Obywatele opowiedzieli się w referendum za uchyleniem artykułu konstytucji, który de facto całkowicie zakazywał dostępu do legalnej aborcji. „Irlandia nie wydała okrzyku, tylko wręcz ryknęła” – komentowała wynik liderka kampanii za zmianą prawa Orla O’Connor. Bo rzeczywiście całkowicie zaskoczył. Za uchyleniem opowiedziało się 66,4 proc., dwa razy więcej niż za status quo. Tylko w grupie osób 60+ większość była przeciw zmianie. A wśród większych partii politycznych tylko opozycyjna, konserwatywna Fianna Fail (choć jej lider akurat był za zmianą). Przewaga zwolenników zmiany prawa antyaborcyjnego wystąpiła zarówno w miastach, jak na terenach wiejskich, wśród kobiet i wśród mężczyzn.
Ponieważ wyborcy głównych partii są za zmianą, odpowiednia ustawa przejdzie w parlamencie bez problemu. Premier uznał wynik referendum za wydarzenie historyczne. Wynik oznacza radykalną zmianę nie tylko prawa, ale i mentalności. Komentatorka mediów publicznych RTE Martina Fitzgerald ujęła to tak: gdy w 1983 r. Irlandia przyjęła w referendum zakaz aborcji, była katolicka, po obecnym referendum staje się innym krajem. To z kolei jest szokiem dla Kościoła i katolików w Irlandii głosujących przeciw zmianie, ale i dla ruchów przeciw prawu kobiety do wyboru w Europie.