Świat

Religie siwieją

Religie siwieją. Jest coraz więcej młodych niewierzących

Generalnie biorąc, im ludziom żyje się lepiej, tym mniej się religijnie angażują. Generalnie biorąc, im ludziom żyje się lepiej, tym mniej się religijnie angażują. Nyimas Laula/Reuters / Forum
Wiara przestaje być bardzo ważna dla ludzi poniżej czterdziestki, szczególnie na Zachodzie, ale także w niektórych krajach muzułmańskich.
W Polsce tylko 26 proc. pytanych w wieku poniżej 40 lat potwierdziło, że chodzi w niedzielę do kościoła.Markgraf/PantherMedia W Polsce tylko 26 proc. pytanych w wieku poniżej 40 lat potwierdziło, że chodzi w niedzielę do kościoła.

To nie jest koniec ani nawet zmierzch religii, ale wart zauważenia sygnał globalnej tendencji społecznej. W blisko połowie krajów świata mamy pęknięcie pokoleniowe w aktywności religijnej między młodszymi a starszymi. Na pytanie, czy religia jest bardzo ważna w twoim życiu, 51 proc. młodszych odpowiedziało twierdząco, wśród starszych takiej odpowiedzi udzieliło 57 proc. ankietowanych. Badania różnymi metodami przeprowadzał na próbce do 1500 osób amerykański ośrodek Pew Research Center we współpracy z fundacją im. Johna Templetona (laureatem przyznawanej przez nią Nagrody Templetona jest polski duchowny, filozof nauki ks. prof. Michał Heller). Ośrodek Pew ma budżet 250 mln dol. i tysiąc osób personelu badawczego. Obie instytucje pracują wspólnie w ramach projektu dotyczącego przyszłości religijnej świata.

Generalny wniosek z raportu: młodzi praktykują rzadziej niż starsi. Granicą przyjętą w badaniu był 40. rok życia. Arbitralnie? Niekoniecznie. Po czterdziestce ludzie zwykle zmieniają styl życia na bardziej ustabilizowany, zakładają rodziny lub poświęcają im więcej czasu niż wcześniej, zaczynają oswajać się z myślą, że ich życie zmierza do jakiegoś kresu. Zastanawiają się, co z tego dla nich wynika.

Rozdźwięk

Uczestników badań pytano o cztery sprawy: czy religia jest dla nich ważna, czy identyfikują się z jakąś grupą religijną, czy modlą się codziennie i czy biorą udział w nabożeństwach i ceremoniałach religijnych. Okazuje się, że w 46 krajach młodsi rzadziej niż starsi odpowiadają, że religia jest bardzo ważna w ich życiu, rzadziej identyfikują się z jakąś społecznością religijną, rzadziej się modlą i rzadziej uczestniczą w nabożeństwach i rytuałach religijnych.

Luka pokoleniowa, age gap, to właśnie owo „rzadziej”. Tylko w dwóch krajach było przeciwnie: młodsi praktykują częściej niż starsi w Ghanie i Gruzji. W USA różnica wyniosła 17 proc. Duża jest też w katolickiej kulturowo Ameryce Łacińskiej: 10 proc.

W „postchrześcijańskiej” Europie raport odnotowuje ją w 18 z 35 krajów. Średnio biorąc, wynosi ona na naszym kontynencie 7 proc. (tylko dla 19 proc. młodszych religia jest bardzo ważna, wśród starszych dla 26 proc.).

Rekordowo duża luka pojawia się w Polsce: 23 proc. Tylko 17 proc. młodszych odpowiedziało, że religia jest w ich życiu bardzo ważna, podczas gdy w grupie powyżej czterdziestki odpowiedzi twierdzących zanotowano 40 proc. Zaraz za Polską plasują się pod tym względem Grecja (22), Chile (21), Rumunia i Portugalia (20). Co do codziennej modlitwy różnica w Polsce wynosi 25 proc.

Jeszcze większa jest luka w cotygodniowej frekwencji na mszach. Tylko 26 proc. pytanych w wieku poniżej 40 lat potwierdziło, że chodzi w niedzielę do kościoła; w grupie 40 plus – 55 proc. Luka wynosi więc aż 29 proc. Według danych polskiego pallotyńskiego Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego frekwencja na mszach niedzielnych wyniosła w 2015 r. prawie 40 proc., lecz nie jest ona rozbita na grupy wiekowe.

