Świat

Socjaldemokraci dają zielone światło koalicji w Niemczech

Niecałe 57 proc. delegatów SPD głosowało za koalicją (362 do 279 głosów). Niecałe 57 proc. delegatów SPD głosowało za koalicją (362 do 279 głosów). Wolfgang Rattay/Reuters / Forum
Droga do budowy rządu otwarta. Uczestnicy zjazdu SPD w Bonn zgodzili się na rozpoczęcie rozmów koalicyjnych – ale wyraźnie dając do zrozumienia, że nie robią tego z entuzjazmem.

Polityczny thriller – tak można opisać zjazd niemieckich socjaldemokratów w Bonn. W niedzielę 600 przedstawicieli tej partii miało zadecydować o powstaniu nowego niemieckiego rządu: albo wyrażając zgodę na rozpoczęcie rozmów koalicyjnych z CDU, albo ostatecznie je odrzucając, rezygnując z odbudowy tzw. wielkiej koalicji (Grosse Koalition, potocznie zwanej GroKo). Aż do ostatniej chwili wynik głosowania był niepewny. I faktycznie to zwycięstwo niepełne, bo z minimalną przewagą: niecałe 57 proc. delegatów było za koalicją (362 do 279 głosów).

SPD podzielona w sprawie koalicji

„To wybór między dżuma a cholerą” – skomentowała jedna z uczestniczek zjazdu głosowanie nad przystąpieniem socjaldemokratów do koalicji rządowej. Podobnego zdania była większość jej kolegów. „Jeżeli myślimy, że możemy podjąć taką decyzję, która spotka się z wyraźnym aplauzem wyborców, jesteśmy w błędzie” – mówił nawet przeciwnik koalicji, Kevin Kühnert, szef młodzieżówki SPD. „Każda decyzja będzie bolesna”. Sondaże wśród uczestników wskazywały, że jedna trzecia z nich uważała, że koalicja to dobry wyborów, jedna trzecia, że należy pozostać w opozycji, a jedna trzecia była niezdecydowana.

O tym, że spora część członków partii jest przeciw następnemu wydaniu GroKo, było wiadomo od dawna. Martin Schulz po wyborach do Bundestagu zapowiedział pozostanie w opozycji. Do zmiany zdania skłoniło SPD dopiero fiasko negocjacji koalicji jamajskiej.

Szefostwo partii rozpoczęło rozmowy pod naciskiem opinii publicznej i prezydenta Steinmeiera, ale w jej szeregach dominował sceptycyzm. Nie zmniejszył się on po zakończonych w zeszły piątek rozmowach sondażowych – tym bardziej że po opublikowaniu wstępnego porozumienia okazało się, że SDP swoich postulatów nie dała rady przepchnąć. „Postanowienia są katastrofalne” – powiedział telewizji ARD jeden z berlińskich socjaldemokratów, którzy w regionalnym głosowaniu powiedzieli „nie” koalicji z CDU.

SPD samo postawiło sobie wysoką poprzeczkę: podczas gdy CDU uznało, że do prowadzenia rokowań wystarczy akceptacja umów sondażowych przez kierownictwo partii, SPD wciągnęło do procesu decyzyjnego wszystkich członków. Najpierw o koalicji mieli zdecydować delegaci na ogólnoniemieckim zjeździe, potem – w referendum – prawie pół miliona uprawnionych członków.

Przywódcy partii, w tym sam Martin Schulz, starali się do końca przekonać niechętnych. Zarząd SPD parę godzin przed rozpoczęciem zjazdu zapowiedział wprowadzenie do układu koalicyjnego poprawek, żądanych m.in. przez największą liczebnie SPD w Nadrenii-Pólnocnej Westfalii. Miały one dotyczyć m.in. rozwiązań, które będą miały na celu wypieranie z rynku pracy ograniczonych czasowo umów pracy, poprawienie sytuacji osób z państwowym ubezpieczeniem zdrowotnym i umożliwienie łączenia rodzin uchodźców. „To były tylko rozmowy sondażowe, początek rokowań” – przekonywał Schulz krytyków umowy z CDU z piątku. „Nie będziemy od nowa rokować, tylko dalej rokować” – zapewniał, odpowiadając na zarzuty, że zarówno CDU, jak i SPD zgodziły się nie wprowadzać zmian do uzgodnionych w zeszłym tygodniu zapisów.

Rozgrywka wzmacnia SPD

Wynik niedzielnego głosowania SPD może, paradoksalnie, dać jej większą siłę w rozmowach koalicyjnych, zauważają eksperci. Zgoda delegatów na rozmowy jest wyraźnie warunkowa, SPD może żądać więcej ustępstw, argumentując to – zresztą słusznie – koniecznością przekonania przeciwników koalicji we własnych szeregach, by aktywnie działać jako koalicjant. Martin Schulz zapowiedział także przegląd osiągnięć koalicji już po dwóch latach. To też, umiejętnie rozegrane, daje SPD więcej siły. W ciągu dwóch lat partia ma szansę na wewnętrzną przebudowę, na co szans nie miałaby w razie rozpisania obecnie nowych wyborów – i ewentualnego odejścia wtedy z koalicji, gdyby nie udało jej się do niej przekonać dołów własnej partii.

Teraz za koalicją musi wypowiedzieć się w referendum, po zakończeniu rozmów koalicyjnych, 440 tys. członków SPD. Prawdopodobnie, przewidują eksperci, wypowiedzą się tak jak delegaci i zarząd partii. To oznacza, że nowy rząd niemiecki powinien powstać najpóźniej w kwietniu.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego Kamala Harris przegrała i czego Demokraci nie rozumieją. Pięć punktów

Bez przesady można stwierdzić, że kluczowy moment tej kampanii wydarzył się dwa lata temu, kiedy Joe Biden zdecydował się zawalczyć o reelekcję. Czy Kamala Harris w ogóle miała szansę wygrać z Donaldem Trumpem?

Mateusz Mazzini
07.11.2024
Reklama