Według dzisiejszego materiału Onetu Waszyngton zamroził kontakty na najwyższym szczeblu z Polską do czasu poprawienia ustawy o IPN. Oznacza to, że prezydent Donald Trump i wiceprezydent Mike Pence nie będą się spotykali z przedstawicielami polskich władz, jeśli kwestia nie zostanie w Polsce wyjaśniona. Według portalu Amerykanie mieli także zagrozić blokadą finansowania wspólnych projektów wojskowych.
Wszystkie szczegóły tekstu Onetu trudno zweryfikować, bo opierają się na poufnych notatkach ze spotkań polskich dyplomatów z amerykańskimi, ale według wszelkich źródeł relacje Warszawy z Waszyngtonem są rzeczywiście najgorsze od wielu lat. Po uchwaleniu nowelizacji ustawy o IPN, wprowadzającej kary za „przypisywanie odpowiedzialności za zbrodnie” w trakcie II wojny światowej narodowi klub państwu polskiemu, ostry komunikat wystosował w tej sprawie Departament Stanu, czyli amerykańska dyplomacja. Potem oświadczenie w tej sprawie wygłosił sam szef departamentu Rex Tillerson.
Izrael to kluczowy sojusznik USA
Amerykanie alergicznie reagują na jakiekolwiek próby ograniczenia lub zafałszowania debaty o Holocauście, traktują też Izrael jako kluczowego sojusznika. Strona polska była ostrzegana przez Waszyngton, że proponowana nowelizacja spotka się z ostrą odpowiedzią, i tak się stało. Nie wiemy, czy mamy do czynienie z jakąś formą „szczególnych sankcji”, o których pisał Onet, ale na spotkania z Amerykanami na najwyższym szczeblu nie mamy co liczyć.
Sprawy nie zaczęły się zresztą psuć dopiero po uchwaleniu noweli ustawy o IPN. Amerykańska administracja reagowała zarówno na zmiany w Trybunale Konstytucyjnym, jak i późniejsze problemy obecnego obozu władzy z rządami prawa. Wprawdzie ekipa Trumpa w Białym Domu i wojskowi z Pentagonu zdawali się mocno nie przejmować tymi kwestiami, ale wciąż poruszały one dyplomatów i amerykański Kongres.
To przede wszystkim na Kapitolu Polska ma złą prasę – amerykańscy parlamentarzyści muszą się liczyć z głosem wyborców i coraz gorzej odbierają to, co się dzieje w Warszawie. A może mieć to poważne skutki, ponieważ to Kongres zatwierdza wydatki na obecność amerykańskich sił za granicą. Proizraelskie lobby jest w USA bardzo silnym graczem, z którym kongresmeni (i sam Donald Trump) muszą się poważnie liczyć.
Polska jak państwo z Azji Centralnej
Tak naprawdę Waszyngton współpracuje ostatnio z Warszawą przede wszystkim za pośrednictwem Pentagonu, czyli departamentu obrony. Amerykańskim wojskowym z powodów geopolitycznych zależy na wzmocnieniu obecności w naszym regionie Europy, a Polska jest w nim największym i najsilniejszym graczem – i w tym sensie są na nas skazani. Waszyngton musi reagować na coraz bardziej agresywną postawę Rosji. Ponadto Warszawa planuje duże zakupy zbrojeniowe w USA – wyznaczono już datę podpisania umowy w sprawie zakupu pierwszej transzy amerykańskiego systemu Patriot.
Oparcie relacji polsko-amerykańskich na kwestiach wojskowych oznacza jednak relegowanie Polski z pozycji bliskiego przyjaciela Waszyngtonu, który podziela te same wartości, do roli sojusznika, z którym współpracę wymusza geopolityka. – Nie chcemy chyba, by nas traktowano jak państwa z Azji Centralnej? – spytał mnie gorzko jeden z polskich ekspertów od spraw transatlantyckich. To prawda, nie chcemy.