46-letni Pedro Sánchez złożył przysięgę w Pałacu Zarzuela przed królem Filipem VI i w obecności byłego premiera Mariano Rajoya. Od razu zwrócił uwagę mediów tym, że nie przysięgał tradycyjnie na krzyż i Biblię, tylko – jako zatwardziały ateista – na wydruk ustawy zasadniczej. Zapowiedział, że będzie wiernie wypełniał swoje obowiązki przez dwa lata pozostałe do końca kadencji. Nie będzie to łatwe, bo jego partia ma ok. 25 proc. mandatów w Kongresie Deputowanych.
Czytaj także: Umarł premier, niech żyje premier. Hiszpański kryzys polityczny
Polityczna i sportowa kariera Pedro Sáncheza
Działający w PSOE od 21. roku życia – najpierw w młodzieżówce, potem jako asystent socjalistycznej europosłanki i prawa ręka hiszpańskiego reprezentanta ONZ podczas wojny w Kosowie. Przed trzydziestką był już jednym z doradców wiceprzewodniczącego socjalistów José Blanco. Jest żonaty, ma dwie córki. Jako zapalony kibic Atlético dobrze dogaduje się z królem Filipem, ale też od lat przyjaźni się z królową Letizią, która w szkole średniej chodziła do równoległej klasy.
Zawsze dobrze przygotowany, przystojny i nienagannie ubrany. W dodatku prymus, z międzynarodową maturą, studiami z ekonomii nie tylko w Hiszpanii, ale i Brukseli. Do tego doktorat z ekonomii, płynny angielski – co w przypadku hiszpańskich polityków wcale nie jest oczywiste – i wysportowanie. Mierzący 190 cm wzrostu Sánchez grał namiętnie w koszykówkę i należał do najlepszej młodzieżowej drużyny w Madrycie. Gdyby nie kontuzje, być może to koszykówką zajmowałby się zawodowo.
Niechciany kandydat na premiera
Ale został politykiem, a teraz stoi na czele rządu. Mogłoby się wydawać, że Sánchezowi wszystko się udaje. Tymczasem wcale nie miał łatwo. Od 2004 do 2009 r. był radnym Madrytu, ale kiedy startował z list PSOE do parlamentu, dwukrotnie – w 2008 i 2011 r. – poniósł porażkę. Dopiero trzy lata później, w 2014 r., po rezygnacji dotychczasowego lidera socjalistów w związku z porażką partii w wyborach do Parlamentu Europejskiego, Pedro Sánchez został nowym sekretarzem generalnym PSOE. Wygrał w przeprowadzonym po raz pierwszy w historii PSOE powszechnym głosowaniu na lidera partii, pokonując znacznie bardziej rozpoznawalnych, a przede wszystkim zasiedziałych w polityce kontrkandydatów.
W kolejnych wyborach – w 2015 i 2016 r. – uzyskał mandat deputowanego. Ale w tym samym 2016 r., po przedterminowych wyborach, PSOE straciła ich sporo. Co prawda utrzymała drugie miejsce i król Filip VI wskazał Sáncheza jako kandydata na premiera, ale nie udało mu się uzyskać poparcia. Przeciw zagłosowało 219 z 350 deputowanych.
Test dla nowego premiera
Sánchez konsekwentnie nie chciał wejść w koalicję z ludowcami ani zgodzić się na reelekcję Mariano Rajoya, uniemożliwiając Partii Ludowej utworzenie mniejszościowego rządu. W ten sposób i tak nielubiany w swojej partii Sánchez zyskał kolejnych wrogów. Do grona zazdrośników, którzy widzą w nim tylko świetnie lansującego się przystojniaka, dołączyli przeciwnicy jego radykalnej postawy, którzy dla rządzenia byliby skłonni szukać kompromisu z prawicą.
Jesienią tego samego roku wymuszono na Sánchezie rezygnację z przewodzenia partią. Zastąpiono go zarządem komisarycznym. Pół roku później, kiedy ponownie wystartował w partyjnych prawyborach, wygrał i wrócił na stanowisko sekretarza generalnego. Odtąd próbował pokazywać słabości nie tylko Rajoya, ale i jego współpracowników. Konsekwencji i pracowitości nigdy mu nie brakowało. Ze szczęściem w polityce i lojalnymi współpracownikami bywało jednak różnie, więc teraz czeka go trudny test. Tym bardziej że Hiszpania jest bardzo podzielona, a Katalonia, która niedawno wybrała nowego premiera, wcale nie przestała myśleć o niepodległości.