Konflikt między Grecją i Macedonią trwa od wielu lat i wygląda na to, że rozwiązanie go nie będzie łatwe. Przed kilkoma miesiącami oba kraje – przy udziale mediatora ONZ – powróciły wprawdzie do rozmów o normalizacji i powiało optymizmem, ale sposób, w jaki na ten fakt zareagowali obywatele Grecji, ów optymizm rozwiewa.
Protesty w Atenach zgromadziły dziesiątki tysięcy ludzi, którzy przyjechali z najdalszych zakątków kraju, a nawet z wysp. Nie ma zgody, żeby Skopje mieniło się stolicą Macedonii. Jak mówią, to nie jest nacjonalizm, to jest patriotyzm.
Dlaczego Grecy nie akceptują nazwy „Macedonia”?
Grecy przekonują, że nie mogą zaakceptować nazwy „Macedonia” (lub jakiegokolwiek innego określenia, w którym występowałaby ta nazwa) jako stałej dla jej północnego sąsiada, Byłej Jugosłowiańskiej Republiki Macedonii (FYROM). Podkreślają, że nazwa FYROM została uzgodniona jedynie tymczasowo i tylko pod takim warunkiem Ateny wyraziły na to zgodę. Dlatego termin „Macedonia” musi zostać usunięty przed przystąpieniem kraju do jakiejkolwiek organizacji międzynarodowej.
Dziś Grecja skutecznie blokuje wstąpienie Macedonii do NATO oraz rozmowy stowarzyszeniowe z Brukselą. Tymczasem Skopje chciałoby wyjścia z impasu, jest nawet skłonne do kompromisów.
Protestujący Grecy grożą natomiast, że każdy rząd, który zgodzi się na kompromisowe rozwiązanie, zostanie natychmiast odwołany.
FYROM domaga się nadania krajowi tej samej nazwy co sąsiadujący region, który należy do Grecji. Macedonia jest regionem i dziedzictwem greckim. Obawiają się, że Skopje wystąpi z roszczeniami terytorialnymi w stosunku do Aten. Kwestionują też istnienie narodu macedońskiego i macedońskiej mniejszości w swym kraju.
Macedonia, Macedończycy, język macedoński?
Argumenty wytaczają historycy, przypominając narodziny konfliktu: 11 stycznia 1934 roku Komintern (komunistyczna międzynarodówka) uznał istnienie nieistniejącego „narodu macedońskiego”, obejmującego wszystkich zamieszkujących tereny dawnej Macedonii, której największa część była i jest w Grecji, a mniejsze w Bułgarii i południowej Jugosławii. Następnie (1944) przywódca – i późniejszy prezydent – komunistycznej Jugosławii Josip Broz Tito przemianował Vardarską Banovinę – prowincję rzeki Vardar, region południowej Jugosławii – na „Socjalistyczną Republikę Macedonii”. Skodyfikował język używany w częściach południowej Jugosławii, słowiański dialekt podobny do dialektów bułgarskich, i nazwał go „językiem macedońskim”.
Kiedy w 1991 roku z rozpadającej się Jugosławii wyłoniła się niepodległa Republika Macedonii, Grecy uznali, że to państwo sztucznie wykreowane i bez prawa do nazwy, jaką przybrało. Także bez prawa do flagi, na której przedstawiono gwiazdę z Verginy: taką znaleźli archeolodzy w grobach Filipa II i Aleksandra Macedońskiego w miejscowości Vergina (między Salonikami i Joaniną, gdzie zresztą dziś znajduje się wspaniałe muzeum hellenistyczne).
Macedonia odwołuje się do tradycji Aleksandra Wielkiego i drażni Grecję
Po latach wzmożonych zabiegów międzynarodowych, zwłaszcza ONZ, konflikt udało się załagodzić, Skopje zmieniło flagę, a także wprowadziło zmiany do konstytucji. Ateny wycofały się z embarga nałożonego na sąsiada.
Ale Macedonia nie przestała się odwoływać, na każdym kroku, do tradycji Aleksandra Wielkiego. Dzisiejsze Skopje pełne jest Filipów i Aleksandrów w różnych pozach, pomniki ustawiono na każdej ulicy czy placu. Centrum miasta w żadnym wypadku nie przypomina stolicy słowiańskiego kraju, raczej jakiś park antyczny. Próbują dowodzić, że słowiańscy Macedończycy są bezpośrednimi potomkami Aleksandra Wielkiego i starożytnych Macedończyków.
Drażnią tym Greków niebywale, bo Macedończyk nie może być Słowianinem, on jest Grekiem. A historia starożytnej Macedonii jest bardzo ważną częścią greckiej historii.
Lotnisko w Skopje nosi imię Aleksandra Wielkiego, podobnie nazwano autostradę przecinającą kraj w kierunku Salonik. Lotnisko w Salonikach nosi natomiast nazwę Makedonia...
W dodatku Skopje ma poparcie Ankary, z którą Ateny wciąż mają nierozliczone rachunki, i niezmiennie uważają Turcję za zagrożenie. A nawet wroga, który codziennie prowokuje Grecję, atakując wody greckie i przestrzeń powietrzną, i kwestionuje granice morskie Grecji – przypominają, zarzucając, że Skopje „stare powiedzenie wróg mojego wroga jest moim przyjacielem” zastosowało w walce z Grekami. Czyli jest tez aspekt polityczny.
Wszystko to nie przeszkadza Grecji być największym inwestorem w FYROM.
Grecy nie zgadzają się na „Macedonię”
Postęp nastąpił, Skopje zapisało w konstytucji, że nie ma roszczeń terytorialnych ani nie zamierza zmieniać granic. Jest też gotowe zmienić nazwę lotniska oraz autostrady. Ale to, jak widać, nie rozwiązuje problemu. Proponowane nazwy: Górna Macedonia, Macedonia Vradarska, Macedonia Północna są nie do przyjęcia dla Greków.
Czy faktycznie Macedonia Vardarska lub Górna zagroziłaby bezpieczeństwu i stabilności na Bałkanach, jak przekonują liczne greckie autorytety? Czy stałaby się zagrożeniem dla Grecji? Trudno w to uwierzyć, nawet gdy przyzna się słuszność części historycznych argumentów, wytaczanych przez Greków.
Nie ulega wątpliwości, że istnienie państwa zawieszonego w próżni, bez możliwości normalnego funkcjonowania w układach międzynarodowych, jak dzisiejsza Macedonia, poróżnionego z sąsiadem, z niewątpliwym problemem coraz silniejszej mniejszości albańskiej, tę stabilność wzrusza.
Czy międzynarodowa społeczność, która nie takim sporom dawała już radę (ale też nie dawała…), potrafi wynegocjować sensowne wyjście z impasu? Sensowne, czyli takie, które nie wywoła wojny na Bałkanach, dziś lub w przyszłości...
Czy to jest naprawdę największe dziś zmartwienie Greków, jaką nazwę przyjmie sąsiedni kraj? Jako miłośniczka Grecji i życzliwa obserwatorka poczynań Skopje bardzo chciałabym doczekać się dobrego rozwiązania.