społeczna, prawa kobiet. François Mitterrand, francuski prezydent i minister, wędrował w ten sam sposób, zabierając ze sobą ministra lub doradcę. I pozostawił głębokie piętno na francuskiej polityce.
Zbyt ambitny, za bardzo oderwany od zwykłych spraw – tak Francuzi widzą swojego obecnego prezydenta. Może gdyby zaczął wsłuchiwać się w rady żony, pewnego dnia byłby tak popularny jak Brigitte?
Czytaj także: Co się dzieje między Trumpami, a co między Macronami?
źródło: „The Guardian”