Uzbrojeni po zęby napastnicy podjęli akcję w sześciopiętrowym hotelu Intercontinental w Kabulu w sobotę ok. godz. 21 czasu afgańskiego, gdy goście hotelowi spożywali kolację. Starcie trwało 12 godzin. Od chwili ogłoszenia informacji o zakończeniu operacji odbicia hotelu z rąk napastników wzrosła liczba ofiar z pięciu do 18 cywilów, w tym 14 obcokrajowców oraz trzech zamachowców. Na liście poszukiwanych wciąż jest 18 osób. Z hotelu uwolniono 153 osoby, w tym 41 obcokrajowców, części osób udało się uciec samodzielnie.
Atak rozpoczął się prawdopodobnie w znajdującej się na trzecim piętrze kuchni, gdzie napastnicy wywołali pożar. Są podejrzenia, że dostali się do hotelu od strony zaplecza kuchennego.
W otwartym w 1969 roku Intercontinental regularnie odbywają się śluby, konferencje i spotkania przedstawicieli władz. Chętnie zatrzymują się tu obcokrajowcy. Dwa tygodnie temu ochronę obiektu przekazano prywatnej firmie. Ministerstwo spraw wewnętrznych uważa dziś, że było to błędem.
Nie pierwszy taki atak na Hotel Intercontinental
O możliwości ataku na jeden z hoteli w Kabulu (była mowa o Hotelu Baron w pobliżu lotniska) informowała we wtorek amerykańska ambasada w Kabulu. Ostrzegano, że celem ataku mogą stać się demonstracje, zebrania, urzędy publiczne, transport, bazary i inne miejsca, w których przebywają obcokrajowcy.
To nie pierwszy atak na ten konkretny hotel. W czerwcu 2011 roku dziewięciu talibów przeprowadziło tu zamach (zginęli wszyscy oraz dwanaście innych osób).
Na razie nie wiadomo, kto stał za atakiem. Żadna grupa nie wzięła odpowiedzialności, policja również o tym nie informuje. Podejrzenia kierowane są jednak pod adresem talibów.
W zeszłym roku nasiliły się ataki terrorystyczne w stolicy Afganistanu. W maju wybuch samochodu pułapki zabił 150 osób, a w wyniku ataku na agencję prasową i pobliskie centrum szyickie zginęło 40 osób, mimo że po majowym ataku wzmocniono siły bezpieczeństwa w mieście.