Niebywałe, kuriozalne, skandaliczne – zapewne każdy z tych przymiotników znalazł się już w tekstach opisujących zachowanie Donalda Trumpa na szczycie NATO w Brukseli. Epitety można mnożyć – i to jest najłatwiejsze, tyle że mało produktywne. Dużo trudniej przewidzieć, jak na ten bezprecedensowy spektakl zareagują pozostali sojusznicy i co tak naprawdę zrobią. A to pytania dla przyszłości NATO kluczowe – nie mniej niż to, co zrobi Donald Trump.
Nerwowy szczyt NATO
Nie znamy jeszcze wszystkich szczegółów przebiegu niejawnych obrad Rady Północnoatlantyckiej i może nigdy w pełni ich nie poznamy. Na pewno relacje uczestników kilku sesji z udziałem Donalda Trumpa będą jednym z najbardziej pożądanych towarów na dziennikarskim rynku. Ale w publicznym obiegu jest już dość informacji, by z grubsza nakreślić trajektorię wydarzeń, które przejdą do historii jako „najbardziej nerwowy szczyt NATO w ostatnich dekadach”.
Trump przyleciał do Brukseli we wtorek po południu. Miał dość czasu, by jeszcze raz przemyśleć taktykę na dwudniowy szczyt, pierwszy tak długi z jego udziałem. Wiadomo było, z czym przylatuje: od początku miał zamiar rozliczyć europejskie kraje NATO za niskie wydatki obronne. Czy to z powodu jet lagu, czy wskutek starannego planowania atak przypuścił już w środę rano, nie czekając na pozostałych liderów. Na celownik wziął Bogu ducha winnego sekretarza generalnego