Świat

Zakazane słowo na „R”

Franciszek milczy na temat prześladowań Rohingjów. Czy to papieżowi wypada?

Aung San Suu Kyi z papieżem Aung San Suu Kyi z papieżem Max Rossi/Reuters / Forum
Czy papież, tyle razy ujmujący się za ofiarami czystek etnicznych, może milczeć w kraju, w którym właśnie dokonuje się taka czystka, i to za przyzwoleniem władz?

Świat obserwuje wizytę papieża Franciszka w Mjanmie (dawniej Birma) z nadzieją, ale i z niepokojem. Nadzieja i niepokój dotyczą tego samego: losu muzułmańskiej mniejszości Rohingja w kraju, w którym zdecydowana większość, ok. 90 procent, społeczeństwa wyznaje buddyzm. Muzułmanów jest mniej więcej tylu, ilu katolików: zaledwie kilkaset tysięcy. Lecz od zeszłego roku są tematem mediów światowych, bo stali się w ocenie niezależnych od władz Mjanmy ekspertów i działaczy praw człowieka mniejszością prześladowaną w skali graniczącej z czystką etniczną.

Nie było masowych prześladowań?

W tych kręgach zaskoczenie i rozczarowanie budzi postawa de facto premier Mjanmy, pokojowej noblistki, pani Aung, rozsławionej w świecie kwiatem noszonym we włosach i niezłomnym dążeniem do przywrócenia w kraju demokracji zdławionej przed laty przez wojskowych. Pani Aung nie odcięła się teraz od nacjonalistów, którzy winą za sytuację społeczności Rohingja obarczają wywodzących się z niej bojowców. To oni swymi atakami mieli sprowokować represje wymierzone w muzułmanów. Nie ma mowy o masowych prześladowaniach.

Obserwatorzy międzynarodowi kwestionują tę narrację. Pokazują dowody, że mniejszość jest przedmiotem zorganizowanej kampanii przemocy. Reakcję władz państwowych, wojska i nacjonalistycznych organizacji buddyjskich uważają za nieproporcjonalną. Według wielu ekspertów zajmujących się tym regionem Azji chodzi o pozbycie się muzułmanów kosztem sąsiedniego, w 90 proc. muzułmańskiego Bangladeszu. W Mjanmie Rohingjów uważa się za Banglijczyków i traktuje jako obcych i niechcianych.

Franciszek przed wizytą spotkał się w Rzymie z panią Aung. To było jeszcze przed apogeum kryzysu. Wizyta miała służyć moralnemu wsparciu pani Aung jako liderki demokratycznej transformacji kraju. Gdy media zaczęły informować o losie Rohingjów i postawie pani Aung, w obliczu kryzysu zapanowała konsternacja. Przywódcy katolików Mjanmy sugerowali papieżowi, by podczas wizyty nie odniósł się do sprawy bezpośrednio, a nawet nie wymienił publicznie słowa „Rohingja”.

Można ich zrozumieć: lękają się agresji nacjonalistów, tym razem wymierzonej w mniejszość katolicką. Jednak czy papież, tyle razy ujmujący się za ofiarami wojen i czystek etnicznych, może milczeć, odwiedzając kraj, w którym właśnie dokonuje się taka czystka, i to za przyzwoleniem władz i z zachętą buddyjskich nacjonalistów? Przecież kto jak kto, ale papież powinien podkreślić to, co łączy buddyzm i chrześcijaństwo, a czego zaprzeczeniem jest polityka Mjanmy wobec Rohingjów.

Tak naprawdę tematem wizyty Franciszka w Mjanmie i Bangladeszu stała się już nie obrona demokracji, lecz obrona praw ludzkich i religijnych prześladowanych mniejszości. I pod tym kątem zostanie ostatecznie oceniona. Przemawiając w stolicy kraju, papież Franciszek wezwał do przestrzegania praw człowieka, ale słowa na „R” nie wymienił.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną