Obowiązki cywilnego przedstawiciela NATO przy ONZ w Nowym Jorku – przynajmniej na trzy lata – obejmuje polski dyplomata Michał Miarka. Co ciekawe, nie jest wcale spadochroniarzem „dobrej zmiany”, a przedstawicielem pokolenia młodych profesjonalistów, którzy ciężko pracowali przy szczycie NATO w Warszawie, a którym za zasługi podziękowano odsunięciem na boczny tor. Nominacja dla Miarki, zdobyta w wygranym przez niego konkursie, jest dowodem, że odblokowany został dostęp do stanowisk dla Polaków, po kryzysie zaufania, jaki w NATO wywołał sprzeciw Witolda Waszczykowskiego wobec wyjazdu Tomasza Chłonia na placówkę przedstawicielską sojuszu w Moskwie.
Miarka jest czterdziestolatkiem, w dyplomacji pracuje od 15 lat. Ukończył SGH i Akademię Dyplomatyczną, ma dyplomy z Kanady i Szwajcarii. Zaczynał jako stażysta w ambasadzie w Waszyngtonie, w gorącym okresie okupacji Iraku, w której Polska uczestniczyła u boku USA. Cztery lata spędził w Brukseli, w polskim przedstawicielstwie w sojuszu, potem został wiceszefem departamentu polityki bezpieczeństwa. W tej roli był jednym z prawdziwych autorów sukcesu szczytu NATO w Warszawie, za który całość zasług przypisał sobie potem Antoni Macierewicz. Za setki godzin narad, tysiące kilometrów w delegacjach i umiejętność lawirowania między niechęcią części sojuszników do wysiłku wojskowego a faktycznym zagrożeniem, które przyniosły Polsce trwałą obecność wojskową NATO, podziękowano Michałowi Miarce… degradacją. Rok temu zdjęto go z dyrektorskiej posady i obsadzono w roli doradcy. Wtedy zaczął szukać pracy w strukturach sojuszu poza Polską. Z powodzeniem, jak się okazało.