Z tego, że nie chodzi się do kościoła, nie wynika jeszcze, że jest się religijnie obojętnym. Przyczyn absencji może być wiele, choćby sprzeciw wobec mieszania się duchownych do bieżącej polityki albo wobec zbytniego dla niektórych konserwatyzmu obyczajowego promowanego w Kościele. Autorzy raportu sugerują, że polska luka może wynikać z tego, że w starszym pokoleniu Kościół kojarzy się z walką o tożsamość narodową, podczas gdy w młodszym pamięć o tych zmaganiach słabnie. Tak czy inaczej dla prawie jednej trzeciej młodszego pokolenia religia ma jednak nadal znaczenie.

Zaliczają się do niej np. trzej znani polscy piłkarze. Robert Lewandowski (30 lat) „nie wstydzi się Jezusa”, a „wiara pomaga mu na boisku”. Dla Kuby Błaszczykowskiego (32) najważniejsza jest „codzienna Eucharystia i czytanie Pisma Świętego”, a Kamil Grosicki (30) zrobił sobie tatuaż maryjny, aby „popatrzeć na Matkę Boską, kiedy chcę zrobić coś głupiego” (cytaty za Katolicką Agencją Informacyjną).

W skali globalnej w większości krajów w obu grupach wiekowych, poniżej i powyżej czterdziestki, zdecydowanie przeważają odpowiedzi pozytywne: tak, religia jest dla mnie bardzo ważna. Ciekawe są wyniki zebrane wśród wyznawców różnych religii. Lukę wychwycono wśród młodszego pokolenia chrześcijan w prawie połowie badanych krajów, ale też w prawie jednej czwartej krajów muzułmańskich. Jeśli chodzi o buddyzm, to odnotowano ją tylko wśród wyznawców tej wiary w USA. Nie odnotowano jej natomiast ani u Żydów w USA i Izraelu, ani u wyznawców hinduizmu w Indiach i w USA.

Skala globalna

Wymowne są dane dotyczące identyfikacji z jakąś religią, organizacją religijną czy wspólnotą konfesyjną. Pod tym względem luka pokoleniowa w Polsce nie jest porażająca: wynosi 6 proc. Co może oznaczać, że u nas religia jest postrzegana bardziej jako spoiwo społeczne, a mniej jako kwestia wyboru indywidualnego. Działa tu mechanizm społecznego konformizmu. W co ja wierzę, to moja sprawa, ale sąsiadom i księdzu trzeba się w kościele pokazać i mieć spokój.

Inaczej jest w krajach zaliczonych w badaniu PEW do światowej czołówki, w której ten mechanizm nie jest tak silny: to Kanada (28 proc.), Dania (26) i Korea Południowa (24). Tabelę zamykają kraje latynoskie: Panama (4 proc.), Boliwia (4), Nikaragua (3). Tylko w dwóch krajach ludzie w grupie 40 plus identyfikowali się z religią czy wyznaniem rzadziej niż młodsi: w muzułmańskim Czadzie i chrześcijańskiej Ghanie (luka po 3 proc.).

Dotykamy tu dyskusji o przyczynach sekularyzacji. Skąd się bierze luka dotycząca religijności między młodszymi a starszymi pokoleniami w społeczeństwach? Nie tylko typu zachodniego, ale też np. w Chinach, gdzie zaledwie 3 proc. badanych odpowiedziało, że religia jest dla nich bardzo ważna. Po przeciwnej stronie znajdziemy kraje afrykańskie, na czele z Etiopią i Nigerią, i latynoskie, na czele z Brazylią, a także azjatyckie, na czele z Indiami, Iranem i Indonezją. Religia przestaje mieć kluczowe znaczenie w życiu obywateli świata cywilizacyjnie rozwiniętego, nazywanego w skrócie zachodnim.

W grupie krajów, gdzie odsetek odpowiedzi potwierdzających, że religia jest ważna, nie przekracza 19 proc., znajdziemy kraje europejskie, w tym skandynawskie, Niemcy, Francję i Wielką Brytanię oraz Australię i Japonię, ale też państwa z aspiracjami mocarstwowymi: prócz wspomnianych Chin Ludowych federacyjną Rosję (16 proc.). Nawet jednak w tej grupie, gdzie luka została socjologicznie sfotografowana, też są znaczące niuanse. W USA aż 43 proc. pytanych poniżej czterdziestki potwierdzało znaczenie religii (60 proc. w grupie 40+).

