Świat

Trump eskaluje wojnę ze specprokuratorem Muellerem

Specjalny prokurator Robert Mueller Specjalny prokurator Robert Mueller Joshua Roberts/Reuters / Forum
W swoim najnowszym tweecie Donald Trump wezwał prokuratora generalnego Jeffa Sessionsa, aby położył kres „oszukańczemu polowaniu na czarownice”.

Tak prezydent nazywa dochodzenie w sprawie wpływania przez Rosję na wynik wyborów w USA prowadzone przez specjalnego prokuratora Roberta Muellera. Demokraci i inni krytycy Trumpa oskarżyli go natychmiast o utrudnianie pracy wymiaru sprawiedliwości, ale zdaniem jego adwokata Rudy’ego Giulianiego prezydent tylko „wyraził opinię”, bo przecież „nie rozkazał” zaprzestania kłopotliwego śledztwa i tego nie zrobi. Kto ma rację?

Trump jak Nixon?

Formalnie rzecz biorąc, Trump może oczywiście ukręcić śledztwu łeb, polecając zwolnienie Muellera, chociaż musiałby to zrobić nie Sessions, który sam wyłączył się ze sprawy, ponieważ ujawniono jego rosyjskie kontakty, tylko jego zastępca Rod Rosenstain, który nadzoruje poczynania specprokuratora. Jednak oznaczałoby to wkroczenie skandalu w dramatyczną, decydującą fazę, jak 45 lat temu, kiedy prezydent Nixon nakazał zwolnienie niezależnego prokuratora badającego aferę Watergate, co skończyło się protestacyjnym podaniem się do dymisji ówczesnego prokuratora generalnego i jego zastępcy i tylko przyspieszyło upadek Nixona. Śledczy dysponowali wtedy licznymi materialnymi dowodami (nagraniami) naruszania przez niego prawa i konstytucji, i nawet jego własna Partia Republikańska zwróciła się przeciwko niemu.

Rudy Giuliani: „zmowa” to nie przestępstwo

„Kremlgate” nie jest jeszcze na tym etapie i nie wiadomo, czy kiedykolwiek się na nim znajdzie. Mueller szuka dowodów „zmowy” pretorianów Trumpa z rosyjskimi agentami, ale ma na razie tylko poszlaki. Istnieją dowody, że trumpiści spotykali się z Rosjanami, a ostatnio okazało się, że sam Donald wiedział zawczasu o feralnym spotkaniu w Trump Tower w czerwcu 2016 r., na którym jego syn miał dostać od nich materiały pogrążające Hillary Clinton. Ale to jeszcze nie dowód „zmowy”, przy czym Giuliani, falandyzując, przekonuje media, że nawet jeśli do niej doszło, to „zmowa”... nie jest przestępstwem – tak można by, według niego, zakwalifikować dopiero „spisek”. Inni prawnicy zwracają uwagę, że to spór raczej semantyczny.

Mueller w każdym razie wydaje się liczyć bardziej na to, że uda mu się wykazać, że Trump dopuścił się obstrukcji wymiaru sprawiedliwości, na co wskazują także jego wcześniejsze działania, jak przede wszystkim zwolnienie rok temu dyrektora FBI Jamesa Comey’a, który odmówił mu deklaracji lojalności. Prokurator rozważa teraz wezwanie prezydenta na przesłuchanie. Ten się podobno na to godzi, ku przerażeniu jego doradców, którzy znając skłonność Trumpa do kłamstw, obawiają się, że Mueller przyłapie go na krzywoprzysięstwie.

Trump – z republikańską większością na Kapitolu – czuje się bezpieczny

Trzeba jednak pamiętać, że prokurator nie może postawić prezydentowi kryminalnych zarzutów, a tylko przedstawić je w raporcie do Kongresu, który dopiero zadecyduje, czy wytoczyć mu swój proces, zwany impeachmentem. Innymi słowy, ostateczna interpretacja czynów Trumpa zależy nie od prawników, a od ustawodawców, czyli będzie decyzją polityczną, choć opartą na normach prawnych. Mając na Kapitolu republikańską większość w obu izbach, prezydent czuje się bezpieczny, ale za trzy miesiące odbędą się wybory do Kongresu, w których GOP może – choć nie musi – stracić większość w Izbie Reprezentantów.

Coraz bardziej agresywne tweety Trumpa sugerują, że stanowczo wolałby, aby „polowanie na czarownice” zakończyło się, zanim w Izbie władzę obejmą Demokraci, którzy ostrzą sobie zęby na impeachment. Prawdopodobnie gdyby nie ostrzeżenia prawników w Białym Domu, jak Giuliani, krewki prezydent dawno już powyrzucałby swoich niesfornych podwładnych z Ministerstwa Sprawiedliwości w przekonaniu, że miliony jego fanów, którzy wciąż przy nim trwają, nie dadzą mu zrobić krzywdy.

Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną