46 dni po wyborach, zgodnie z konstytucją, prezydent Milosz Zeman mianował czeskim premierem Andreja Babisza, milionera, kontrowersyjnego biznesmena, przez media zwanego „czeskim Berlusconim”.
„Chciałbym pana przygotować na to, że wielka część czeskich mediów jeszcze wzmocni nienawistną kampanię, prowadzoną przeciw wszystkim, którzy w tym kraju odnoszą sukcesy” – mówił na uroczystości wyraźnie przeziębiony Zeman, znany z często wulgarnych ataków na dziennikarzy, media i opozycję. „Proszę ich ignorować, nie zauważać. Niech się pan nie da im zniechęcić” – mówił. Więcej przemówień nie było.
Pragmatyzm to tylko słowa
Babisz podbił Czechów, odmieniając na wszelkie sposoby słowo klucz do czeskiej duszy: pragmatyzm. Obiecuje, że pokieruje krajem tak jak swoją potężną firmą. Krytycy ostrzegają, że to tylko słowa, bo Babisz to typowy oligarcha, który nie odróżnia majątku publicznego od własnego i całą energię poświęci na wzmacnianie swojej władzy. Już dziś trzęsie polityką, do niego należy spora część czeskich gazet, redakcji internetowych i telewizja, ma też nieformalne wpływy w wielu innych redakcjach. Te, które jeszcze są wolne, walczą o przetrwanie i ostro krytykują ambitnego biznesmena. Dzięki dziennikarzom śledczym trwa w tej chwili m.in. śledztwo w sprawie wyłudzeń dotacji unijnych, w którym Babisz jest jednym z głównych podejrzanych. Prawdopodobnie w ciągu kilku tygodni Izba Poselska będzie musiała wypowiedzieć się w sprawie jego immunitetu – o ile wcześniej nowy rząd nie ukręci sprawie łba.
Zgodnie z konstytucją w Czechach premiera mianuje prezydent, podobnie jak rząd (ma się to stać 13 grudnia). Dopiero potem wotum zaufania udziela Izba Poselska i z tym może być spory kłopot, bo partia Babisza ma tylko 78 miejsc na 200, a budowanie koalicji idzie z oporami.
Dotychczasowe głosowania, wybory władz nowej Izby i zakulisowe targi wskazują na to, że rząd Babisza najpewniej będzie gabinetem mniejszościowym z cichym poparciem dwóch egzotycznych ugrupowań – partii komunistycznej (niezreformowanej, marksistowskiej i proputinowskiej) oraz straszących „islamem” ekstremistów. Eksperci od miesięcy ostrzegają, że w niepewnej sytuacji w Europie niepewny premier, prorosyjski prezydent i rząd uzależniony od dziwacznych, nienawistnych partyjek raczej nie oznaczają dla kraju niczego dobrego.