Mnożą się sugestie, że temat łamania praworządności pod rządami PiS budzi w Unii Europejskiej zmęczenie. I to takie, że unijna Bruksela wprost błaga pisowską Warszawę o „cokolwiek”, byle tylko mogła wycofać się z ewentualnego głosowania nad sytuacją w Polsce pod rządami PiS. Takie rzeczy opowiada w „Dzienniku Gazecie Prawnej” szef gabinetu prezydenta RP Krzysztof Szczerski. Jak widać, w otoczeniu prezydenta Dudy panuje optymizm, że dojdzie do „kompromisu”.
Unia Polsce odpuści?
Na czym miałby polegać kompromis? Ano na tym, że nie wszystkie postulaty kierowane w sprawie praworządności będą spełnione. Dobry humor pisowskiego dygnitarza wynika z jego politycznej oceny sytuacji. Unia nie chce dalszego wzrostu wewnętrznego napięcia w swych granicach, więc sprawę Polski odpuści pod takim czy innym pretekstem.
Na dodatek choć nie wiadomo, jak ostatecznie potoczyłoby się głosowanie w Radzie Europejskiej na temat Polski, to obie strony – Bruksela i Warszawa – nie mogą być pewne jego wyniku. A zatem lepiej nie ryzykować.
Czytaj także: Komisja Europejska uruchamia wobec Polski artykuł 7 traktatu o UE
Dygnitarze PiS są optymistami
Może Szczerski ma podstawy do dobrego humoru. Może unijna Bruksela rzeczywiście dojrzewa do „kompromisu” Szczerskiego. Może szykuje się do zawieszenia na kołku swej roli obrońcy traktatów i wartości europejskich. Jednak taki kompromis byłby zgniły, a jego złe skutki prędzej czy później wróciłyby do Brukseli bumerangiem.
Bo jeśli raz Bruksela cofnie się rakiem w tak ważnej sprawie jak praworządność, będzie musiała się cofać w przyszłości, na przykład w odniesieniu do Włoch czy Austrii, gdzie do współrządzenia dołączyły siły antyeuropejskie i antyliberalne.
Dlatego Komisja Europejska nie powinna dopuścić do spełnienia się scenariusza PiS: najpierw demolka konstytucji, później gesty pseudopojednawcze i wymuszony przez pisowską Warszawę „kompromis”.
Jeśli jednak się zgodzi, sama strzeli sobie gola. Już nigdy nie będzie wiarygodnym strażnikiem demokracji konstytucyjnej, za to stanie się zakładnikiem „polityki uśmiechów” tego czy innego rządu, rujnującego tę demokrację pod hasłem suwerenności narodowej.
Niech Bruksela posłucha opozycji
Komisja Europejska powinna także liczyć się ze zdaniem obecnej polskiej opozycji parlamentarnej. Jej liderzy byli atakowani jako „zdrajcy” i „wrogowie” w Sejmie i na ulicach. Tylko dlatego, że bronili właśnie demokracji konstytucyjnej w Polsce.
Może więc przed ewentualnym przyjęciem „kompromisu” – czyli praktyczną akceptacją zniszczenia w Polsce demokracji konstytucyjnej – Komisja powinna skonsultować się z polską opozycją. Przyjęcie „kompromisu” w jego obecnej postaci byłoby ciosem w wiarygodność opozycji, która przez dwa lata współprotestowała z częścią społeczeństwa w słusznej sprawie.
Czytaj także: PiS zapomina, że Polska jest w Unii Europejskiej