Świat

Nie Polska czy Węgry, ale Czechy są najbliżej wyjścia z Unii

Praga Praga Thomas Depenbusch (Depi) / Flickr CC by 2.0
Niewiele ponad jedna czwarta Czechów opowiada się za członkostwem w Unii. Coraz więcej partii żąda referendum, inicjatywę wspiera prezydent.

Czy można wyjść z Unii przez przypadek? Może nie przez przypadek, ale w sposób niezamierzony przez szefa rządu i elity polityczne kraju – już tak. Pokazuje to przykład Wielkiej Brytanii, gdzie konserwatywny premier David Cameron nie chciał brexitu, a referendum miało mu pozwolić wygrać wybory i wzmocnić pozycję w partii i wśród wyborców. Wybory wprawdzie wygrał, ale wszyscy wiemy, jak się to skończyło.

Teraz niebezpieczną grę wokół referendum w sprawie wyjścia z Unii zaczynają prowadzić czescy politycy. Efekt może, niestety, być podobny. Nad Wełtawą nasila się debata o „czexicie”.

Czytaj też: Nie trawię brexitu

Czeski eurosceptycyzm

Gdy mówimy o eurosceptycyzmie w naszym regionie, to do głowy przychodzą nam przede wszystkim Węgry i Polska. To prawicowe rządy tych krajów toczyły lub toczą spory z unijnymi instytucjami o praworządność. Eurosceptyczna lub czasem otwarcie antyunijna propaganda jest w Warszawie czy Budapeszcie elementem polityki obozu władzy.

Jednocześnie w obu tych krajach utrzymuje się bardzo wysokie poparcie dla członkostwa w Unii. W Polsce sięga ono powyżej 80 proc. i jest najwyższe we Wspólnocie, niewiele niższe jest na Węgrzech. Najniższe, i to nie tylko w naszym regionie, ale w całej Europie, to poparcie jest za to w Czechach – zaledwie 29 proc. badanych uważa, ze członkostwo w Unii jest dobrą rzeczą. To paradoks, bo jednocześnie w Czechach od lat utrzymywały się relatywnie proeuropejskie rządy.

Skąd ten czeski eurosceptycyzm? Zdaniem szefa działu zagranicznego dziennika „Hospodarskie Noviny” Martina Ehla Czesi uważają, że w naturalny sposób są częścią Europy Zachodniej, więc wszelkie zakazy i nakazy przychodzące z Brukseli traktują jako niepotrzebne zawracanie głowy. Dużą rolę odegrał też wieloletni prezydent Vaclav Klaus, który karierę polityczną oparł na zimnym, technokratycznym eurosceptycyzmie.

Wyjście z Unii, jak w wielu innych krajach, popierają przede wszystkim osoby gorzej wykształcone, mniej zarabiające, dla których korzyści z członkostwa są najmniej dostrzegalne. Jednak, jak zwracają uwagę ekonomiści, to osoby z tych grup najsilniej odczułyby czexit w kieszeniach, jeśliby do niego doszło.

Gry z referendum

Niskie poparcie dla członkostwa w Unii to jedno, ale do tego coraz silniejsze są siły polityczne, które chcą na tym zbić polityczny kapitał. Zwłaszcza że sytuacja w kraju po zeszłorocznych wyborach pozostaje bardzo niestabilna.

Głosowanie w październiku 2017 roku wygrała centrowa, dość populistyczna partia ANO milionera Andreja Babiša. Zdobyła jednak tylko 78 mandatów w dwustuosobowym parlamencie. Próbowała powołać rząd mniejszościowy, ale w styczniu gabinet Babiša przegrał głosowanie o wotum zaufania i teraz szuka partnerów do koalicji.

A to nie jest łatwe, bo w parlamencie słabe są partie głównego nurtu (rządząca do niedawna socjaldemokracja zdobyła tylko 7 proc., a tradycyjna centroprawicowa ODS – 11). Silni są za to populiści i radykałowie różnej maści: powyżej 10 proc. zdobyli Piraci oraz nacjonalistyczna Wolność i Demokracja Bezpośrednia (SPD) pół-Japończyka Tomio Okamury. Ponad 7-proc. poparcie uzyskali także komuniści, którzy nad Wełtawą nigdy się nie zreformowali. Premier rozmawiał z radykałami o poparciu rządu, na razie bez efektu.

Wszystkie te partie mniej lub bardziej otwarcie dążą do głosowania w sprawie wyjścia Czech z Unii. Sam Babiš, choć jego stosunek do Unii nie jest jednoznaczny, sprzeciwia się zwołaniu referendum. Do tego stopnia, że w parlamencie przepycha ustawę, która ma utrudnić tego rodzaju inicjatywy.

Sytuację, jeśli chodzi o referendum w sprawie czexitu, skomplikowało jeszcze styczniowe zwycięstwo w wyborach dotychczasowego prezydenta Miloša Zemana. Pokonał on minimalnie popieranego przez opozycję, proeuropejskiego Jiříego Drahoša. Zeman także zaczął ostatnio popierać pomysł referendum.

Czytaj też: Niepodległość trójkątów, czyli Austro-Węgry bez Węgier?

Gospodarcza katastrofa

Na razie czeska gospodarka rozwija się świetnie, wzrost sięga 4,5 proc., a poziom bezrobocia jest najniższy w Europie. Ewentualne wyjście Czech z Unii oznaczałoby dla tego kraju poważne problemy ekonomiczne. Tamtejsza gospodarka jest w pełni wkomponowana w europejską, obroty z krajami Unii stanowią aż 84 proc. wartości całego eksportu. Wyjście z Unii uderzyłoby w tę wymianę, czyli de facto w całą czeską gospodarkę. Zdaniem ekonomistów doprowadziłoby to do załamania ekonomicznego i skokowego wzrostu bezrobocia.

Zwolennicy wyjścia Czech z Unii przywołują te same argumenty, jakie formułowali stronnicy opuszczenia wspólnoty przez Wielką Brytanię: że ich kraj powinien wzmocnić wymianę handlową i inwestycyjną z krajami pozaeuropejskimi. Problem w tym, że jeśli Czechy wyjdą z Unii, to uderzy to przede wszystkim w inwestycje zagraniczne spoza Unii.

Firmy z Japonii, Chin czy Korei traktują ten kraj jako bramę do UE. Wyjście z unii celnej i rynku wewnętrznego sprawiłoby, że inwestycje w tym kraju, który sam z siebie ma stosunkowo mały rynek, stałyby się nieopłacalne. Eksport z czeskich fabryk zostałby bowiem obciążony cłami, pojawiłyby się też inne bariery handlowe. A z punktu widzenia dużego biznesu spoza Europy najważniejsze jest, że Unia liczy sobie 500 mln konsumentów, Czechy – 10 mln.

Przedsiębiorcy poważnie podchodzą do groźby czexitu. Jak podawał niedawno dziennik „Handelsblatt”, 78 proc. firm zrzeszonych w Czesko-Niemieckiej Izbie Przemysłu i Handlu obawia się wyjścia Czech z Unii. Jeśliby do tego doszło, 28 proc. rozważyłoby zmianę lokalizacji swojego biznesu.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama