W czwartkowe popołudnie 28 europejskich przywódców weźmie udział w dwudniowym szczycie unijnym w Brukseli. Tematem przewodnim spotkania będzie reforma polityki migracyjnej. Szczyt odbędzie się w cieniu narastającego konfliktu między Komisją Europejską a Radą Europejską, problemów wewnętrznych kanclerz Niemiec Angeli Merkel i nierozwiązanych sporów między państwami członkowskimi w sprawie nowych unijnych rozwiązań migracyjnych.
Jean-Claude Juncker przejmuje ster
Wagę zbliżającego się szczytu najlepiej obrazują niedzielne wydarzenia w Brukseli. 16 szefów państw i rządów spotkało się w stolicy Belgii, by rozmawiać o możliwym kompromisie migracyjnym. Początkowo o organizację spotkania poproszony został Donald Tusk. Szef RE odmówił jednak poprowadzenia rozmów ze względu na zapowiadaną nieobecność przedstawicieli części państw (m.in. Polski, Czech, Węgier i Słowacji). Wobec takiego obrotu zdarzeń rolę Tuska zdecydował się przejąć przewodniczący KE Jean-Claude Juncker. Obrady 16 państw nie przyniosły przełomu, ale KE – z poparciem uczestników niedzielnego spotkania – zdecydowała się po nich przesłać RE propozycje nowych rozwiązań migracyjnych. Komisja chce, by znalazły się one w oficjalnych konkluzjach podpisanych przez przywódców wszystkich państw członkowskich po czwartkowo-piątkowym szczycie.
Czytaj także: Nowe antyimigracyjne prawo na Węgrzech
Nowe rozwiązania migracyjne
Juncker porównał propozycje swojej instytucji do talerza, na którym wszyscy zainteresowani znajdą dla siebie coś smacznego. KE chce, by unijni liderzy dopuścili możliwość budowy ośrodków tymczasowych dla migrantów poza granicami Unii – umieszczenie tego postulatu jest zwycięstwem konserwatywnego kanclerza Austrii Sebastiana Kurza. Komisja proponuje też wzmocnienie Europejskiej Straży Ochrony Granic i Wybrzeża, tak by do 2020 r. była w stanie wysłać 10 tys. funkcjonariuszy na zewnętrzne granice Unii. Ma to zadowolić Włochy, Grecję i Hiszpanię, czyli państwa stojące na froncie kryzysu migracyjnego.
W końcu KE chciałaby zabronić migrantom przemieszczania się z kraju, w którym dostali pozwolenie na pobyt, do innych, zazwyczaj bogatszych, państw Unii. Miałaby w tym pomóc stosowna dyrektywa pozwalająca państwom odmawiać wypłacania świadczeń socjalnych migrantom spoza Wspólnoty, jeżeli osoby te otrzymały już prawo do pobierania zasiłków w innym kraju członkowskim. Postulat ten ma pomóc Merkel wybrnąć z konfliktu z jej bawarskim koalicjantem CSU, którego lider Horst Seehofer zagroził szefowej niemieckiego rządu wycofaniem poparcia, jeżeli ta do końca czerwca nie wynegocjuje rozwiązania kryzysu na poziomie Unii.
Ważny test dla Donalda Tuska i UE
Przejęcie inicjatywy w negocjacjach przez KE ma zmusić Radę Europejską, by ta jak najszybciej uzgodniła nową politykę migracyjną. Spór w tej sprawie trwa od dwóch lat. Z jednej strony państwa naszego regionu odmawiają wzięcia odpowiedzialności za nielegalnych migrantów, a z drugiej – kraje południa Europy domagają się większej solidarności od reszty kontynentu.
Czerwcowy szczyt będzie też dużym testem dla Tuska – po raz pierwszy, odkąd kieruje RE, Komisja wywiera na niego tak dużą presję. Zbliżające się rozmowy będą też najpewniej ostatnią szansą na osiągnięcie porozumienia w tej sprawie w Brukseli. Jeżeli spotkanie zakończy się fiaskiem, a przywódcy nie zbliżą swoich stanowisk, to kanclerz Merkel stanie pod ścianą i może spróbować przenieść rozmowy ze stolicy Belgii do Berlina. Taki obrót wydarzeń utrwaliłby wizerunek Unii jako kolosa na glinianych nogach, a populistom w Europie dałby kolejny argument wzmacniający retorykę o słabej Unii rządzonej de facto przez imperialistyczne Niemcy.
Czytaj także: Dokąd emigrują Polacy w XXI w.