Zaraz po wyborach miliarder Lajos Simicska, kiedyś przyjaciel Orbána, dziś z nim skłócony, zamknął dziennik „Magyar Nemzet”.
Duża demonstracja w Budapeszcie, korespondent BBC doliczył się 100 tys. uczestników, to najbardziej widoczna reakcja tych Węgrów, których rozczarowały wyniki wyborów z 8 kwietnia. Fidesz, partia premiera Viktora Orbána, zwyciężyła trzeci raz z rzędu i zapewniła sobie większość konstytucyjną. Manifestanci domagali się ponownego przeliczenia głosów, zaprzestania rządowej kampanii nienawiści wobec imigrantów, zjednoczenia opozycji i bezstronnych mediów publicznych. Obserwatorzy z misji OBWE przyznali, że sam proces głosowania był technicznie w porządku. Zastrzeżenia zgłosili natomiast do przebiegu kampanii wyborczej, zwłaszcza daleko idącego wsparcia udzielonego partii rządzącej przez instytucje państwowe, w tym publiczne media.
Po wyborach zawęża się pole debaty publicznej. Na Węgrzech głosy krytyczne pod adresem rządu płyną głównie z portali internetowych, cieszących się największą niezależnością. Z nielicznymi wyjątkami telewizja, radio i prasa drukowana kontrolowane są przez różnych stronników Fideszu. Wyjątków ubywa. Miliarder Lajos Simicska, kiedyś przyjaciel Orbána, dziś z nim skłócony, zamknął właśnie dziennik „Magyar Nemzet” (wychodził od 80 lat) i rozgłośnię radiową Lánchíd. Należącą do niego stację telewizyjną Hir TV czeka restrukturyzacja, a tygodnik „Heti Válasz” został wystawiony na sprzedaż.
Simicska wycofuje się z przedsięwzięć medialnych, bo po utracie reklam państwowych przedsiębiorstw były głęboko niedochodowe, chodzić też może o ochronę innych interesów oligarchy i względy emocjonalne, że nie udało się Orbánowi tak przyłożyć, by odczuł to wyborczo.