Świat

Pokój na gwałt

Czy Trump ma rację uznając Jerozolimę za stolicę Izraela?

daviddje / Flickr CC by 2.0
Może w swoim egoistycznym odruchu prezydent USA zrobił coś dla pokoju?

Donald Trump uznał Jerozolimę za stolicę Izraela. Można by wzruszyć ramionami i powiedzieć – kolejne szaleńcze posunięcie. Jakby mało było konfliktów w regionie, prezydent podkłada ogień pod przygasły ostatnimi czasy spór między Izraelczykami i Palestyńczykami. W dodatku spór symboliczny, który ma potencjał rozpalić cały region. Jako krótkowzroczny egocentryk Trump posłodził dwóm ważnym grupom swoich wyborców – chrześcijańskim fundamentalistom i amerykańskim Żydom – i niech świat się wali. To wszystko prawda. Ale jeśli spojrzy się na starania poprzednich prezydentów USA w tej sprawie i na jakże marne ich rezultaty, może jednak w tym Trumpowym szaleństwie jest metoda? Może w swoim egoistycznym odruchu prezydent USA zrobił coś dla pokoju?

W decyzji Trumpa nie ma mowy o „zachodniej Jerozolimie” czy „izraelskiej Jerozolimie” – dotyczy ona całego miasta i de facto oznacza nie tylko uznanie izraelskiej aneksji wschodniej części miasta w wyniku zwycięskiej wojny 1967 r. (żadne państwo tego nie zrobiło), ale również późniejszego przesuwania granic Jerozolimy na wschód poprzez wchłanianie kolejnych palestyńskich wiosek i izraelskich „osiedli”. Dziś te wschodnie granice miasta sięgają niemal Betlejem. Jeśli taki jest zamysł Trumpa, Palestyńczycy mają prawo czuć się przerażeni. Bo to brzmi jak szantaż: amerykański prezydent będzie uznawał kolejne izraelskie aneksje, dopóki Palestyńczycy nie zgodzą się na proponowany przez niego pokój. Ta presja dotyczy również Izraelczyków. Trump, przenosząc ambasadę do Jerozolimy, zrobił wobec nich wielki ukłon. Ale nic za darmo – teraz będzie oczekiwał rewanżu i zaakceptowania planu pokojowego, zaproponowanego już zapewne premierowi Beniaminowi Netanjahu przez prezydenckiego zięcia Jareda Kushnera.

Polityka 50.2017 (3140) z dnia 12.12.2017; Komentarze; s. 12
Oryginalny tytuł tekstu: "Pokój na gwałt"
Reklama