Świat

O.J. Simpson, prekursor Trumpa

O.J. Simpson O.J. Simpson Splash News

Aresztowanie O.J. Simpsona po samochodowym pościgu i jego transmitowany przez CNN proces przeszły do legendy amerykańskiej popkultury. Po raz pierwszy kamery TV śledziły od początku do końca dramat, którego antybohaterem był celebryta. Teraz, po 9 latach, wyszedł z więzienia, ułaskawiony po niespełna jednej trzeciej wyroku, O.J., słynny amerykański futbolista, oskarżony o morderstwo żony i jej przyjaciela, odbywał karę nie za te zabójstwa, tylko późniejszy rabunek z bronią w ręku. Mimo przytłaczających dowodów winy został uniewinniony przez złożony w zdecydowanej większości z Afroamerykanów sąd przysięgłych. Ławnicy nie ukrywali, że kierowali się nie analizą argumentów stron, lecz pragnieniem rasowego odwetu. Uniewinnienie czarnego idola, zresztą bożyszcza całej Ameryki, było rewanżem za taki sam werdykt wydany wobec białych policjantów w Los Angeles, którzy parę lat wcześniej brutalnie pobili czarnego kierowcę. A może i za dawniejsze procesy – białych rasistów na południu, których wypuszczano na wolność mimo niepodważalnych dowodów. Czarna Ameryka wiwatowała po werdykcie w LA.

Tamten medialny cyrk dał impuls do rozmnożenia się telewizyjnych reality show z udziałem znanych z tego, że są znani, jak Kim Kardashian, której ojciec, przyjaciel Simpsona, należał do czołówki postaci pamiętnego widowiska. W tym sensie – jak uważają niektórzy – O.J. utorował drogę do polityki Donaldowi Trumpowi, który też zadomowił się w świadomości Amerykanów dzięki swemu reality show „The Apprentice”. A groteskowy proces słynnego futbolisty, gdzie sąd był narzędziem historycznych porachunków, stał się także zapowiedzią przyszłych zwycięstw postprawdy, dziś triumfującej w Białym Domu.

Polityka 40.2017 (3130) z dnia 03.10.2017; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 11
Reklama