Świat

Obywatele już w przeszłości obalali dyktatorów

Jarosław Kaczyński też wystąpił na Majdanie przeciwko dyktaturze. Jarosław Kaczyński też wystąpił na Majdanie przeciwko dyktaturze. Marcin Pegaz/Gazeta Polska / Forum
Żadna dyktatura i żaden autorytaryzm nie trwają wiecznie. Przykład? Ukraina, Gruzja i Serbia.

Pamiętacie Państwo manifest PKWN z 1944 r., z 22 lipca zresztą? Jego autorzy, sygnatariusze i propagatorzy też obiecywali Polakom dobrą zmianę. Sprawiedliwe sądy ludowe, wpływ ludu na sprawowanie władzy, powszechny dobrobyt, równość, sprawiedliwość i wszechogarniającą demokrację.

Wszystko wiedzieli lepiej: co mamy jeść, w co wierzyć, co pić, co palić, jak się kochać, jak odpoczywać, co czytać i oglądać. Tak świetnie nam urządzili kraj i życie, że się od tej dobrej zmiany nie mogliśmy uwolnić przez całe 45 lat.

Duda jak Łukaszenka

Na szczęście żadna dyktatura i żaden autorytaryzm nie trwają wiecznie. A obywatele potrafią zmieść satrapów z powierzchni ziemi. Oto parę przykładów z nieodległej historii i nieodległych krajów.

Widziałam, jak narastał autorytaryzm na Białorusi. Jak odebrano wolność słowa, jak prezydent rozpędził parlament, ubezwłasnowolnił sąd konstytucyjny i praktycznie sam wybrał sobie deputowanych, którzy posłusznie podnosili ręce za wszystkim, co im nakazano.

Łatwo było to krytykować – z naszej, polskiej pozycji. Prezydent Łukaszenka lekceważył międzynarodowe oburzenie, za nic miał międzynarodowe instytucje, protestujące wobec tego, co się działo z praworządnością, nie przejmował się sankcjami. Niech sobie nakładają, mówił. Znalazł lepszy sposób – rozpędził dzielnicę zachodnich dyplomatów.

A kiedy w Mińsku demonstrowano, prezydent jeździł na nartach albo grał w hokeja. Brygady milicji i sił specjalnych bronią jego idei i pomysłów. Tak, teraz lepiej rozumiem bezsilność Białorusinów. Bezsilność, jaka dopada także nas, kiedy władza kpi sobie z prawa, konstytucji, ze społeczeństwa. Kiedy chce nam urządzać państwo po swojemu, otacza się szczelnym kordonem policji i odgradza barierkami, a prezydent Duda, lekceważąc sytuację, używa wakacji w Juracie.

Miloszewić też myślał, że jest nieusuwalny

A potem był Belgrad. Przez prawie trzy miesiące, dzień w dzień, Serbowie solidarnie demonstrowali przeciwko dyktaturze Slobodana Miloszevicia. Setki tysięcy ludzi na ulicach każdego popołudnia, w pogodę i niepogodę, żeby pokazać, jak bardzo nie chcą żyć w dyktaturze, pogardzie praw człowieka, pogardzie prawa, konstytucji, społeczeństwa obywatelskiego.

Miloszević i jego świta też udawali, że nie dostrzegają protestów, panoszyli się, jakby kraj należał do nich, lekceważąc społeczeństwo i opozycję, zamykając usta wszelkiej krytyce. Podporządkowując sobie sądy, media, parlament. Wysyłając dywizje milicji przeciwko obywatelom.

Ale nadszedł dzień, kiedy miarka się przebrała. To było po próbie sfałszowania wyborów w październiku 2000 r. Ale to był już inny tłum, rozsierdzony, wściekły, bo odebrano tym ludziom wiele lat normalnego życia. Serbski parlament też chodził na pasku Miloszevicia, dawał przyzwolenie na wszelkie zło, podnosił ręce w każdej narzuconej sprawie.

Widziałam, jak tłum wtargnął do budynku parlamentu i podpalił go, nie zapomnę tysięcy dokumentów, mebli wyrzucanych przez okna. A kilka miesięcy później Miloszević został przekazany Międzynarodowemu Trybunałowi w Hadze. Tak skończył karierę dyktator, który myślał, że jest nieusuwalny.

Ukraina, Gruzja, znowu Ukraina

Albo Leonid Kuczma, który za nic miał ruch protestu „Ukraina bez Kuczmy”, powstały po zabójstwie dziennikarza Georgija Gongadze. Na Ukrainie również proprezydencka większość lekceważyła opozycję w parlamencie, tam również sąd konstytucyjny miał knebel. Łatwo było go sparaliżować, nie powołując latami sędziów. I ludzie wyszli na Majdan w Kijowie. Kuczmie wystarczyło zdrowego rozsądku, żeby się cofnąć. Nie doszło do tragedii, ale ludzie nauczyli się, jak walczyć o swoje.

Potem była Gruzja. Micheil Saakaszwili miał powszechne poparcie, kiedy walczył z korupcją i Rosjanami. Szybko jednak zachwycił się pozycją lidera, łatwo przekroczył granicę, nadużywając swojej władzy, popularności, poparcia i powodzenia. Rozpędził opozycję, wprowadził stan wyjątkowy, podporządkował sobie krytyczna wobec władzy stację telewizyjną. Gruzini mu nie darowali. Stracił urząd, musiał wyjechać z kraju i niesława wciąż mu towarzyszy. Jest poszukiwany listem gończym.

I znowu Ukraina. Autorytaryzm Janukowycza przejawiał się tym samym zawłaszczeniem państwa. Nastąpiły: paraliż sądu konstytucyjnego, upolitycznienie sądów powszechnych, lekceważenie głosu opozycji. Parlament przeprowadzał głosowania nad ustawami metodą, jaką właśnie widzieliśmy w Warszawie: na Piotrowicza, Terleckiego, Brudzińskiego.

Kaczyński też był na Majdanie

Ale to też nie trwało wiecznie. Widzę Majdan, który krzyczał w stronę prezydenta i rządu: hańba, hańba! Jak w Warszawie, jak przed polskim Sejmem.

Jarosław Kaczyński też wystąpił na Majdanie przeciwko dyktaturze, wznosił nawet okrzyki: „Sława Ukrainie, bohaterom sława!”. I mówił Ukraińcom o prawie do życia w demokratycznym kraju i pod władzą demokratycznego prawa.

Przez wiele tygodni prezydent Janukowycz lekceważył to, co się działo na ulicach Kijowa. Może dlatego, że okna jego administracji nie wychodziły na Majdan? W końcu musiał uciekać z kraju w obawie przed sprawiedliwością i gniewem Ukraińców, jego dyktatorska władza upadła w niesławie.

I to jest bardzo optymistyczne zakończenie.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną