Nowy premier Macedonii Zoran Zaew chce, by jego kraj przystąpił do Unii Europejskiej oraz NATO. I gotów zapłacić za to wysoką cenę.
W Moskwie na krótko aresztowano przebywających w mieście czarnogórskich posłów, a tamtejsze ministerstwo spraw zagranicznych wydało oświadczenie, że „strona rosyjska ma prawo do działań odwetowych” – to reakcja Kremla na oficjalne wstąpienie bałkańskiego kraju do NATO na początku czerwca. Teraz podobne traktowanie grozi Macedonii. Nowy premier Zoran Zaew w pierwszą podróż zagraniczną poleciał do Brukseli, gdzie oświadczył że priorytetem jego rządu jest przystąpienie do Unii Europejskiej oraz Sojuszu Północnoatlantyckiego i aby to osiągnąć, gotów jest nawet zrezygnować... z nazwy własnego kraju.
Po ogłoszeniu niepodległości w 1991 r. nowa Macedonia weszła w ostry konflikt z Grecją, której północna prowincja tradycyjnie zwie się właśnie Macedonią, a powstanie tytułującego się w ten sam sposób państwa zostało przez Ateny odebrane jako sugestia przyszłych roszczeń terytorialnych. Grecy najpierw wymogli na Skopje oficjalne określanie się Byłą Jugosłowiańską Republiką Macedonii (pod takim szyldem funkcjonuje w ONZ), a w 2008 r. zawetowali przystąpienie kraju do NATO, bo jego władze coraz częściej posługiwały się tylko dwoma ostatnimi członami nazwy. Teraz w Atenach rządzi jednak przyjaźniejsza sąsiadom lewicowa Syriza, a premier Zaew wydaje się zdeterminowany do wypracowania porozumienia – jego dyplomaci już zaczęli negocjacje z Grekami na temat możliwej kombinacji słownej, którą Macedończycy będą musieli jeszcze zatwierdzić w referendum.