Przed marcowymi wyborami do parlamentu włoska polityka zatoczyła krąg, a Silvio Berlusconi jako człowiek, który od 20 lat w niej dominuje, znowu jest na topie. I mimo że sam ma zakaz sprawowania funkcji publicznych do 2019 roku, to jego głos może być decydujący przy wyborze przyszłego premiera.
Mimo wielu programowych różnic Berlusconi zawarł sojusz z prawicową i antyimigrancką Ligą Północną oraz Braćmi Włochami, mniejszą partią spoza parlamentu, która wywodzi się z Włoskiego Ruchu Społecznego założonego po wojnie przez faszystów. Sondaże sugerują, że trójstronna koalicja 4 marca mogłaby otrzymać nawet ponad 35 proc. głosów, co nie zapewni jej samodzielnego rządzenia, ale daje prowadzenie.
Na drugim miejscu jest antysystemowy i uważany za populistyczny Ruch Pięciu Gwiazd z prawie 30-proc. poparciem. Centrolewicowy blok z rządzącą Partią Demokratyczną byłego premiera Matteo Renziego może liczyć na nieco ponad 25 proc.
Dlaczego Włosi chcą Berlusconiego?
Co sprawia, że skazany w 2013 roku za oszustwa podatkowe, wyrzucony z Senatu i skompromitowany niemal na wszystkich frontach Berlusconi tak łatwo wraca do włoskiej polityki? Albo wręcz nigdy z niej na dobre nie znika? Tu większość analityków mówi o politycznej próżni, w którą były premier nie pierwszy raz wskakuje. Wykorzystuje okazję. I kolejny raz okazuje się, że jest najlepszy ze złego zestawu włoskich polityków.
Po latach znowu się okazuje, że to nie np. młody przywódca centrolewicy i były premier Matteo Renzi albo lider włoskiego Ruchu Pięciu Gwiazd Beppe Grillo, tylko 81-letni Berlusconi najlepiej rozumie Włochów. Albo przynajmniej potrafi ich do siebie najskuteczniej przekonać i wmówić im, że jest godny zaufania. Generalnie zabiega o konserwatywnych wyborców. Ale oprócz zbierania oczywistych głosów poparcia walczy o głosy zapomnianych i marginalizowanych, czyli m.in. gospodyń domowych, bezrobotnych i emerytów.
Przedstawia swoją partię jako tamę dla Ruchu Pięciu Gwiazd, antyestablishmentowej, populistycznej partii, którą określa jako zagrożenie większe niż komunizm. Daje ludziom do zrozumienia, że wybór między Forza Italia a Ruchem to wybór między ugrupowaniem umiarkowanych polityków, których Włosi dobrze znają, a buntownikami, którzy próbują rozwalić kraj, w dodatku są niekompetentni i nie znają się na polityce.
Byłemu premierowi pomaga również jego fortuna, co w kampanii nie jest bez znaczenia, i jego wpływ na rozległe obszary włoskich mediów – z kontrolą nad siecią telewizyjną.
Berlusconi typem wojownika
Poza Włochami Berlusconi postrzegany jest jako włoski Donald Trump. Błyskotliwy biznesmen z zamiłowaniem do młodych, a często nawet nieletnich kobiet. Rasista i ignorant, który w przeszłości popełnił wiele gaf. Ale Włosi, nawet krytyczni wobec cavaliere, uważają, że ten obraz jest znacznie bardziej złożony.
Ludzie, którzy go znają i od lat z nim współpracują, twierdzą, że Berlusconi jest typem wojownika. Zrobiłby wszystko, aby nie umrzeć, dosłownie i w przenośni. I nigdy się nie poddaje, zarówno w biznesach, jak i w polityce. Mimo oskarżeń i licznych procesów utrzymał poparcie i pozostał aktywnym graczem we włoskiej polityce.
W rzeczywistości nigdy z niej na dobre nie zniknął. Nawet gdy skazano go na służbę społeczną, on zamiast siedzieć w więzieniu, podjął pracę w ośrodku dla osób z chorobą Alzheimera, gdzie oczarowywał pacjentów. A w mediach ze wzruszeniem opowiadał o swojej rodzinie, podkreślał przemianę, jaką przeszedł, i mówił o spokojnym trybie życia, wegetariańskiej diecie i prawach zwierząt, całkowicie dystansując się od historii z bunga-bunga.
Jednym z ważniejszych fragmentów opowieści o powrocie Berlusconiego jest historia nadzwyczajnego upadku młodego i charyzmatycznego Matteo Renziego, który miał zapoczątkować nową erę polityczną i przegonić z włoskiej polityki nie tylko Berlusconiego, ale i jemu podobnych. W rezultacie u szczytu swojej kadencji w 2014 roku przegrał referendum w sprawie reform i podał się do dymisji. Do tego doszły drobne skandale z udziałem jego współpracowników i rosnąca niechęć do młokosa, którego zaczęto postrzegać jako wytwór public relations.
Nie to co stary i sprawdzony Berlusconi. Brat łata. Człowiek z krwi i kości, ze wszystkimi przynależnymi mu słabościami i wadami. Sprawdzony, więc dla wielu Włochów bezpieczny. A jeszcze obiecujący to, co jest im potrzebne, czyli m.in. podatek liniowy i wyższe emerytury. Pamięć wtedy robi się dużo krótsza.
Kiedy więc dzisiaj były redaktor naczelny tygodnika „The Economist” pyta, czy Berlusconi skończy jako polityczny zbawca Włoch, to trzeba mu odpowiedzieć, że takiego scenariusza nie należy wykluczać.