Ten konflikt ma odległe korzenie, sięgające lat 40. ubiegłego wieku i zbrodni wołyńskiej o charakterze ludobójstwa, czyli wymordowania mieszkających na Wołyniu i w Galicji Wschodniej Polaków przez oddziały OUN UPA.
Ogrom tej zbrodni wciąż dzieli Polaków i Ukraińców, dzieli też stosunek do UPA, Ukraińskiej Powstańczej Armii i jej dowódców. Dla Polaków to zbrodniarze, dla Ukraińców – bohaterowie, walczący z radziecką okupacją Ukrainy o wolność i niepodległość, ginących za ukraińskie państwo. Sprawa wymordowania tysięcy Polaków prawie w ogóle nie istnieje w świadomości Ukraińców, wielu dowiaduje się dopiero teraz.
Jak rozumieć kult Bandery?
Kult Stepana Bandery, ideologa UPA, zaczął narastać na zachodniej Ukrainie za czasów prezydentury Wiktora Juszczenki. Ale dopiero Majdan w 2013 r. wykreował go na symbol walki o niepodległość, na bohatera kraju. A wojna w Donbasie tylko ten kult utwierdza, bo Ukraina walczy z rosyjską interwencją i elementy nacjonalistyczne budzą się niczym duchy.
Tak jest, i Warszawa, choćby nadęła się i pękła, nie zmieni tego, co się stało, nie zmieni myślenia Ukraińców o historii swego kraju, nie zmieni przekonania, kto jest bohaterem, a kto nie. To jest wybór Ukraińców, to ich bohaterowie, których chcą widzieć jako świętych wolności i niepodległości. Nie przeszkadza im, że druga strona medalu wygląda inaczej, ale to ich decyzja, kogo sobie na bohaterów wybierają.
W Polsce kult Bandery budzi odrazę i tez można, trzeba to zrozumieć. Stawianie pomników, jak słynny już pomnik w Hruszowicach z inskrypcją „Chwała bohaterom UPA”, budzi gniew i sprzeciw.