Jak się żyje w stanie wyjątkowym? Gdy pytałem o to znajomych Turków przed czerwcowymi wyborami, wielu z nich odpowiadało nieco zaskoczonych, że już całkiem o nim zapomnieli.
Czytaj także: Turcja w czasie stanu wyjątkowego
Polityczna czystka pod osłoną stanu wyjątkowego
Kilka dni po nieudanym zamachu wojskowym w lipcu 2016 r. prezydent Recep Tayyip Erdoğan wprowadził stan wyjątkowy na terenie całego kraju. Decyzja wydawała się o tyle uzasadniona, że rzeczywiście mało brakowało, by część dowódców przejęła władzę w państwie. Stan wyjątkowy, zgodnie z konstytucją, wprowadzono początkowo na trzy miesiące. Potem przedłużano go jeszcze siedmiokrotnie. Aż do 19 lipca, gdy po prostu wygasł.
W ciągu tych dwóch lat doszło w Turcji – na mocy przepisów o stanie wyjątkowym – do politycznej czystki. Stanowiska straciło ponad 130 tys. urzędników i ludzi zatrudnionych w tzw. budżetówce (w tym co czwarty sędzia) – bez jakichkolwiek procesów, bez wyroków. Prawie 50 tys. trafiło za kratki, w tym ponad stu dziennikarzy. Wystarczyło oskarżenie o współpracę z organizacją terrorystyczną. Za taką Erdoğan uznał Ruch Gülena, potężne, półoficjalne stowarzyszenie społeczno-religijne, które przez lata pomagało mu utrzymać się przy władzy, ale w ostatnim czasie poszło z prezydentem na wojnę, której finałem był nieudany zamach z 2016 r. Oczywiście wielu ze zwolnionych i aresztowanych nie miało związków z Gülenem – to był wytrych, aby pozbyć się wszystkich, do których były jakiekolwiek polityczne wątpliwości.
Dla zwykłych obywateli, o ile nie mieszali się w politykę, stan wyjątkowy był przezroczysty. Niby jakichś znajomych zgarnęła policja, z kiosków zniknęła kolejna gazeta, ale chleb w sklepach dowożono na czas. – Takie polityczne wycofanie trudno nawet nazwać wyrachowaniem – mówi mi nauczyciel akademicki z Ankary. – Człowiek podświadomie unika pewnych zachować, nie wychyla się. I to chyba największy sukces Erdoğana – że 95 proc. obywateli zapomniało, że w ogóle obowiązuje jakiś stan wyjątkowy.
Protesty nie mają sensu?
Po wygranych dla Erdoğana czerwcowych wyborach prezydenckich i parlamentarnych nic już nie stoi na przeszkodzie, aby tymczasowy stan wyjątkowy uczynić permanentnym. Do parlamentu trafił właśnie tzw. pakiet antyterrorystyczny. Zakłada on między innymi, że każdego pracownika budżetówki (również policji i armii) będzie można zwolnić na podstawie decyzji komisji, które teraz powstaną w każdej instytucji państwowej. Znów – wystarczy oskarżenie o sprzyjanie terrorystom. Policja będzie mogła zatrzymywać bez stawiania zarzutów już nie na 24, tylko 48 godzin, lokalni gubernatorzy będą mogli kontrolować ruch na granicach prowincji i niemal dowolnie odwoływać manifestacje itd. W Pakiecie nigdzie nie pada sformułowanie „stan wyjątkowy”.
Dlaczego nie protestujecie? – Protestowaliśmy, ale wielu Turków jest przekonanych, że to nie ma już żadnego sensu – mówi akademik. – Erdoğan robi z prawem, co chce. Zmiana jednych czy drugich przepisów nic tu nie da. Przyzwyczailiśmy się do tej wyjątkowości.