Świat

Biblijna niepodległość

Karenowie – uchodźcy z Mjanmy

Do Kawthoolei, czyli powstałego przy obozie Mae La kareńskiego zboru baptystów, przychodzi się nie tylko na msze. Do Kawthoolei, czyli powstałego przy obozie Mae La kareńskiego zboru baptystów, przychodzi się nie tylko na msze. Dominik Sipiński
W Mjanmie mieszka ponad 130 mniejszości, które wciąż są ze sobą w konflikcie. Ostatnio wszyscy mówią o Rohingjach. Cały świat im współczuje. A o Karenach, którzy też musieli opuścić swoją ojczyznę, nikt nie pamięta.
Polityka

Saw Tarpoe właśnie rozpoczął szkolne wakacje, czyli najnudniejszą część roku.

Pierwszy wolny dzień powitał mszą o świcie, zanim zwrotnikowe słońce nad zachodnią Tajlandią rozgrzało powietrze do prawie 40 stopni. Południe spędził we względnym chłodzie pokoju w internacie. W ciągu roku dzieli dormitorium z kilkoma innymi uczniami, ale teraz jest tu sam, więc korzysta, ile wlezie. Potem zagrał z kumplami, uchodźcami z sąsiedniego obozu Mae La, w chinlone, rodzaj siatkonogi, piłką z bambusowej trzciny. Przyszedł wieczór, jego ulubiona pora dnia, mimo szalejących malarycznych komarów. Słońce jeszcze nie w pełni zaszło nad Mjanmą, ojczyzną Tarpoe, a ostatnie promienie roztoczyły nad internatem szkoły Kawthoolei surrealistyczną różową poświatę.

Tarpoe usiadł na tarasie i wyciągnął pożyczone mu przez kolegę ukulele, przechowywane z troską godną stradivariusa, z metką wciąż przyczepioną do gryfu. Na własne, za 1200 tajskich bahtów (ok. 140 zł), go nie stać. Nucąc kareńskie ballady, spojrzał na pusty internat i w kierunku schowanego za górą własnego kraju. Zastanowił się, czy woli nudę samotnych wakacji w obozie, czy ryzyko śmierci w domu. I, jak co roku od dziewięciu lat, uznał, że w takiej sytuacji nic-się-niedzianie jest zdecydowanie lepsze.

Przez najbliższe trzy miesiące każdy jego dzień będzie wyglądał tak samo. Jako jeden z dwóch uczniów nie opuści internatu i nie pojedzie do rodzinnej wioski w Mjanmie. Drugim, który zostanie w Kawthoolei, jest jego młodszy brat. Zresztą, nawet nie mają do kogo wracać. Spośród ich dziesięciorga rodzeństwa żyje tylko jeszcze jeden brat, starszy, który jest żołnierzem w Kareńskiej Armii Wyzwolenia Narodowego w Mjanmie. Rodziców oraz pozostałych braci i siostry zabili albo żołnierze birmańskiej armii Tatmadaw, albo gruźlica.

Polityka 20.2018 (3160) z dnia 15.05.2018; Na własne oczy; s. 108
Oryginalny tytuł tekstu: "Biblijna niepodległość"
Reklama