Tylko 8 proc. z ludzi żyjących w najgorętszych zakątkach świata ma dostęp do klimatyzatorów. A dla planety to i tak może być zbyt wiele.
Materiał do rozważań na lato, które w różnych miejscach globu bije właśnie rekordy temperatur (patrz relacja ze Szwecji obok). Według organizacji Sustainable Energy for All, afiliowanej przy ONZ, z 2,8 mld ludzi żyjących na najgorętszych obszarach planety tylko 8 proc. ma dziś dostęp do urządzeń chłodzących (a 90 proc. np. w Japonii i USA). Nie jest to tylko kwestia komfortu życia, ale w wielu wypadkach zagrożenie dla zdrowia i życia: liczba przypadków śmierci z przegrzania liczona jest w setkach tysięcy i gwałtownie rośnie. Spada za to tam, z powodu coraz wyższych średnich temperatur, czas pracy. Jest i dobra wiadomość: 2,3 mld ludzi w krajach rozwijających się planuje zakup domowej klimatyzacji i coraz więcej osób na nią stać. Ale to optymizm pozorny: klimatyzacja jest w sumie może największym na świecie pożeraczem energii. W Chinach niedługo pochłonie niemal połowę energii elektrycznej. Większe zapotrzebowanie na energię to większa emisja CO₂, czyli przyspieszające ocieplenie klimatu. Na co odpowiedzią będzie podkręcenie klimatyzacji, większe zapotrzebowanie na energię, cieplejszy klimat – i tak bez końca. To znaczy, niestety, ponury kres rysuje się coraz wyraźniej. Ale może nie myślmy o tym na hamaku.