Korea Północna rozbudowuje swoje zakłady zbrojeniowe, pisze amerykańska prasa, powołując się na analizy najnowszych zdjęć satelitarnych. Chodzi m.in. o miejsce, gdzie produkowane jest paliwo do niektórych rakiet. Wywiad USA przekazuje dane o ukrytych instalacjach służących do wzbogacania uranu, składnika ładunków jądrowych.
Wrażenie jest więc takie, że Korea Północna próbuje ukryć program tworzenia broni masowego rażenia. A minęły ledwie trzy tygodnie od określanego jako historyczny singapurskiego szczytu północnokoreańskiego przywódcy Kim Dzong Una i prezydenta USA Donalda Trumpa.
Jaki plan ma USA, by skłonić Kima do oddania broni nuklearnej?
Ludzie Trumpa twierdzą, że uda im się skłonić Kima do ekspresowego rozbrojenia. John Bolton, główny doradca ds. bezpieczeństwa, stwierdził w weekend, że ekipa z Białego Domu uwinie się w rok. Szef Departamentu Stanu Mike Pompeo, który wybiera się właśnie z trzecią już wizytą do Pjonjangu, mówi, że Kim miałby poddać arsenał najbardziej śmiercionośnych rodzajów broni i swoje rakiety do końca pierwszej kadencji Trumpa.
W typie idealnym Korea Północna powinna przekazać teraz opis swojego arsenału, szczegółowe informacje o uzbrojeniu, także broni biologicznej i chemicznej, adresach przechowywania i produkcji, listę pracujących przy nich osób. W odpowiedzi Ameryka przedstawia plan inspekcji i do nich przystępuje. I ważne pytanie: jak mocno przyciskać Koreańczyków, jeśli np. będzie wiadomo, że informacje są niepełne? Co zrobić, gdy zapomną o kilku głowicach i jednym ośrodku jądrowym, ale oddadzą szereg innych? Co traktować jako sukces?
To technikalia, bo pozostaje jeszcze substancja porozumienia. Do ewentualnego sukcesu potrzeba będzie także gotowości Ameryki do ustępstw. Wiadomo, że Kim nie odda za darmo tego, co gwarantuje mu samodzielność i nietykalność. Będzie drogo, w grę wchodzi pozycja Ameryki na Dalekim Wschodzie względem sojuszników i rywali. Rezygnacja – Trump zrobił to już w Singapurze – z organizacji regularnych wspólnych ćwiczeń z sojuszniczą Koreą Południową pokazuje kierunek ustalania ceny.
Kim Dzong Un łatwo się nie podda
Szereg ekspertów, zarówno tych przyglądających się na co dzień reżimowi Kima, jak i tych, którzy zajmują się kwestiami zbrojeń, kręci głowami. Sądzą, że plan rozbrojenia – o ile taki faktycznie ułożono – jest zbyt ambitny, na takie zadanie potrzeba wręcz dekady, a poziom zaufania między stronami jest mizerny. Kim łatwo się nie podda, może wodzić Amerykę za nos, zabawi się z nią w chowanego, jak w latach 90. z inspekcjami ONZ postępował Irak. Kim ma np. dość górskich tuneli, do których nie musi wpuścić inspektorów rozbrojeniowych.
No i Kim ani razu nie obiecał wprost, że się rozbroi. Owszem, deklaruje, że będzie dążył do tzw. denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego, ale Korea Północna ręką swojego premiera pod taką deklaracją podpisała się już w 1992 r. Wiemy, jak rzeczywistość zweryfikowała te zapowiedzi.
Czytaj także: Trump kontra świat