Xi Jinping jest najlepszym kolegą Władimira Putina, przynajmniej wśród światowych przywódców. Putin, który właśnie składa trzydniową wizytę w Chinach, przyznał w wywiadzie dla chińskiej telewizji, że spędził z Xi obchodzone w październiku urodziny. Pili wódkę i jedli kiełbasę. Xi jest więc kolegą, analitykiem i partnerem oraz dobrym przyjacielem, na którego Putin może liczyć. Tak znakomite osobiste stosunki obu liderów mają przekładać się na politykę. Chiński minister spraw zagranicznych mówi wręcz, że Chiny i Rosja nigdy nie były w tak dobrych stosunkach.
Rosja i Chiny potrzebują siebie nawzajem
Układa się, bo dawno Chiny i Rosja nie były sobie tak bardzo potrzebne. Przyciąga je do siebie niechęć do Ameryki i pragnienie realizacji jeszcze mglistego projektu świata wielobiegunowego, a więc z osłabioną rolą Europy i USA. W ciągu ostatnich pięciu lat Xi i Putin spotkali się ponad 20 razy. Udzielają sobie wsparcia: Rosja nie krytykuje chińskiego zaboru Morza Południowochińskiego, Chiny przejęcia Krymu. Pomaga i to, że obaj nadają na podobnych falach, na autokratycznej częstotliwości. Rządzą w zasadzie dożywotnio, w pracy nie krępuje ich wewnętrzna opozycja, bo skutecznie i brutalnie się jej pozbyli.
Putin ma interes, żeby przyjaźnić się z Xi
Komplementy dla Xi nie są oczywiście bezinteresowne. Putin sygnalizuje tak intensywnie zbieżność celów i opinii, bo Rosja sprzymierzona z Chinami wygląda i poważniej, i potężniej. Potrzebuje takiej podpórki. Ma co prawda bardzo silną armię, ale jej gospodarka jest stosunkowo niewielka i zmaga się z szeregiem problemów. Długa jest też lista tych, którzy liczą na rosyjskie potknięcia.
Powstanie nowy jedwabny szlak?
Z kolei Chinom wystarczy, że Rosja nie będzie przeszkadzać, dostarczy surowce energetyczne i nie storpeduje jedwabnego szlaku, systemu połączeń transportowych w Euroazji, który ma pomóc utrzymać dobrą koniunkturę w Chinach. W weekend Putin zajrzy do nadmorskiego miasta Qingdao na szczyt Szanghajskiej Organizacji Współpracy. To spotkanie dobrze ilustruje naturę stosunków chińsko-rosyjskich. SOW nie staje się np. sojuszem wojskowym, czymś w rodzaju azjatyckiego anty-NATO (są na Zachodzie takie obawy, choć członkami SOW są m.in. państwa jawnie sobie wrogie, w tym Indie i Pakistan). W chińskim zamyśle SOW ma posłużyć przede wszystkim jako wehikuł do budowy nowego jedwabnego szlaku. Rzecz jasna Putin popiera plan jego rozwoju.
Przyjaźń w cieniu kontraktu gazowego
Przy czym osobista przyjaźń nie niweluje braku symetrii i faktu, że Chiny pozostają poważnym wyzwaniem dla Rosji. Analitycy mają poważny problem, by ocenić, komu bardziej opłaca się zawarty niedawno 30-letni kontrakt gazowy wart 400 mld dol. Rosji chyba bardziej zależało na eksporcie niż Chinom na zakupach. Z tego względu to Chińczycy typowani są na zwycięzców negocjacji. Zarabiać na budowie rurociągów mają też ulubieni oligarchowie Putina. Natomiast efekty dla reszty gospodarki rosyjskiej wcale nie muszą być tak dobre.
Putin się zabezpiecza
Wobec tej asymetrii jakaś część intensywnych rosyjskich zbrojeń musi uwzględniać sytuację, gdy kiedyś tam, nawet w odległej przyszłości, Chiny staną się rywalem, gdy skuszą je np. puste przestrzenie Syberii. Pretekst zawsze się znajdzie, choćby rosyjska część Mandżurii, która jeszcze w połowie XIX w. była we władaniu chińskiej dynastii Qing. Jak się ma taką perspektywę, a w pamięci m.in. podbój mongolski, w tym jego pozytywne skutki, to szuka się dobrych związków z rosnącymi w siłę Chinami. To nie kaprys, raczej konieczność i próba wykupu polisy ubezpieczeniowej.