Świat

Po drugiej stronie obrazu

Ludzkie dramaty w obiektywie

RPA, zamieszki przed pierwszymi wolnymi wyborami, kwiecień 1994 r. RPA, zamieszki przed pierwszymi wolnymi wyborami, kwiecień 1994 r. Krzysztof Miller / Agencja Gazeta
Czy reporterzy powinni ufać bez reszty scenom, których są świadkami? Kiedy zdjęcia zasłaniają drogę do prawdy? Krzysztof Miller przećwiczył te pytania na własnej skórze.
Czeczenia, Grozny, rosyjscy żołnierze świętują rocznicę zwycięstwa nad Niemcami, maj 1995 r.Krzysztof Miller/Agencja Gazeta Czeczenia, Grozny, rosyjscy żołnierze świętują rocznicę zwycięstwa nad Niemcami, maj 1995 r.

Zdarzyło się dawno temu. Reporter ląduje w metropolii globalnego Południa; poprzedniej nocy miał miejsce zamach stanu. W mieście spokój – ludzie idą do pracy, sklepikarze otwierają sklepiki, autobusy kursują, świeci słońce. Wojska ani widu, ani słychu. Żadnych znaków, że zdarzyło się coś dramatycznego. W pewnej chwili reporter widzi zbiegowisko. Zmierza pospiesznie w jego stronę w nadziei, że ujrzy coś, co odsłoni kawałek rzeczywistości dzień po. Okazuje się jednak, że to grupa gapiów przyglądających się sprzeczce kierowców, którzy zderzyli się na drodze. Po chwili – inne ludzkie skupisko. Nareszcie coś? Nie, to ludzie czekający na otwarcie poczty.

Sceny odmalował Ryszard Kapuściński w „Podróżach z Herodotem”, chwytając doświadczenie ludzi jego fachu pod różnymi szerokościami, różnych pokoleń. Któż z reporterów nie znalazł się w podobnej sytuacji – szukania obrazów, które pomogą zrozumieć i ujmą syntetycznie istotę rzeczy?

Obraz nie wystarczy

W Ciudad Juarez po ulicach toczyły się wozy pancerne i ciężarówki pełne żołnierzy. Od razu było widać, że stan wyjątkowy. W Rio de Janeiro było inaczej. Na plażach wylegiwali się wczasowicze i lokalsi, knajpy były pełne ludzi, grała muzyka. Ktoś, kto w tamtych dniach nie oglądał lokalnych wiadomości i nie czytał prasy, nie miał pojęcia, że wczoraj i dziś w wojnie gangów zginęli ludzie. Podobnie było w Amazonii, gdzie wynajęci cyngle odstrzeliwali obrońców puszczy w cichej wojnie o zasoby i ziemię.

Obrazy i sceny to podstawowe instrumenty narracyjne reportażu. Trafnie uchwycone pokazują często w pigułce esencję zdarzeń. Lecz obrazy czasem potrafią wykoślawić, wyostrzyć lub spłycić znaczenie historii. A innym razem – jak w Rio – zasłonić istotę rzeczy. Czy zdarza się zatem, że zmysły kłamią?

Polityka 37.2017 (3127) z dnia 12.09.2017; Na własne oczy; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Po drugiej stronie obrazu"
Reklama