To miał być możliwie rzeczowy komentarz o przyszłości skomplikowanej umowy międzynarodowej, być może najważniejszej w ostatnich latach dla światowego bezpieczeństwa. I taki będzie, mam nadzieję, w dużej części. Ale nie sposób do końca na poważnie analizować skutków decyzji notorycznego kłamcy, który przypadkiem jest prezydentem najpotężniejszego państwa świata.
Z Donalda Trumpa znów wyszedł kłamca
Donald Trump w ciągu kilku minut swojego wtorkowego wystąpienia mijał się z prawdą gładko, jak narciarz alpejski mija chorągiewki. „Dziś mamy już niezbity dowód, że irańska obietnica [o rezygnacji z programu nuklearnego – red.] była kłamstwem. (...) W ubiegłym tygodniu Izrael opublikował dokumenty wywiadowcze, długo zatajane przez Iran, jasno pokazujące historię starań tego reżimu o broń nuklearną”. Otóż premier Natanjahu kilka dni temu rzeczywiście zrobił prezentację w Power Poincie, w której pokazywał dokumenty potwierdzające tajny program nuklearny Iranu. Ale sprzed ponad dziesięciu lat, kiedy jeszcze żadna umowa w tej sprawie nie obowiązywała.
Ale Trump poszedł jeszcze dalej: „Umowa pozwoliła Iranowi na dalsze wzbogacanie uranu i doprowadziła go na skraj nuklearnego przełomu [nuclear brakeout, czyli momentu, gdy państwo może już zbudować bombę – red.]”. Nie ma na to żadnych dowodów. Wręcz przeciwnie, wszyscy eksperci, którzy zostali dopuszczeni do irańskich instalacji, są przekonani, że Iran wypełnia zobowiązania umowy. Mało tego, podobnego zdania jest prawie całe dowództwo izraelskiej armii, z jej szefem sztabu włącznie.
Czytaj także: Jaka jest strategia Donalda Trumpa wobec Iranu
Trump: Porozumienie z Iranem „najgorszą umową w historii”
Trump jak zapowiedział, tak zrobił. Chociaż przekonywali go osobiście i kanclerz Angela Merkel, i prezydent Emmanuel Macron, żeby się powstrzymał. Zapewne w najbliższych dniach Biały Dom ogłosi odwieszenie przynajmniej części sankcji. Zawiesił je trzy lata temu Barack Obama zgodnie z umową znaną pod skrótem JCPOA, podpisaną przez stałych członów Rady Bezpieczeństwa ONZ, Niemcy oraz Iran. Dla Trumpa to „najgorsza umowa w historii”, jeszcze w kampanii obiecywał, że ją zerwie i wynegocjuje nową. To bez wątpienia jedna z najważniejszych decyzji w jego dotychczasowej prezydenturze.
Sens porozumienia nuklearnego z Iranem
Umowa dotyczy irańskiego programu nuklearnego. Teheran od lat 90. pracował w tajemnicy nad własną „bombą”, ale po serii wpadek i wycieku informacji w końcu przyznał się do wszystkiego. Było to złamanie traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT), który Iran podpisał z własnej woli. Po kolejnych złamanych umowach i sankcjach, w 2015 roku, Irańczycy podpisali JCPOA i zgodzili się – upraszczając – wstrzymać program nuklearny, pozbyć się posiadanych już materiałów do budowy bomby i otworzyć ośrodki badawcze dla zagranicznych kontrolerów. W zamian państwa sygnatariusze miały wycofać się praktycznie ze wszystkich sankcji gospodarczych przeciwko Iranowi. Strony zawarły umowę na dziesięć lat z opcją przedłużenia do 15.
Czytaj także: Iran już nie wzbogaca uranu... wzbogaca się na pistacjach
Co realnie oznacza decyzja Donalda Trumpa
Wtorkowa decyzja Trumpa nie jest formalnym wypowiedzeniem umowy, tzn. nie jest ona traktatem w rozumieniu prawa międzynarodowego. Pozostałe strony mogą uznać, że nic się nie stało, i podtrzymać umowę. Ale Iran może teraz uznać, że przywrócenie tych sankcji zasadniczo zmienia jej warunki i również od niej odstąpić. Wiele zależy też od tego, które dokładnie sankcje Trump odwiesi. Może na przykład przywrócić tzw. sankcje wtórne, czyli kary dla przedsiębiorstw współpracujących z irańskim przemysłem naftowym. Jeśli te się przestraszą i zerwą kontakty, Irańczycy mogą uznać, że umowa nie przynosi im oczekiwanych korzyści, i tak jak Amerykanie po prostu przestaną jej przestrzegać. Wszystko to może potrwać nawet kilka miesięcy.
Trump uważa, że Irańczycy nie tylko złamali umowę, ale nawet gdyby jej przestrzegali, to za mało od nich wymagała. Amerykaninowi nie podobał się zarówno jej zakres tematyczny – że nie ogranicza irańskiego programu budowy rakiet – jak i to, że nie dotyczy regionalnych ambicji Iranu, który ma coraz większe wpływy w takich państwach jak Syria, Liban, Irak czy Jemen. Trump uważał również, że niedopuszczalny jest tak krótki termin ważności umowy.
Świat zarabia na inwestycjach w Iranie
Innego zdania są eksperci, którzy brali udział w negocjacjach, a także europejscy sygnatariusze. Zwolennicy umowy uważają, że przy wszystkich swoich brakach lepszej umowy nie można było podpisać. Poza tym irański rząd nie będzie w stanie wznowić rozmów i zgodzić się na dalsze ustępstwa ze względu na wewnętrzną presję, szczególnie ze strony strażników rewolucji. Jednocześnie wśród obrońców JCPOA często pada argument długofalowy: że tak naprawdę nie chodziło o sam program nuklearny, ale o to, że zniesienie sankcji otworzy Iran na zagraniczny kapitał i siłą rzeczy – oraz biznesu – znormalizuje jego kontakty ze światem. Warto tu dodać, że kilka europejskich koncernów zarabia krocie na zniesieniu sankcji i inwestycjach w Iranie.
Z Iranem się nie uda, z Koreą Północną tak?
Trump posługuje się zupełnie inną logiką. Dla niego żadna umowa z zasady nie może przynosić korzyści obu stronom. „Zawsze są cwaniacy i frajerzy” – wyrwało się kiedyś przyszłemu prezydentowi. Nasuwa się tu porównanie z planowanym porozumieniem nuklearnym z Koreą Północną. Dlaczego więc w relatywnie podobnych przypadkach Trump zachowuje się zupełnie inaczej?
Otóż przeciwnicy północnokoreańskiego reżimu nie mają swojego lobby w Waszyngtonie i w amerykańskiej polityce przebija się wciąż racja stanu, zdefiniowana przez ekspertów z Departamentu Stanu. Natomiast przeciwników umowy z Iranem w USA jest bardzo wielu. Jest Sheldon Adelson, miliarder blisko związany z Izraelem, który mocno sponsorował kampanię Trumpa. Jest największe żydowskie lobby AIPAC plus kilka fundacji. Słowem: Trump, zrywając umowę z Iranem, prowadzi de facto politykę wewnętrzną. A oczekiwane w niej korzyści zupełnie przesłoniły prezydentowi koszty międzynarodowe takiego ruchu. I amerykańską rację stanu.
Czytaj także: Korea Północna dołączyła do potęg nuklearnych