Obraz religijności w skali globalnej i lokalnej nie poddaje się łatwym uogólnieniom. W USA np. utrzymują się tak nienowoczesne grupy religijne, jak chrześcijańska protestancka wspólnota amiszów wywodząca się z XVII-wiecznej Szwajcarii. Wiek temu, ok. 1920 r., było ich w Stanach 5 tys., dziś jest 300 tys. Nie tylko więc nie znikają, ale wręcz rosną. W XXI w. powstają nowe wspólnoty amiszów. Jeśli tempo wzrostu się utrzyma, do końca tego stulecia może ich być 8 mln. To wyzwanie dla teoretyków sekularyzacji.

Uważają oni, że religia zanika wraz z postępem społecznym, wzrostem poziomu życia i wykształcenia. Im mniej bezpośrednich zagrożeń życia, zdrowia i bezpieczeństwa jednostki, tym większe prawdopodobieństwo, że religia będzie traciła dla niej znaczenie. Miałoby to dotyczyć zwłaszcza osób młodych. Im łatwiejsze jest ich codzienne życie, tym zarazem mniej religijne. Wyniki raportu to potwierdzają, ale w odniesieniu do mniejszości (46) krajów świata – tych, które rozwijają się w miarę stabilnie, a postępowi społecznemu nic poważnego nie zagraża od wewnątrz.

Większość krajów (58) nie ma takiego komfortu. I to tam znaczenie religii – chrześcijaństwa, islamu, buddyzmu, hinduizmu – nie maleje. Jak trwoga, to do Boga. Najbardziej religijne są społeczeństwa w strefach wojen i przewlekłych konfliktów, ubogie, szukające swej zbiorowej tożsamości w opozycji do innych, postrzeganych jako zagrożenie, a jednocześnie społeczeństwa bardzo młode, wykazujące wysokie tempo przyrostu naturalnego.

W krajach, gdzie PKB w przeliczeniu na obywatela przekracza 30 tys. dol. – w Polsce mamy 15 tys. – liczba dorosłych modlących się codziennie nie sięgnęła 40 proc. W Nigerii, gdzie przewidywana długość życia wynosi 52 lata, w nabożeństwach religijnych udział bierze 89 proc. dorosłych. Wyjątkiem są USA, gdzie ludzie są średnio ponadprzeciętnie zamożni, a zarazem modlą się częściej niż ludzie w społeczeństwach bogatych. Autorzy raportu zwracają uwagę, że amerykański wyjątek można tłumaczyć i tym, że jest to kraj ogromnych kontrastów między bogatymi i biednymi, o zaskakująco wysokiej śmiertelności niemowląt i szokująco licznej populacji więźniów. Raport odnotowuje, że choć w Rosji i Chinach komunistycznych rozwarstwienie społeczne jest podobne jak w USA, to inaczej niż w Stanach społeczna aktywność religijna jest w nich niewielka.

Jednak generalnie biorąc, im ludziom żyje się lepiej, tym mniej się religijnie angażują. A w krajach, w których poziom życia stabilnie rośnie, młodsze pokolenie okazuje się mniej religijne niż pokolenia rodziców i dziadków. Jest jednak pewien problem: demografia.

Religia a demografia

Społeczeństwa mniej religijne starzeją się, a nawet kurczą demograficznie. Bogate i dobrze zorganizowane starają się temu zaradzić na różne sposoby, m.in. poprzez politykę państwa. Jednak sprawa rozstrzyga się zwykle na poziomie mikro. Los wspomnianych amiszów w USA można porównać z losem innej grupy religijnej – szejkersów (ang. shakers), o podobnie antykonformistycznym rodowodzie. Pisze o tym Peter Franklin na portalu Unherd. W połowie XIX w. było ich kilka tysięcy. Ale obowiązywał ich celibat i dziś ostało się ich w Stanach dosłownie dwoje. Wcześniej grupa trwała dzięki adopcjom, działaniom misjonarskim i konwersjom z innych wyznań.

Obie społeczności charakteryzuje prosty i skromny tryb życia. Amisze, choć żyją z dala od głównego nurtu cywilizacji i niechętnie przyjmują do swoich wspólnot osoby z zewnątrz, to zawierają trwałe małżeństwa, z których rodzi się liczne potomstwo. Nie znaczy to, że są modelem do naśladowania w nowoczesnych społeczeństwach typu zachodniego. Ale przykład amiszów pokazuje, że motywacje religijne mogą mieć znaczenie demograficzne, a to interesuje nie tylko Kościół czy socjologów, ale też rządy zatroskane starzeniem się swoich społeczeństw.

Polityka 29.2018 (3169) z dnia 17.07.2018; Świat; s. 52
Oryginalny tytuł tekstu: "Religie siwieją"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną